(Nie) Normalny Dzień

165 9 3
                                    

W domu Michael rozmyślał nad całą akcją. Zaskoczyło go przede wszystkim zachowanie Kimiego, który na pozór był małomówny i bezpośredni, a co ważniejsze, zachował się fair względem niego i pogratulował za dobrze wykonaną misję. Skąd taka zmiana nastawienia? A może rzeczywiście nie jest taki zły...

Na następny dzień podczas spożywania śniadania, niespodziewanie usłyszał dzwonek do drzwi. W progu zastał Mię.

- Mogę wejść? - zapytała nieśmiało.

- Pewnie, proszę. Z góry przepraszam za bałagan, ale byłem zbyt zmęczony, by to posprzątać, a dopiero zjadłem śniadanie...

- Nie szkodzi. Z resztą, ja tylko na chwilę. Mam coś dla ciebie.

- W takim razie chodź do kuchni. Tylko tam jest w miarę czysto.

Na te słowa zaśmiała się i usiadła przy stole, na którym położyła białą paczkę wielkości pudełka po butach. W środku znajdowało się trzydzieści tysięcy dolarów. Gdy przeliczył całą kwotę, otworzył usta ze zdziwienia.

- To twoja dola za akcję. Może nie najwyższa, ale zrobiłeś wystarczające minimum.

- To i tak dużo!

- Cieszę się, że taka kwota cię cieszy. Ładnie tu mieszkasz.

- Dzięki - odparł Michael drapiąc się po głowie.

- Sam, czy masz współlokatora?

- Na razie sam, ale może kiedyś... Może będę miał współlokatorkę...

- Życzę powodzenia - uśmiechnęła się Mia. Michael nienawidził, kiedy dziewczyna, która mu się podoba, życzy mu szczęścia w szukaniu drugiej połówki. Dla niego to bardzo demotywujące.

- Ok, ja muszę spadać. Mam jeszcze sporo do załatwienia. Ja cię proszę tylko, byś nie przepił tych pieniędzy.

- Ja nie piję bez okazji - zaśmiał się chłopak i odprowadził ją do drzwi.

- Teraz czekamy, aż wszystko ucichnie, a potem znów uderzamy. Tym razem cel będzie nieruchomy, bo będzie to parking przy kasynie. Celem jest Lamborghini Diablo. Tym razem będzie trudniej się dostać ze względu na kamery i strażników, ale... Damy radę.

- Też tak sądzę.

Mia przekroczyła jedną nogą próg i się zatrzymała.

- To... Do zobaczenia.

- Do zobaczenia.

Po chwili poszła do samochodu i odjechała. Dzisiejszy dzień zapowiadał się na normalny, więc Michael pojechał autobusem do centrum i oddał się ulubionej czynności - oglądanie samochodów w salonach, a ich w Bayview było sporo, więc chłopak miał zajęcie. Za każdym razem, kiedy odwiedzał jakiś salon, chciał wsiąść do każdego samochodu na wystawie, tak też robił jak był mały. Niektóre nawyki potrafią zostać w człowieku do końca życia.

Gdy wyszedł z salonu Toyoty, zauważył znajomą Mazdę RX-7, która należała do Kimiego. Nagle skręciła w uliczkę obok, a zaintrygowany Michael pobiegł w tamtą stronę. Schował się za ścianą i kątem oka dojrzał Icemana wysiadającego z samochodu, a tuż po nim przyjechał czarny Mercedes klasy S, a z niego wysiadł umięśniony latynos z okularami przeciwsłonecznymi na nosie. Kimi trzymał w ręku walizkę, w której na domysł mogły znajdować się pieniądze. Z kamienną twarzą przekazał pakunek, a odbiorca przeliczył pieniądze i z hukiem zamknął walizkę

- Brakuje trzydziestu kafli - syknął na pozór spokojnie.

- Nie wiem jakim cudem, sam liczyłem dokładnie w domu i wszystko się zgadzało - odparł wciąż spokojny Kimi.

- Nie obchodzi mnie to! Obiecaliśmy sobie żadnych oszustw, a ty tą obietnicę złamałeś. Nienawidzę fałszywców!

Latynos wyprowadził szybki cios w brzuch Kimiemu, a ten się zwinął.

- Przy następnej akcji dopłacasz 100 tysięcy albo rozliczę się z twoimi pannami.

Na te słowa zawrzało w Kimim. Z lodowatego, zrobił się ogniście wściekły, jednak nie mógł mu podpaść, bo rzeczywiście był do tego zdolny.

- Jakieś ale? - warknął, po czym sprzedał mu kopa na twarz. Michael nie mógł stać bezczynnie i wziął ze sobą gaśnicę, która wpierw oslepił napastnika, po czym uderzył go z całej siły tą gaśnicą w głowę, na co rosły latynos padł tracąc przytomność.

- Co ty do cholery... Ach! - próbował wydusić z siebie jakieś słowa, ale był za bardzo poturbowany.

- Nic nie mów, tylko wsiadaj. Zawiozę cię do domu.

- Sam sobie poradzę!

- Właśnie widzę. Wsiadaj i mnie nie wkurwiaj! - ryknął Michael, na co Kimi spełnił jego rozkaz.

- Czekaj! Musimy coś z nim zrobić - wtrącił się Iceman.

- Zostaw go. Chcesz mieć więcej kłopotów?

- Już i tak mam ich za dużo.

- W takim razie mi wszystko wyjaśnisz po drodze.

Po chwili ruszyli w stronę domu Kimiego, który naprowadzał Michaela, jak tam dojechać.

- Skoro chcesz wiedzieć, stoczyłem się. Wplątałem się w złe towarzystwo, dla którego teraz pracuję, a raczej pracujemy.

- Mówisz, że te wszystkie akcje...

- Robimy dla nich.

Wyszło na to, że nikt nie dostaje wynagrodzenia, a Mia naraziła Kimiego na kalectwo dla Michaela. Tylko osoba niespełna rozumu mogłaby to zrobić, bądź osoba... Zakochana...

- Muszę Ci coś powiedzieć...

Nie zdążył powiedzieć reszty, bo dojechali do domu Kimiego.

- Co chciałeś?

- W sumie już nic...

Zablokowało go. Nie chciał ponosić konsekwencji, ale też przez myśl mu nie przeszło, by wsypać Mię.

- Hej - zatrzymał jeszcze Iceman chłopaka zanim odjechał - Dzięki za pomoc. Jednak jesteś w porządku.

- Jeśli chcesz, mogę wam pomóc, a gdy to wszystko się skończy, rozstrzygniemy kto jest lepszy.

- Stoi - podali sobie ręce na znak zgody i obydwoje rozdzielili się w swoje strony...

Need For Speed: Night RiderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz