Rozdział dziesiąty
Miałam rację, myśląc, że jeśli nie spotkam się z nim od razu, moja złość na niego gdzieś uleci. Co prawda, nie zniknęła całkiem, bo ani mi się śni rzucać mu się na szyję na jego widok, ale ochota przyłożenia mu opuściła mnie na dobre.
– Prosiłem, żebyś tu nie przychodziła – mówi, wkładając klucz w zamek nad moją głową.
Kiedy zadzieram brodę do góry, tylko upewniam się w przekonaniu, że jest doskonały z każdej perspektywy.
– Więc ukryj się przede mną.
Otwiera drzwi i patrzy na mnie z góry, co wywołuje u mnie mrowienie pod kolanami.
– Coraz częściej się nad tym zastanawiam – dogryza mi, wyciągając do mnie dłoń.
Czuję ciepło, rozlewające się po mojej klatce piersiowej w chwili, w której go dotykam. Zupełnie, jakby lód, którym okułam swoje serce, stopniał odrobinę. Dźwigam się na nogi, a sekundę później zataczam do tyłu, nie mogąc utrzymać równowagi.
– Cholera – zaklinam.
– Jesteś pijana? – pyta Ryle, pomagając mi wejść do mieszkania.
Herbata, którą zaserwowała mi Adrienne musiała mieć opóźnione działanie.
– Nie używałabym tak poważnych słów. – Chichoczę, ponieważ nagle wszystko mnie śmieszy. – Poza tym mam ci tyle do opowiedzenia, że zamknij się i słuchaj. Cześć, Elvis – dodaję szybko na widok kota, który właśnie wychodzi nam na powitanie.
– Mogę się chociaż rozebrać?
– Proszę bardzo. – Lekceważąco macham ręką, w której trzymam filiżankę staruszki. Niestety robię to tak nieporadnie, że uderzam nią o brzeg szafy, przez co ta rozsypuje się na malutkie kawałeczki. – Zajebiście – burczę, przyglądając się uchwytowi w moich palcach, który jako jedyny wyszedł z tego cało. – Zaraz to posprzątam – zwracam się do Ryle'a, który posyła mi wściekłe spojrzenie.
To ja mam prawo być zła, nie on. Nie raczył mi wspomnieć, że zapłacił mojej menadżer, by ta niańczyła mi tyłek i donosiła mu o wszystkim, co się u mnie dzieje. Ja tylko notorycznie łamię wszystkie jego rozkazy, którymi zasypuje mnie od początku naszej znajomości.
– Niczego nie będziesz sprzątać – mówi, po czym jednym ruchem przerzuca mnie sobie przez ramię, jakbym była lekka jak piórko. Zanosi mnie do salonu, gdzie bezceremonialnie rzuca na kanapę. – Ani mi się waż stąd ruszyć, dopóki nie wrócę.
Patrzę na niego spod byka, powstrzymując się przed pokazaniem mu środkowego palca. Nienawidzę, kiedy ktoś traktuje mnie, jak małą dziewczynkę. Odwracam wzrok od jego twarzy po tym, jak bez pytania zabiera z mojej dłoni uchwyt filiżanki i zostawia mnie samą. Chwilę później słyszę dźwięk odkurzacza, który najwidoczniej wystraszył Elvisa, ponieważ ten w mgnieniu oka pokonuje dzielącą nas odległość i wskakuje prosto na moje kolana.
– Też masz go czasami dość? – pytam, drapiąc kota za uchem. Odpowiada mi cichym mruczeniem, co odbieram jako twierdzącą odpowiedź. – Nie przejmuj się, mały. Twój pan to czasami totalny buc, ale wiesz, co mi się wydaje? – Elvis wbija we mnie swoje żółtawe ślepia, jakby naprawdę z uwagą mnie słuchał. – Że w rzeczywistości – zniżam głos do szeptu – to całkiem fajny facet.
– Dobrze się bawisz?
Podnoszę obojętny wzrok na twarz Ryle'a, który zbyt szybko uporał się ze zmianą stroju i sprzątaniem bałaganu, którego narobiłam.
CZYTASZ
Anielskie sztuczki
RomanceNessa Torres to odnosząca sukcesy supermodelka. Jest młoda, piękna i doskonała w tym, co robi. Wydawać by się mogło, że jej życie jest idealne; pozbawione tych wszystkich nieestetycznych rys, psujących nienaganne wyobrażenie jej osoby. W rzeczywisto...