Rozdział jedenasty

1.7K 181 12
                                    

Rozdział jedenasty

– Co ty powiedziałeś? – nie dowierzam.

– Lopez to twój pieprzony przyszły mąż! – unosi się Ryle, wyrzucając ręce w górę. – Na samą myśl o nim z tobą znowu mam ochotę go zabić!

Mrugam kilka razy, a świat wokół mnie zwalnia nagle. Jeśli prawdą jest to, co mówi Ange, to dużo wyjaśniałoby w moim dotychczasowym życiu. Miguel zjawił się w nim znikąd i za wszelką cenę próbował w nim pozostać. Teraz już wiem, że chciał do niego po prostu wrócić.

– Boże – mówię do nikogo konkretnego, po czym sprawnie zeskakuję na ziemię. – Boże – powtarzam, przytrzymując się drzwi samochodu.

W mojej głowie jak w kalejdoskopie przewijają się obrazy ze spotkań z Miguelem. To jak na mnie patrzył... To jak dobrze nam się rozmawiało... Dziwiłam się wtedy, że mamy tyle wspólnych tematów, tymczasem nie było w tym nic nadzwyczajnego. Jako mój przyszły mąż musiał wiedzieć o mnie wszystko i w chytry sposób wykorzystał to, żeby ponownie się do mnie zbliżyć.

– Powinienem poczekać aż sama sobie przypomnisz – mówi Ryle, dołączając do mnie. – Przepraszam – dodaje, kiedy opieram się plecami o karoserię i osuwam na ziemię.

– Kim wy jesteście? – pytam, odszukując spojrzeniem jego twarz. Otwiera usta, żeby odpowiedź, ale uciszam go gestem dłoni. – Poczekaj, później mi powiesz. Najpierw muszę uporać się z tym, że mam męża.

– Przyszłego męża – poprawia mnie szybko.

Posyłam mu zabójcze spojrzenie.

– A jaka to różnica, do cholery?! Ile on w ogóle ma lat?

Jest przynajmniej raz ode mnie starszy. Z powodzeniem mógłby być moim ojcem. Dlaczego związałam się akurat z nim? Co takiego w sobie miał, czego teraz nie zauważam?

– Nie myśl o tym – radzi Ryle, kucając naprzeciw mnie. – Jeśli chcesz opowiem ci waszą historię, ale najpierw ochłoń. Tak silne emocje mogą spowodować, że któreś z twoich wspomnień da o sobie znać, ale równie dobrze mogą je zablokować. Dopóki nie dowiemy się, co naprawdę powoduje te przebłyski, postępujmy ostrożnie, okej?

– Pieprz się, Ange! – warczę, podnosząc się na równe nogi.

Kiedy go omijam, powstrzymuję chęć kopnięcia go. Jestem cholernie zła, dlatego że w głowie mam totalną pustkę. Żadnych wspomnień związanych z tym, czego właśnie się dowiedziałam. Otwieram drzwi od strony pasażera, a następnie zabieram z podłokietnika paczkę papierosów. Przechodzę na przód forda, gdzie nie dosięgam wzrokiem Ryle'a, po czym siadam na masce i odpalam papierosa. Umowa, którą zawarliśmy, w ogóle się nie sprawdza. Miał mi niczego nie mówić, dopóki sama sobie nie przypomnę. Miał milczeć, dopóki nie będę gotowa. Łamiemy wszystkie omówione wcześniej punkty w spektakularny sposób, jakbyśmy nie potrafili się powstrzymać. Efekt tego jest taki, że choć znam więcej faktów z przeszłości, mam jeszcze więcej pytań, na które nie potrafię znaleźć racjonalnej odpowiedzi. Niedbale wyrzucam niedopałek przed siebie, po czym odpalam kolejnego Marlboro. Dłonie wciąż mi się trzęsą, kiedy zaciągam się raz za razem.

– Hej – mówi cicho Ryle, stając pomiędzy moimi nogami. – Może już wystarczy? – Zaciągam się ostatni raz i wyrzucam większe pół papierosa. Zbliża się do mnie, opierając dłonie po obu stronach moich bioder i opiera czoło o moje. – Już dobrze – szepcze kojącym głosem.

Zamykam oczy, czując jak złość, która krążyła w moich żyłach szybciej od krwi, maleje z każdą sekundą. To niesamowite, że jego obecność jest niczym plaster na otwarte rany. Rany, o których nie miałabym pojęcia, gdyby nie on. To błędne koło, z którego nie ma wyjścia.

Anielskie sztuczki Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz