W szkole targały mną różne emocje. Wszystko, co się ostatnio wydarzyło, zaczęło do mnie wracać. Za dużo emocji jak na dwa miesiące. Nie mogłam skupić myśli na lekcjach. Byłam jakaś inna. Tego dnia z nikim nie rozmawiałam. Chyba że z dyrektorem. Zaczął się o mnie martwić i z trudem odwlekłam go od pomysłu zadzwonienia do ojca. Po lekcjach nie miałam zamiaru wracać szkolnym autobusem. Postanowiłam iść pieszo. Iść pieszo 15 km! Przez całą drogę myślałam o mamie i o tym jakby to było, gdyby nie zginęła. W dodatku jakby nie patrzeć zginęła przez Starka. Hannah, o czym ty myślisz, to nieprawda. Znowu musiałam zmienić sposób myślenia. Kiedy szłam w kierunku „domu", łzy spływały mi po policzkach. To chyba rzeczywiście za dużo emocji. Został jeszcze spory kawałek do przejścia. Normalnie byłabym w domu jakieś 3 godziny wcześniej. Nie chciałam wracać... Pomyślałam, że jakoś może uda mi się wrócić do domu, ale wtedy zobaczyłam, jak przejeżdża ferrari Tony'ego. Przejechał dalej. Nawet pewnie nie zwrócił na mnie uwagi jak zawsze. Pomyślałam i odeszłam z głównej drogi, idąc w kierunku jakiejś pobliskiej plaży. Usiadłam na piasku. Był miękki jak świeża pościel i miał taki piękny biały kolor. Położyłam się na nim i wpatrywałam w słońce. Znowu płakałam, nawet nie wiedziałam, kiedy znowu jest mi smutno. Zawsze na plaże chodziłam z mamą albo z przyjaciółmi, kiedy jechaliśmy na wakacje. A teraz nie mam nikogo. Wtuliłam się w bluzę, którą dostałam od mamy. Chyba na chwilę przysnęłam, bo obudził mnie głos Tony'ego:
-Hannah? Hej obudź się, jedziemy do domu.-powiedział bardzo łagodnie. Nie chciałam się ruszyć, bo miałam całą zapłakana twarz.
-Zaraz przyjdę-opowiedziałam ledwie słyszalnie.
Stark poszedł do auta i czekał, a ja postarałam się ogarnąć na tyle, żeby nie było widać, że płakałam. Już miałam iść do samochodu, ale się zawahałam. Spojrzałam na Tony'ego czekające obok ferrari, a potem na morze. Ono tchnęło taką wolnością, jakiej mi brakowało. I znów zaczęłam płakać. Nie, no Hannah nie płacz, bo pomyśli, że z ciebie jest małe dziecko. Cały dzień szłam w słońcu i okropnie bolała mnie głowa. Pewnie nie tylko od słońca. Wsiadłam do auta, zapięłam pas i oparłam głowę o szybę tak, żeby patrzeć tylko na widok plaży. Jechaliśmy chwilę w milczeniu.
-Hannah? Coś się stało?-zapytał. Nie odpowiedziałam. Patrzyłam na przemykające domy-Wiem, że ostatnio się nie popisałem, jeżeli chodzi o nasze relacje, ale chciałem to jakoś naprawić.-spojrzał na mnie, ale ja nie potrafiłam mu odpowiedzieć nawet jednym słowem.
Dojechaliśmy na miejsce. Kompletnie nie miałam siły ani ochoty gdziekolwiek się ruszać. Całą drogę bolała mnie głowa. Tony otworzył mi drzwi od samochodu, a ja od razu udałam się w stronę swojego pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi. Był już późny wieczór, byłam bardzo zmęczona. Słyszałam jak po schodach idzie Stark, więc przeszłam do łazienki i puściłam wodę, żeby myślał, że się kąpie. Słyszałam, jak odchodzi. Wzięłam z szafki czyste ubrania i zeszłam na dół. Byłam pewna, że ojciec jest w warsztacie, ale się pomyliłam. Siedział na kanapie w salonie i sączył szkocką. Natychmiast się odwróciłam i chciałam wrócić do pokoju.
-Hannah, zejdź na chwilę, może chociaż coś zjesz?-odezwał się z dołu.
Zeszłam niechętnie i poszłam do kuchni, wzięłam z lodówki moje kanapki z wczorajszej kolacji, której nie ruszyłam i usiadłam przy wyspie. Spojrzałam na kanapki. Były piękne: całe kolorowe, pełne warzyw i na razowym chlebie. Uwielbiałam takie. Ale nagle zrobiło mi się szkoda tych kanapek. Czemu coś tak pięknego musi być zjedzone. Wypiłam odrobinę soku pomarańczowego i schowałam talerz z powrotem do lodówki. Znowu usiadłam przy wyspie i wyciągnęłam telefon. Wiadomości tylko od „przyjaciół" ze szkoły. Nie mogłam już na to patrzeć. Wściekłam się na samą siebie. Po co ja dawałam im mój numer! Zdjęłam obudowę z telefonu, wyjęłam kartę SIM i złamałam ją ze złością. Złożyłam telefon w całość i stwierdziłam, że w sumie go nie potrzebuje i wyrzuciłam do kosza. Poszłam w stronę pokoju. Głowa zaczęła mi pulsować. Chyba za szybko wstałam. Usiadłam na kanapie naprzeciwko Starka. Cały czas tylko na mnie patrzył, nie odzywał się.
-Przepraszam za dzisiaj-powiedziałam cicho i spuściłam wzrok.
-Ty nie masz za co przepraszać...ja tak...-opowiedział, odkładając pusta już szklankę.-Opowiesz mi, co się stało?
-A co miało się stać?
-Nie wróciłaś autobusem.
-Chciałam się przejść.-skłamałam.
-15 km spacerku, jasne...-powiedział z przekąsem-A tak naprawdę?
-Po prostu...-Powiedzieć czy nie? Przełknęłam ślinę, już zbierało mi się na płacz-jest mi ciężko w nowym miejscu.
-Mogłaś mi powiedzieć.
-Jak?!-oburzyłam się-Całe dnie siedzisz na dole! Nawet cię nie widuje. - Nastała cisza. Stark wstał i podszedł do barku. Dolał sobie szkockiej i usiadł. Tym razem obok mnie.
-Nie będzie już tak.-powiedział i patrzył na moją reakcję.-obiecuje.
-Pewnie obietnica będzie ważna, dopóki Pepper nie wróci. Bo potem będę już miała niańkę.-prychnęłam.
-Nie, obiecuję, że będę się starał.
Nie chciałam wierzyć w to, co mówił, ale może się zmieni coś na lepsze. Zamyśliłam się i znowu wyrwał mnie jego głos.
-Ale ty też mi coś obiecaj.-powiedział.
-Co?
-Że będziesz coś jadła. Bo od kilku dni prawie nie jesz.
-Dobrze, postaram się.-uśmiechnęłam się. Po raz pierwszy, od kiedy tu jestem.
Siedzieliśmy jeszcze chwile w salonie. Potem położyłam się spać. Głowa cały czas mnie bolała. Owinęłam się kołdrą i w moment zasnęłam.
CZYTASZ
𝒁𝒂𝒈𝒖𝒃𝒊𝒐𝒏𝒂 (Część 1)
FanfictionTony Stark staje w obliczu nowego wyzwania-wychowania nastolatki. Młoda dziewczyna jest w sporej rozterce o której obawia się powiedzieć komukolwiek. W dodatku cierpi z powodu straty matki i nagłej przeprowadzki. Oboje wiedzą o sobie tylko KIM są...