Rozdział czwarty
Co ja sobie w ogóle myślałam? Czy naprawdę próbowałam wedrzeć się do budynku, w którym zniknął Ryle? Jak widać, intuicja mnie nie myliła, kiedy z góry założyłam, że tam mieszka, ale nadal nie mogę zrozumieć swojego postępowania. W tamtej chwili byłam gotowa pójść pod drzwi jego mieszkania i najzwyczajniej wprosić się na kawę. Chyba jeszcze nigdy nie byłam tak bardzo zażenowana swoim postępowaniem, jak w tej chwili. Bardzo złe rzeczy dzieją się ze mną, gdy w pobliżu pojawia się Ryle. Zapewne dlatego, że za wszelką cenę chcę sprawić, żeby mi pomógł i nie chcę tracić żadnej nadążającej się do tego okazji. Robisz to źle, kolejny raz odzywa się głos z tyłu głowy, który ostatnio zbyt często daje o sobie znać.
– Nesso, słuchasz mnie w ogóle?
Kieruję zamyślony wzrok na Alice.
Już tu była, kiedy wypisywałam taksówkarzowi czek na kilkaset euro. I jeśli wcześniej byłam zażenowana, to teraz osiągnęłam jego najwyższy poziom. Jestem totalną idiotką, a mój uszkodzony mózg nie jest żadnym tego usprawiedliwieniem.
– Oczywiście – kłamię, mieszając ekologiczną bambusową słomką w bezalkoholowym drinku. – Posłuchaj, Alice – zaczynam z westchnieniem – bardzo doceniam to, co dla mnie robisz. Przez ostatnie pół roku byłaś najlepszą menadżer, jaką mogłam sobie wymarzyć. Dbałaś o moje interesy bardziej niż ktokolwiek inny. W dużej mierze to, dokąd zaszłam to twoja zasługa, ale teraz czas na zmiany i nie będę ukrywać, że się z tego cieszę. Skoro modeling już mnie nie chce, a przynajmniej nie tak intensywnie, jak dotychczas, skupię się na samorealizacji. Może stworzę własną markę odzieżową albo linię perfum? – Gdybam beztrosko, wiedząc, że nigdy do tego nie dojdzie. – Głowa do góry – dodaję, uśmiechając się. – Na pewno znajdziesz kogoś mniej wkurzającego ode mnie.
Odpowiada smutnym uśmiechem.
– Niepokoi mnie to, że tak szybko się poddajesz – wyznaje, unikając mojego spojrzenia. – Mam na ciebie tyle pomysłów. Nie możesz teraz mnie zostawić. Coś wymyślimy. Może okaże się, że Lopez ma więcej znajomości, niż sam twierdzi i pchnie nas dalej na nowe wody?
– Moja współpraca z Lopezem skończy się po pierwszym planie – przypominam, przybierając poważny wyraz twarzy. – Zgodziłam się tylko dlatego, że nie chciałam stawiać cię w złym świetle, ale to już koniec. Potrzebuję oddechu.
Ściąga swoje idealnie równe brwi, patrząc na mnie, jakbym była trudną do rozgryzienia zagadką. Pewnie zastanawia się, na ile poważnie powinna wziąć moje słowa. Do tej pory nigdy nie wspominałam o tym, że chciałabym zakończyć karierę. Teraz też tego nie chcę. Lubię swój zawód. Lubię, jak się dzięki niemu czuję. Ale jeśli los postanowił, że mam wypaść z obiegu, wykorzystam to w stu procentach i nie zamierzam specjalnie smucić się z tego powodu.
– Dobrze, niech ci będzie – mówi w końcu, wkładając do ust połówkę czerwonego pomidorka, po czym przeżuwa powoli. – Proszę cię tylko o miesiąc – dodaje z pełnymi ustami.
Uśmiecham się, kręcąc przy tym głową.
– Naprawdę myślisz, że przez ten czas uda ci się nakłonić mnie do zmiany decyzji? – Jedno spojrzenie w jej oczy wystarczy mi, żeby poznać odpowiedź. – Miesiąc. – Zgadzam się.
Twarz menadżer rozjaśnia się na dźwięk moich słów. Podnosi się ze swojego miejsca, pochylając się w moją stronę z zamiarem uściśnięcia mnie, lecz zatrzymuje się, zawisając nad rozstawionymi na stole daniami.
– Już tak późno?! – woła, wpatrując się w coś za moimi plecami.
Zdezorientowana zerkam przez ramię na ogromny drewniany stary zegar wiszący na ścianie. Jest grubo po czternastej, a to oznacza, że nasz krótki obiad trwa już od półtorej godziny, wyłączając piętnaście minut mojego spóźnienia.
CZYTASZ
Anielskie sztuczki
RomanceNessa Torres to odnosząca sukcesy supermodelka. Jest młoda, piękna i doskonała w tym, co robi. Wydawać by się mogło, że jej życie jest idealne; pozbawione tych wszystkich nieestetycznych rys, psujących nienaganne wyobrażenie jej osoby. W rzeczywisto...