Rozdział 10

6.6K 390 29
                                    

*Perspektywa Tony'ego*

Misja się udała chociaż nie obyło się od kłótni z Rogersem. Ten człowiek mnie denerwował. Wsiedliśmy do samolotu którym mieliśmy wrócić do Tower. Usiadłem na swoim miejscu, a naprzeciwko mnie-Steve.

-Mogliśmy to lepiej rozegrać, gdyby nie ty-powiedział

-A co ci znowu nie pasuje?-opowiedziałem z przekąsem

-Zawsze myślisz tylko o sobie.

-W czym ci teraz niby przeszkadzam!

-Jesteś kompletnym egoistą! Trzeba było czekać na sygnał.

-Ale nikomu się nic nie stało, więc w czym problem.

-Na szczęście.-odparł pod nosem Rogers

-Czy ty mi sugerujesz, że przeze mnie miało pójść coś nie tak? Przecież jestem Iron-man'em nic by się nie stało.

-I ty znowu swoje! Jesteś tak skupiony na sobie, że nie zauważasz niczego po za czubkiem własnego nosa!-wykrzyczał Kapitan

-Tak sądzisz?!-wkurzyłem się-To jesteś w wielkim błędzie!

-Nie sądzę, ani razu nie pokazałeś, że zależy czy na kimś innym niż na sobie samym. Dbasz o swój prestiż. Nie tacy mieli być Avengers.

-Starczy tej kłótni-Przerwała Natasha.

-Wiesz, co Steve-powiedziałem nadal miotany złością-Masz rację. Jestem Egoistą i myślę TYLKO o sobie, zawsze tak było. Niech ci będzie. Robię to dla korzyści!-wykrzyczałem

Steve spojrzał na mnie. Nie wiem czy uwierzył w to, co powiedziałem, ale chyba tak. To nie była prawda. Nie myślę tylko o sobie. Ale o nim na pewno nie chce myśleć teraz. Spojrzałem na telefon, którego zapomniałem z samolotu. 58 połączeń  nieodebranych. Miałem nadzieje, że to połączenia od Pepper, bo z nią zerwałem, ale niestety. Dzwoniła Hannah, miała dzwonić, kiedy coś się będzie działo. A ja nie odebrałem. Jeżeli coś się jej stanie nie wybaczę sobie tego. Nikomu nic nie powiedziałem. Chciałem sprawdzić kamery w domu, ale ktoś zablokował JARVIS'a.

 Kiedy wylądowaliśmy nie oglądają się na innych, pobiegłem na piętro na którym miała być Hannah. Drzwi windy się otworzyły. Zamurowało mnie. Wszedłem do środka. Winda zjechała po resztę. Cały salon wyglądał jak po walce. Ślady po strzałach, rozbite szklanki, porozbijane meble. Miałem mętlik w głowie. Nagle na ziemi zobaczyłem rozbity telefon Hanny. Podniosłem go i rozejrzałem się po pomieszczeniu, kilka razy krzyknąłem jej imię, ale żadnej odpowiedzi. Zawiodłem ją, zawiodłem ogromnie! Winda dojechała na piętro. Avengers weszli do pokoju, odwróciłem się do nich ściskając w ręku rozbity telefon. Nawet nie wiem, kiedy ani jak, ale poczułem jak do oczu napłynęły mi łzy. Czułem się jak wtedy, kiedy dowiedziałem się rodzicach. Byłem wściekły na siebie. I na całą tą misję. Gdyby nie to, nic by się nie stało.

-Tony? Wszystko w porządku?-zapytała Natasha kładąc mi rękę na ramieniu

-N..nie dotykaj mnie.-odepchnąłem ją i roztrzęsiony poszedłem do warsztatu

-JARVIS, monitoring, już.-powiedziałem

Przejrzałem nagranie. Wszystkie moje koszmary się spełniły. Bucky wrócił, porwał ją i zrobił jej krzywdę. Przysiągłem sobie, ze gdy go dorwę to go zabiję. Rzuciłem najbliższym mi przedmiotem w ścianę i schowałem twarz w dłoniach. Jak ją znaleźć??? Podniosłem głowę do pokoju wszedł Rogers.

-Tony...-zaczął, ale nie dałem mu dokończyć

-Lepiej nic nie mów.-odburknąłem

-Chciałbym ci jakoś pomóc. Z resztą nie tylko ja, my wszyscy.-powiedział.

-A kto powiedział, że chcę pomocy!-krzyknąłem, chociaż nie chciałem-przepraszam nie chciałem krzyczeć...

-Chyba jednak jej potrzebujesz.

-Z pewnością nie od ciebie.-powiedziałem- W dodatku jak dowiesz się o, co chodzi to nie pomożesz.

-Dlaczego?-zapytał Steve

-Dlatego!-warknąłem i pokazałem mu nagranie.

Przez cały czas milczał. Po czym po prostu wyszedł. To było do przewidzenia. Całą noc spędziłem w warsztacie próbując jakoś namierzyć Bucky'ego. Bezskutecznie. Co ja narobiłem...

Rano obudziłem się twarzą na stole. Poszedłem do kuchni. Wszyscy tam byli, jakby na mnie czekali.

-Tony, chciałem ci coś powiedzieć w imieniu drużyny-powiedział Rogers na przywitanie

-Jestem ciekaw, co. Pewnie, że jestem egoista i nieodpowiedzialnym ojcem, ale to już sam wiem.

-Nie, wcale nie. Podjęliśmy decyzję, że pomożemy ci w odnalezieniu Hanny. Za wszelka cenę.

Kiedy to powiedział miałem ochotę rzucić mu się na szyję, ale odpowiedziałem im jedynie chłodnym uśmiechem.

-Ale jest jeden warunek Stark.-powiedział

-Warunek?-zdziwiłem się, ale i tak się tego spodziewałem

-Musisz obiecać, że Bucky trafi do organizacji i pozwolisz im go wyleczyć.

-Niech będzie.

To nie była szczera obietnica, mogę się postarać, ale jak na niego spojrzę nie wiem czy się powstrzymam. Wróciłem do warsztatu i znów próbowałem go znaleźć.


𝒁𝒂𝒈𝒖𝒃𝒊𝒐𝒏𝒂 (Część 1)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz