ROZDZIAŁ 22

339 58 55
                                    

     - Nie, Jonghyun, nie możesz tam wejść! - wykrzyknąłem rozpaczliwie, ciągnąc chłopaka za nadgarstek. Niestety on uparcie dążył przed siebie, będąc coraz bliżej zakazanych drzwi. 

     Od obiadu u jego siostry minął już tydzień. Sodam naprawdę cieszy się, że jej brat w końcu sobie kogoś znalazł i nawet odważyła się stwierdzić, iż jesteśmy uroczy. Oczywiście jest niezwykle podekscytowana tym, że Minho jej się oświadczył, a ja podzielam jej szczęście. Sodam jest wspaniałą osobą i zasługuje na wszystko co najlepsze. A Choi wydaje się dobrym mężczyzną, tym bardziej, że popiera mój związek z Jonghyunem. Dzięki temu ma wielkiego plusa u swojej narzeczonej.

- A założę się, że mogę - prychnął i wyrwał się z mojego uścisku, od razu pokonując odległość dzielącą go od ciemnych drzwi. Włożył dłoń do przedniej kieszeni dżinsów i wyjął z niej srebrny kluczyk, który włożył w dziurkę. Przekręcił go dwa razy w prawo, czemu towarzyszył charakterystyczny dźwięk. 

- Chwila... Skąd ty wziąłeś ten kluczyk? Przecież cały czas miałem go przy sobie. 

- Własnie, miałeś to dobre określenie - uśmiechnął się zwycięsko, z premedytacją zaciskając palce na lśniącej klamce. - Wystarczyło parę słodkich słówek, czułe pocałunki, pewne dłonie i kluczyk znalazł się u mnie! Nawet nie zauważyłeś kiedy wydobyłem go z tylnej kieszeni twoich dżinsów. 

- Ty podstępny draniu! Dostaniesz celibat! - wykrzyknąłem i czym prędzej znalazłem się przy drzwiach, tarasując drogę Jonghyunowi. Skrzyżowałem ramiona na piersi i spojrzałem na niego z wyższością. 

- Oj Minnie, daj spokój. Dlaczego nie mogę tam wejść? - spytał, przewracając oczami. 

- Ponieważ jest to osobiste pomieszczenie, do którego nikt nie ma wstępu - mruknąłem, odwracając wzrok.

- Kochanie, pozwól mi tam wejść. 

- Jonghyun, nawet nie próbuj - ostrzegłem, spoglądając na niego groźnie, jednakże chłopak nie baczył na moje słowa i już po chwili zrobił swoją popisową minę szczeniaka, która w jakimś znikomym stopniu zaczęła działać również i na mnie. Widzicie jaki stałem się żałosny? 

- Kochanie - mruknął, zbliżając się do mnie. Ułożył dłonie na moich biodrach, przykładając usta do mojej szyi. Doskonale wiedział, że uwielbiałem, gdy pieścił ją swoimi wargami. - Pozwól mi tam wejść. 

     Delikatnie poruszał wargami, naznaczając moją skórę subtelnymi pocałunkami. Westchnąłem cicho, przymykając na chwilę powieki. 

- Dobrze - mruknąłem, nie będąc do końca pewny swoich słów. W końcu do tego pomieszczenia nie wpuszczałem nikogo, nawet Kibum zawitał tam tylko raz. Wiedziałem, że mogę później tego żałować, ale teraz już nie było odwrotu. 

     Jonghyun odsunął się ode mnie energicznie, a jego usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu, rozjaśniającym całą twarz. 

- Kocham cię! - wykrzyknął i ucałował mnie w nos, na co go zmarszczyłem. - Uwielbiam jak tak uroczo marszczysz nosek. 

- Już tak nie bajeruj, bo mi się niedobrze zrobi - przewróciłem oczami i odsunąłem się z przejścia, aby przepuścić Jonghyuna. Mężczyzna spojrzał na mnie pytająco, a ja kiwnąłem głową w kierunku drzwi, dając mu znać, że może wejść do środka. 

     Jonghyun nabrał powietrze do płuc, a następnie ostrożnie nacisnął na klamkę, uchylając drewnianą powierzchnię. Wszedł do środka, a ja zaraz za nim, zamykając nas w pomieszczeniu. 

     W pokoju panował półmrok, zachowany dzięki grubym, czarnym zasłonom. Mimo iż normalny człowiek miałby problem z dostrzeżeniem detali, ja widziałem wszystko niezwykle dokładnie. 

Dracula || JongTaeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz