*Perspektywa Tony'ego*
Poszedłem pod podany przez Pepper adres. Był to mały budynek w centrum wielkiego miasta. Zadzwoniłem do drzwi, które otworzyła mi zmieszana panna Potts. Kiedy usiedliśmy w kuchni była wyraźnie zdenerwowana.
-Myślałam, że nie przyjdziesz...-powiedziała cicho
-Dlaczego miałbym nie przyjść?
-Musze Ci coś powiedzieć-cały czas rozglądała się nerwowo po pomieszczeniu-Ten Will z którym...Się spotykam, on jest...-jąkała się
-Kim?-zapytałem zniecierpliwiony
-On jest agentem Hydry...Tony ja nie chciałam...-powiedziała, w jej oczach stanęły łzy, a ja usłyszałem kpiący śmiech za swoimi plecami
-Nie sądziłem, że będziesz aż taki głupi Stark-powiedział mężczyzna-Pepper okazała się świetną przynętą...
-Nie rozumiem o co ci chodzi-powiedziałem zdezorientowany cała sytuacją
-A jak myślisz: kto zmusił Kapitana do wyjawienia prawdy? On by ci tego nigdy nie powiedział.-podszedł do mnie i patrzył mi w oczy-naprawdę mnie nie znasz?
-Nie przypominam sobie.-odparłem
-Historia się powtarza, najpierw Kilian, a teraz ja. Hannah Ci o mnie nie opowiadała, wielka szkoda...
Powiedział z takim wyrzutem, że miałem ochotę udusić go gołymi rękami. Wyjął broń i wymierzył we mnie. Już miał strzelić, kiedy do pomieszczenia wbiegł Rogers ze swoją tarczą i uchronił mnie od strzału. Jednocześnie unieszkodliwiając na jakiś czas napastnika
-Ty! - krzyknąłem przypominając sobie o tym, że wiedział o moich rodzicach
-Nie ma za co.-odpowiedział - zabierz stąd Pepper i wynoś się stąd
-Nie mam zamiaru cię słuchać, a co jeśli to kolejna pułapka?!
-A mnie posłuchasz? - usłyszałem za sobą znajomy głos, Hannah, a właściwie Black Revege wpadła do pomieszczenia przez okno.
Między czasie kłóciłem się z Rogers'em,wygarnąłem mu wszystko. Dosłownie. Zaraz doszło by do rękoczynów gdyby nie Hannah
*Perspektywa Hanny*
-Przestańcie się w końcu kłócić! Nawet nie zauważyliście, jak Smith stąd uciekł?! I wy jesteście Avengers! Byle głupota to jest wielki problem! - wydarłam się na Steve'a i Tony'ego.
-Przecież nie ja to zacząłem! - tłumaczył się Rogers
-Wyjaśnijcie sobie wszystko, a ja zabieram stąd Pepper.
Jak powiedziałam tak zrobiłam. Wyszłyśmy z budynku i wsiadłyśmy do auta, które "pożyczyłam" z garażu Starka. Tak, wiem nie mam prawka, ale prowadzić umiem zawodowo. Czekałam aż Tony i Steve wyjadą z budynku. Z zamyślenia i uspokajania Pepper wyrwał mnie głos JARVIS'a
-Panno Stark, jest pewien problem o którym powinienem poinformować.
-No to dalej. - odpałam
-W budynku znajduje się duża ilość ładunków wybuchowych, które właśnie zostały uzbrojone.
-Chyba żartujesz?! - krzyknęłam i starałam połączyć się jakoś że Steve'em na krótkofalówkę-Steve! Wychodźcie stamtąd!
Nikt mi nie odpowiedział, a Steve przyszedł do auta.
-Gdzie jest Tony?! - zapytałam
-Został, szuka tam jeszcze czegoś.
-Pogodziliście się chociaż?
-Tak.
-Ale zaraz on nie będzie miał tam czego szukać. Z tego budynku zaraz nic nie zostanie!
-Spokojnie, to Tony Stark da sobie radę. Napisz mu wiadomość.
-JARVIS ile mamy czasu?
-5 minut - odpowiedziała sztuczna inteligencja
-Ty mu napisz, a my jedźmy dalej. - i już miałam wsiąść za kółko, kiedy Rogers chwycił mnie za ramię.-Co?
-Chyba coś ci się pomyliło, ja w przeciwieństwie do ciebie mam legalne prawo jazdy.
Zaczęliśmy oddalać się od tego miejsca. Tony potwierdził odebranie wiadomości, podobno znalazł coś ważnego, ale nadal stamtąd nie wyszedł. Steve postanowił, że po niego pójdzie. Czekałam na niego z Pepper dwie ulice dalej.
Rozległ się wybuch. Potężny, jego fala uderzeniowa dotarła do nas. Przerażona pobiegłam do budynku który runął na ziemię. Wpatrywałam się w płomienie i gruz ogromnymi oczami, oczami pełnymi strachu. Zamknęłam je w nadziei, że to tylko okropny sen.
CZYTASZ
𝒁𝒂𝒈𝒖𝒃𝒊𝒐𝒏𝒂 (Część 1)
FanfictionTony Stark staje w obliczu nowego wyzwania-wychowania nastolatki. Młoda dziewczyna jest w sporej rozterce o której obawia się powiedzieć komukolwiek. W dodatku cierpi z powodu straty matki i nagłej przeprowadzki. Oboje wiedzą o sobie tylko KIM są...