Rozdział siedemnasty

1K 130 4
                                    

Rozdział siedemnasty

Wypuszczam kubek z dłoni w chwili, w której uświadamiam sobie, kim był mężczyzna, z którym Ryle wsiadł do samochodu.

– Cholera! – zaklinam, przyglądając się potłuczonemu szkłu w niedużej kałuży herbaty.

Te odłamki są idealnym zobrazowaniem tego, co stało się z zaufaniem, którym obdarzyłam Anioła. Zniszczone, roztrzaskane, nienadające się do ponownego złożenia. Człowiek, którego uważałam za przyjaciela, za bratnią duszę, która cierpi tak samo jak moja, odjechał z moim największym wrogiem. Wrogiem, który pragnie mojej śmierci.

Mechanicznym krokiem omijam bałagan, jakiego narobiłam i staję przy kanapie. Nie panikuję. Nie jestem nawet zła. Jest mi po prostu cholernie przykro. Zaskakuje mnie to. Ból rozlewa się po moim ciele, najsilniej uderzając w serce. Czuję się oszukana, upokorzona. To koniec. Bańka bezpieczeństwa, którą czułam, gdy otaczały mnie ramiona Ryle'a, rozprysła się bezpowrotnie.

Pierdol to!, woła głośno głos w mojej głowie. Tym razem bardzo chciałabym go posłuchać, ale nie potrafię. Szczypiące łzy gromadzące się pod moimi powiekami uświadamiają mi, że Ryle cholernie mocno mnie zranił, a już po chwili pozwalam im wypłynąć i patrzę, jak moczą oparcie kanapy, na którym trzymam dłonie. W ciszy opłakuję zdradę, której w ogóle się nie spodziewałam. Ten cios jest zbyt bolesny, a wyjścia, jakie mi pozostały są tylko dwa. Pozwolę zadać kolejne albo sama zaatakuję. Jednak w tej chwili nie mam żadnego planu. Nie mam nic, poza wewnętrznym cierpieniem, które po wylaniu morza łez zamienię w złość. Ryle i tak jest teraz z Borisem, dzięki czemu mogę jeszcze trochę pożalić się nad tym, co mnie spotkało.

Sztywnieję na dźwięk wibracji telefonu. Co, jeśli to on? Nie chcę słuchać głosu, który tak uwielbiałam, a który zapomniał mi wspomnieć, że jest w stałym kontakcie z dyrektorem SL1. Tym samym, który wymazał wszystkie moje wspomnienia, sprawił, że stałam się wydmuszką człowieka. Zerkam niepewnie w kierunku iPhone'a leżącego w rogu kanapy. Wciąż napływające do oczu łzy sprawiają, że wszystko jest rozmazane, przez co z tej odległości nie rozpoznaję numeru wyświetlającego się na ekranie. Pochylam się, po czym biorę telefon w dłonie.

– Tak? – mówię, podciągając nosem.

– Widziałaś maila? – rozlega się po drugiej stronie słuchawki.

Prostuję się ze sporym wysiłkiem.

– Nie – przyznaję od razu.

Po powrocie do mieszkania skrzynka odbiorcza była ostatnim, o czym bym pomyślała przez to, co podsłuchałam.

– Płaczesz, czy coś brałaś? – pyta moja menadżer, od razu domyślając się, że coś nie gra.

Odchrząkuję.

– Czy to coś pilnego, Alice?

– Udało mi się przetłumaczyć wszystko, co wysłałaś. To... Po prostu przeczytaj, dobrze?

Niepokoi mnie drżenie jej głosu.

– Zrobię to jak najszybciej.

– Do usłyszenia.

– Alice, czekaj! – wołam nieco zbyt głośno, po czym od razu ciągnę dalej: – Musisz pojechać do Adrienne Prerrier. – Włączam tryb głośnomówiący. – Właśnie wysyłam ci jej adres. Powiedz, że jesteś ode mnie. Poproś, żeby opowiedziała ci wszystko o Theodorze. Zapytaj też, gdzie mogę go znaleźć. Jesteś tam? – dopytuję, ponieważ Alice w ogóle się nie odzywa.

– Jestem – mówi w końcu. – Nagrałam wszystko, co mówiłaś, żeby niczego nie pomylić. Rozumiem, że po wizycie u tej pani mam kupić bilet i przylecieć do ciebie?

Anielskie sztuczki Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz