Rozdział pierwszy
Najbardziej lubię moment, w którym moje stopy po raz pierwszy dotykają wybiegu, a podekscytowanie miesza się ze strachem, tworząc razem idealne połączenie. Stresuję się za każdym razem, kiedy przechodzę pomiędzy tłumem ludzi, z których zdecydowana większość to milionerki z Hongkongu i Singapuru, światowej sławy gwiazdy oraz znani krytycy modowi, ale lubię to. Ostatnio mam dużo szczęścia, ponieważ otwieram pokaz za pokazem, co nie podoba się reszcie modelek, za którymi szczerze mówiąc, nie przepadam.
Przez ostatnie pół roku poznałam ich setki, lecz z żadną nie nawiązałam bliższej znajomości, mimo że naprawdę się starałam. I nie wiem, czy problem tkwi w mojej osobie, która w kontaktach z drugim człowiekiem nie od razu wzbudza sympatię, czy może w tych młodych kobietach, które tak bardzo skupiają się na swojej karierze, że nie liczy się dla nich nic poza dążeniem do sukcesu. Ja swój osiągnęłam już dawno i może dlatego teraz szukam ludzi, z którymi mogłabym się nim dzielić.
Nie zawsze było tak kolorowo. Dorastałam w sierocińcu, stroniąc od kontaktów z wychowawcami oraz innymi dziećmi. Rzadko uczestniczyłam we wspólnych zabawach, a obiady jadłam tuż przed zamknięciem stołówki, kiedy prawie nikogo na niej nie było, przez co większość miała mnie za dziwadło. Nie przeszkadzało mi to.
Przynajmniej dzieci w moim wieku, a także te młodsze trzymały się ode mnie z daleka, a docinki starszych puszczałam mimo uszu, wiedząc, że za kilka lat nie będę musiała znosić nikogo poza swoją smutną osobą. Czasami z zazdrością patrzyłam, jak kolejne dzieci opuszczają nasz dom zabierane do swoich nowych rodzin. Zawsze wtedy zastanawiałam się, czy gdybym była inna, to mnie także ktoś zechciałby obdarzyć miłością.
Co prawda, raz zjawił się pewien mężczyzna, na którego życzenie zgromadzili wszystkie dzieci do lat sześciu w jednej ze świetlic, w tym mnie. Zajęłam miejsce w najbardziej oddalonym kącie sali, skąd przyglądałam się jego potężnej sylwetce opiętej materiałem czarnego garnituru. Podchodził do każdego z nas i uśmiechając się, wręczał kolejne karty z nieznanymi mi wtedy symbolami. Wzięłam w rękę ołówek, po czym wykonałam jego polecenie, w którym prosił o zakreślenie symboli, które najbardziej nam się podobają.
Zadanie banalnie proste, ale większość dzieci nie potrafiła dobrze utrzymać ołówka w ręku. Ja na szczęście nie miałam z tym problemu i z dumnie uniesioną głową osobiście wręczyłam nieznajomemu swoją kartkę jako pierwsza, po czym bez słowa wróciłam na swoje miejsce. Po wszystkim odesłali nas do swoich pokoi, a kilka godzin później jedna z opiekunek poinformowała mnie, że mam się spakować.
Wciągam z sykiem powietrze w chwili, w której jeden z fryzjerów mocno pociąga za ciemne pasmo moich włosów.
– Uważaj – burczę, choć w głębi duszy jestem mu wdzięczna za to, że niechcący odciągnął mnie od myśli, które zapuściły się w odmęty dalekich wspomnień.
Wspomnień, które zawsze sprowadzają mnie na ziemię, kiedy zapominam, kim naprawdę jestem. Jednak teraz nie mogę rozpamiętywać swojej przeszłości. Muszę skupić się na tym, że po ostatnich poprawkach fryzury i makijażu, założę jedną z kreacji, po czym oślepiana błyskami fleszy pokonam kilkadziesiąt metrów, udając, że wcale nie jestem tą smutną dziewczynką w warkoczach, o której świat zupełnie zapomniał.
Przyglądam się swojemu odbiciu w niedużym lustrze naprzeciw mnie, uśmiechając się w duchu, ponieważ podoba mi się to, co widzę. Idealnie zaczesane do tyłu włosy odsłaniają całą twarz, którą zdobi wyrazisty, lecz nieprzesadzony makijaż. Idealne smokey powiększa moje oczy, nadając charakteru szmaragdowemu spojrzeniu, a pełne usta podkreślone jedynie brzoskwiniową konturówką oraz bezbarwnym błyszczykiem dodają mojej twarzy delikatności.
CZYTASZ
Anielskie sztuczki
RomanceNessa Torres to odnosząca sukcesy supermodelka. Jest młoda, piękna i doskonała w tym, co robi. Wydawać by się mogło, że jej życie jest idealne; pozbawione tych wszystkich nieestetycznych rys, psujących nienaganne wyobrażenie jej osoby. W rzeczywisto...