Rozdział dwunasty

1.5K 157 9
                                    

Rozdział dwunasty

Doskonale pamiętam, co Miguel powiedział, kiedy po spotkaniu z Borisem wrócił do domu. Był pijany, ale jego słowa wyraźne i szczere. Jeżeli pamięta, że wczoraj wyznał mi jedną z jego tajemnic, to przed wyjściem do pracy w żaden sposób nie dał tego po sobie poznać. Pożegnał mnie pocałunkiem, a ja walczyłam z wściekłością, która z upływem czasu tylko przybiera na sile. Nienawidzę Miguela za to, co mi zrobił. Odebrał mi jedyną osobę, którą prawdziwie kochałam. Cholera, mam ochotę go zabić, a zamiast tego przygotowuję mu kolację. Robię to tylko dlatego, że do ostatniej chwili chcę zachować pozory. Muszę wiedzieć, jak to rozegrać. Zaplanować, w jaki sposób uwolnić burzę, która teraz we mnie szaleje. Celowo przesalam makaron. Nie chcę, żeby mu smakował. Nie chcę sprawiać mu już żadnej przyjemności.

Wybrałam go, ponieważ u jego boku czekała mnie pewna przyszłość. Zrezygnowałam z Ryle'a, bo ta miłość niosła ze sobą zbyt duże ryzyko. Gdyby ktokolwiek się o nas dowiedział, zabiłby nas natychmiast. Dlatego wybrałam za nas oboje, skazując się na cierpienie. Wolałam jednak cierpieć i patrzeć na Anioła z daleka, niż odwiedzać jego grób. Teraz, gdy wiem, że Miguel przyczynił się do jego zniknięcia, mój ból stał się nie do zniesienia.

– Cześć, kochanie.

Na dźwięk słów mojego narzeczonego zaciskam dłoń mocniej na trzonku noża.

– Cześć – odpowiadam nienaturalnie spokojnym głosem. – Co nowego?

Staję z nim twarzą w twarz, przyglądając się mu w skupieniu. Nie wygląda na zdrajcę, którym się okazał. Byłam pewna, że przez te wszystkie lata udało mi się poznać go na wylot, jak widać, myliłam się. Mało tego, wydaje mi się, że gdybym tylko chciała, poznałabym znacznie więcej sekretów pana Lopeza.

– Coś się stało? – pyta zaniepokojony.

Nie potrafię przed nim udawać. Nawet w takiej chwili pozwalam mu czytać we mnie, jak w otwartej księdze.

– Chcę odejść – oznajmiam bez ogródek.

Nie wiem, które z nas jest bardziej zaskoczone moimi słowami, ale inaczej chciałam to rozegrać. Trudno. Wypowiedziane słowa są jedną z niewielu rzeczy, których nie można cofnąć.

– Bardzo śmieszne.

W chwili, w której próbuje mnie objąć, odsuwam się gwałtownie.

– Mówię poważnie, Miguelu. – Mój głos tnie dzielącą nas przestrzeń niczym ostrze noża, który trzymam w dłoni. – Jeszcze dzisiaj spakuję część swoich rzeczy.

Dom należy do niego. To oczywiste, że to ja muszę się wynieść.

Miguel rozciąga usta w nerwowym uśmiechu.

– Nie pozwolę ci tego zrobić – mówi stanowczo. – Nie mogę cię stracić.

Staję tak blisko niego, jak to tylko możliwe, patrząc mu przy tym prosto w te zakłamane oczy.

– Straciłeś mnie w chwili, w której postanowiłeś usunąć Ryle'a z mojego życia. – Niebezpieczny błysk przecina jego jasne tęczówki, mimo to kontynuuję: – Straciłeś mnie, kiedy kłamałeś mi prosto w twarz, że nie masz z tym nic wspólnego. Właściwie, straciłeś mnie na długo przed pojawieniem się Ryle'a.

Ostatnie zdanie wypowiadam tylko po to, żeby go zranić; żeby bolało go tak, jak mnie boli.

– Wiedziałem o was – mówi, jak gdyby nigdy nic. – Wiedziałem, kiedy się z nim pieprzyłaś. Powiedz mi, kochanie, było warto?

Anielskie sztuczki Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz