ROZDZIAŁ 4

659 70 23
                                    


      Wyszedłem z łóżka, gdy na zegarkach wybiła godzina 7:00. Powinienem zejść na dół i obudzić Jonghyuna, ponieważ o 10:00 otwierał kawiarnie, a stawić musiał się tam o 9:30. Dlatego też z westchnięciem wsunąłem na siebie spodnie z wczoraj i nie robiąc sobie żadnego makijażu, ani nie ubierając zbędnej koszuli, zszedłem na dół. 

       Wszedłem do salonu, gdzie na kanapie spał Jonghyun. Koc miał zawinięty pomiędzy nogami, a jego koszulka podwinęła się, ukazując biodro oraz mięśnie brzucha. Wyglądał bardzo spokojnie kiedy spał, ale przecież większość ludzi jest spokojna podczas snu, więc to żadna nowość. Chociaż na chwilę mogą uciec od codziennych problemów i oddać się w zupełności sennym marzeniom. Tak też robił Jonghyun. Jasne włosy opadały na jego czoło, a wargi miał delikatnie rozchylone. Słyszałem jego oddech oraz ciche pomrukiwania.

      Odwróciłem wzrok od chłopaka i udałem się do kuchni. Wyjąłem z szafki wysoką szklankę, do której nalałem chłodnej wody, a obok położyłem dwie tabletki przeciwbólowe, które zapewne przydadzą się Jonghyunowi, gdy się przebudzi. Wróciłem do salonu i usiadłem na niskim stoliku przed kanapą. Skrzyżowałem ramiona na piersi i westchnąłem. Czas obudzić śpiącego królewicza. 

- Jonghyun księżniczko, pora wstać – mruknąłem. Chłopak poruszył się i mruknął coś niezrozumiale, machając przy tym ręką jakby odpędzał natrętną muchę. 

Podniosłem się z stolika i ukląkłem przed kanapą, jak najbliżej śpiącego osobnika.

- Jonghyun, wstawaj – szturchnąłem go w ramię. Chłopak odepchnął moją dłoń z warknięciem i odwrócił się na drugi bok. 

- Jeszcze chwila mamo – jęknął wtulając się w poduszkę. 

- Czy ja ci przepraszam wyglądam na twoją matkę? – spytałem oburzony. Chłopak otworzył oczy i spojrzał na mnie spod półprzymkniętych powiek. 

- No... nie bardzo. Bardziej jak niezwykle seksowny mężczyzna bez koszulki – mruknął, a na jego ustach pojawił się leniwy uśmiech. Pozwoliłem sobie na odwzajemnienie tego gestu. Ach, ten chłopak czasami bywa taki bezpośredni.  

- To określenie podoba mi się bardziej – stwierdziłem. Nagle Jonghyun zmarszczył brwi, a po chwili otworzył szeroko oczy. Uniósł się do pozycji siedzącej i gwałtownie odepchnął mnie od siebie. Straciłem równowagę, przez co upadłem do tyłu i obiłem sobie tyłek, przy okazji uderzając głową o kant drewnianego stołu. 

- Aish, co ci odwaliło? – warknąłem rozmasowując obolałe miejsce. 

- Prze-przepraszam. Ale... skąd ja się tutaj wziąłem? Znaczy pamiętam, że przyszedłem tutaj razem z tobą i... piliśmy. Cholera. Oczywiste, że za dużo wypiłem i odpłynąłem – mruknął łapiąc się za skronie.

- Masz słabą głowę do picia – powiedziałem podnosząc się z podłogi. – W kuchni masz wodę z tabletkami przeciwbólowymi. Jest 7:26, więc zdążysz wrócić do domu, żeby się względnie doprowadzić do porządku i nie spóźnisz się do pracy. 

- Dzięki, że o wszystkim pomyślałeś – powiedział podnosząc się z kanapy. Przeciągnął się, poprawił koszulkę i poszedł do kuchni mrucząc po drodze jaki to jest głupi. Uśmiechnąłem się pod nosem i podniosłem z podłogi koc, który złożyłem, a następnie ułożyłem na fotelu. 

- Ej Taemin! – usłyszałem krzyk Jonghyuna dochodzący z pomieszczenia, do którego przed chwilą się udał. Skierowałem się w tamtą stronę i zatrzymałem się w drzwiach, opierając o framugę. 

- Tak? – spytałem lustrując chłopaka, który opierał się o blat roboczy za sobą. 

- Czy ja zrobiłem wczoraj coś głupiego? 

Dracula || JongTaeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz