Rozdział 4 - ,,Shouldn't trust him"

3K 142 65
                                    


 ,, Why would you try to blame me for a fool?
I should have never ever ever trusted you"  *

- Skoro skłamał, oznacza to, że ma coś wspólnego z morderstwem. Jeśli skłamał, mówiąc, że podczas wystrzału, był w parku, w tej sprawie również mógł powiedzieć nieprawdę.

- Możesz mieć rację - mruknęła Carter po chwili ciszy.

- Muszę go bacznie obserwować. Thomas na pewno coś ukrywa.

W tym czasie obydwie zerknęłyśmy w stronę stolika, przy którym siedział chłopak, po czym wzięłam duży łyk swojej kawy. 

- Na następnej przerwie  muszę pogadać z Angel, bo teraz nie zdążę. 

Chwilę po tym, jak wypowiedziałam te słowa, zadzwonił dzwonek na lekcje. Teraz miałyśmy mieć matematykę. Carter i ja wstałyśmy, dopiłyśmy nasze kawy, a kubki wyrzuciłyśmy do najbliższego kosza. Miałyśmy udać się w stronę sali matematycznej, znajdującej się (jak na złość) na drugim końcu szkoły. Pogodzone z tym, że i tak się spóźnimy, powolnym krokiem opuściłyśmy stołówkę i ruszyłyśmy korytarzem.

- Angel? Przecież to psycholka.

- No właśnie - rzuciłam jej znaczące spojrzenie - A nawet, gdyby nią nie była, każdy wie, że była wrogiem Lindsay. 

W odpowiedzi Carter pokiwała głową. Resztę drogi spędziłyśmy w ciszy. Gdy znalazłyśmy się pod salą, zerknęłam na zegarek - spóźniłyśmy się raptem trzy minuty, więc źle nie było.  Weszłyśmy do środka, przedtem pukając do drzwi.

- Przepraszamy za spóźnienie - rzekła dziewczyna, która jako pierwsza weszła do pomieszczenia.

Nauczycielka rzuciła nam karcące spojrzenia, a my z miną niewiniątek, zajęłyśmy swoje miejsca - ja obok Chase'a, a  Carter zajęła ławkę pod oknem, którą zawsze dzieliła z nieobecną Reachel.

- Przyszłyście akurat w dobrym momencie. Carter, zostałaś wylosowana do odpowiedzi. Zapraszam pod tablicę. 

Miałam szczęście, że to nie ja zostałam wylosowana. Carter - w przeciwieństwie do mnie - świetnie radziła sobie z matematyką. Z tego powodu odpowiedź tylko polepszyłaby jej i tak dobre oceny, za to u mnie zdecydowanie pogorszyłaby średnią. 

Podczas gdy przyjaciółka zabrała się za rozwiązywanie jakiegoś równania, które dla mnie wyglądało jak zdanie napisane w obcym języku, Chase delikatnie uderzył mnie w ramię. Rzuciłam mu karcące spojrzenie.

- Co? - spytałam.

- Czemu się spóźniłyście? - spytał przyjaciel, patrząc na mnie podejrzliwie.

- Zagadałyśmy się na stołówce i dopiero po dzwonku przyszłyśmy pod salę - wzruszyłam ramionami, po czym zabrałam się za przepisywanie zadania z tablicy. Pani Jenkins i tak mnie nie lubiła i miałam z nią na pieńku, a nie chodziło tylko o oceny. Często się mnie czepiała, a ja nie potrafiłam zachować wtedy spokoju, więc odcinałam jej się, więc od tamtej pory zawsze uważnie mnie obserwowała i gdy powiedziałam tylko jedno słowo, rzucała mi wściekłe spojrzenie. 

Pani Jenkins była nie tylko jedyną szczerze znienawidzoną przeze mnie nauczycielką, ale i jedyną, która ani słowem nie wspomniała o śmierci Lindsay. Reszta kadry nauczycielskiej, z którą tego dnia miałam lekcje, wypowiadała się na ten temat, a większość nie potrafiła normalnie prowadzić lekcji. Jedynie matematyczka pozostała niewzruszona. Albo tego nie okazywała.

- O czym rozmawiałaś z Collinsem? - Chase nie odpuszczał i zadał kolejne pytanie, chociaż dobrze wiedział, że nie chciałam znowu mieć problemów przez nieuważanie na lekcji. - Widziałem, jak się do niego przysiadłaś na długiej przerwie - wskazał an siedzącego w ostatniej ławce chłopaka. Wyglądał na naprawdę przygnębionego, gdyż miał spuszczoną głowę. W dodatku zapewne irytowały go i jeszcze bardziej dołowały te wszystkie ciekawskie spojrzenia, rzucane w jego stronę. 

ShadowOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz