Rozdział 24

4.5K 288 51
                                    

*Perspektywa Tony'go*

Siedzieliśmy w laboratorium Bannera. Steve próbował mi tłumaczyć, że Bucky nie jest tu niczemu winien. Cały czas starałem się nad sobą panować, chociaż kłótnia trwała bardzo długo. Podczas naszej "rozmowy" przyszedł jakiś nowy agent i chciał przekazać jakieś materiały związane z Barnes'em. Nie miałem zamiaru w ogóle ich oglądać. Był środek nocy, a ja pojechałem tam praktycznie bez powodu. Zadzwonił mój telefon, dzwoniła Hannah.

-Halo? Coś się stało?-odebrałem-Hej, odezwij się!...Ale czemu?!...Dobrze...Już, uspokój się i idź spać do siebie...Tak przyjadę, jak najszybciej...Tylko się uspokój i idź do siebie...Hannah, ja już jadę...Pa.-schowałem telefon-Sorki, ale słyszeliście ja muszę jechać. Następnym razem Rogers zadzwoń, a nie ciągaj mnie do innego miasta po taką głupotę!

-To nie jest głupota, i lepiej weź te materiały-powiedział Steve i wcisnął mi teczkę i płytę DVD

Niestety lotu nie mogłem przyśpieszyć. Napisałem do Hanny czy wszystko w porządku, ale nie odpisała. Dotarłem do domu nad ranem. Od razu chciałem iść do pokoju Hanny, ale zauważyłem, że siedzi na tarasie.

-Hej, co ty robisz na dworze?-zapytałem, kiedy zauważyłem, że siedzi tam w piżamie która składała się z krótkich spodenek i bluzki na ramiączka

-Hej...-chlipnęła. Ukucnąłem przed nią.

-Nie mów mi, że byłaś tutaj całą noc...-powiedziałem

-To nie powiem...-odparła i spuściła wzrok na podłogę.

-Hannah... W nocy jest okropnie zimno!

-Bałam się ruszyć z miejsca. Wolałam patrzeć na morze.-odpowiedziała lekko chrypiąc

-Oj, Hannah...-westchnąłem-Jeszcze się teraz rozchorujesz.

-Nie, czuję się dobrze.-powiedziała, ale po oczach widziałem, że to nie była prawda.

-Przecież widzę, że nie.-powiedziałem i przyłożyłem jej dłoń do czoła-I na pewno masz gorączkę! Jesteś cała rozpalona. Idziemy do domu.

Pomogłem jej wstać i poszliśmy o kuchni. Zrobiłem gorącą herbatę, tym razem niczego nie paląc i nie rozwalając. Hannah siedziała ledwie żywa przy blacie. Nie spała, wymarzła i jeszcze te koszmary. Na blacie leżał jakiś zegarek, domyśliłem się, że to Petera, więc nie pytałem.

-Dobra, herbata wypita i marsz do łóżka-powiedziałem-Nie możesz mi się tu rozchorować. A jutro lekarz, pamiętasz?

-Tak, wiem...-westchnęła-Nie mogę tutaj posiedzieć?

-Nie, masz się wygrzać pod kołdrą.

-A po co po ciebie dzwonili?-zapytała

-Okazało się, że to wcale nie takie ważne. Praktycznie nie byłem tam potrzebny.

-To dobrze...-kręciła kubkiem po stole

-Idź już spać na górę, wyglądasz siedem nieszczęść.

-No dzięki-odsapnęła i ruszyła w stronę schodów.-Nie chce mi się iść tak wysoko!-marudziła-Wolę pospać w salonie.-spojrzała na mnie swoimi czekoladowymi oczami.

-Nie ma mowy-powiedziałem i zaniosłem ją na górę.

Zasnęła praktycznie od razu, gdy jej głowa zetknęła się z pościelą. Zszedłem do warsztatu i przeglądałem teczkę od Rogersa. Uruchomiłem daną mi płytę i zamarłem. Nagranie z wypadku moich rodziców. To znaczy myślałem, że to był wypadek! Już wiem czemu Fury kazał mi przyjechać. To wcale nie był wypadek, Bucky zamordował moich rodziców! Byłem wściekły tym razem nie na żarty. Wykręciłem numer do Rogersa, a oczy już mi się szkliły. 

-Rogers!!!!-wrzasnąłem do słuchawki-Wiedziałeś o tym czy nie?!!!!!-kiedy usłyszałem odpowiedź mój telefon zaliczył zderzenie z przeciwległą mi ścianą i rozpadł się na kawałki. Wstałem od biurka i zrzuciłem z niego wszystkie rzeczy.

-JARVIS! Otwórz tą szafkę!-wrzasnąłem

-Przykro mi, ale stanowczo zabronił mi pan ją otwierać.

-Zamknij się i otwórz!

-Nie zrobię tego, sir.-odpowiedziała sztuczna inteligencja 

Wkurzony wziąłem pierwsze lepsze narządzie i wyważyłem drzwiczki. Moje cudowne zapasy szkockiej! Już miałem sięgnąć po butelkę, ale stwierdziłem, że nie powinienem tego tak załatwiać. Poszedłem do małej siłowni w domu i tam trenowałem blisko 4 godziny. 

*Perspektywa Hanny*

Obudziłam się wyspana. Może rzeczywiście nie czułam się najlepiej, ale to nie szkodzi. Był wczesny wieczór. Poszłam szukać Tony'ego, po kilku minutach znalazłam go w siłowni. Wyżywał się na worku treningowym, kiedy tam weszłam. 

-Hej, co robisz?-zapytałam

-O już wstałaś?-odpowiedział pytaniem wycierając twarz ręcznikiem

-Tak, wyspałam się już.

-To dobrze. 

-Czemu tu siedzisz?-dopytałam

-Musiałem zająć czymś myśli-odpowiedział rzucając ręcznik w kąt siłowni.-głodna?

-Trochę

-To chodźmy na dół, coś wymyślimy.-zaproponował

Na kolacje zjedliśmy tosty, nie mieliśmy lepszego pomysłu. Ja znowu miałam dreszcze, ale starałam się żeby Tony niczego nie zauważył. Z resztą od jakiegoś czasu był chyba w innym świecie, totalnie zamyślony i chyba smutny... Smutny albo zły, bo te dwie emocje występują naprzemiennie. Kiedy był smutny stawał się zły, a jak był zły to wydawał się smutny. Takie to trochę skomplikowane. Oglądaliśmy właśnie ekranizacje mojej ostatnio czytanej książki, a ja prawie zasypiałam.

-Może chcesz iść już spać?-zapytał po jakimś czasie

-Nie, obejrzymy do końca.

-Oczy ci się świecą, dobrze się czujesz? - pytał praktycznie co chwilę. Zaczynał się chyba martwić

-Jest ok.

-JAEVIS skanuj. - zarządził

-Nie! - próbowałam protestować - nie trzeba, ja...

-Temperatura panny Stark wynosi dokładnie 39,3°C-przerwała mi sztuczna inteligencja

-Ile?! - Tony chyba nie do końca wierzył w to, co słyszał

-39,3°C-powtórzył JARVIS

-I ty nic nie mówisz, Hannah! - krzyknął

-Przecież czuję się dobrze!

Nic nie odpowiedział tylko przyniósł z kuchni leki i wcisnął we mnie. Zaciągnął mnie do pokoju i kazał iść do łóżka. A sam usiadł na krześle koło biurka.

-Będziesz tu siedzieć? - zapytałam spod kołdry

-Tak i to cała noc jak będę musiał.

Przewróciłam oczami i wtuliłam się w świeżą pościel. Pachniała kawą i truskawkami. I była milutka tak, jak piasek na plaży. Gorączka zaczęła ustępować. Swoją drogą ciekawe, co dręczy Tony'ego...

𝒁𝒂𝒈𝒖𝒃𝒊𝒐𝒏𝒂 (Część 1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz