*tydzień później*
*perspektywa Skyler*Przebudziłam się dokładnie piętnaście minut po wybiciu siódmej nad ranem, podejmując decyzję o spakowaniu swoich rzeczy do walizki ze względu na dzisiejsze opuszczenie progów szpitala. Jednak pierwszym zajęciem, które obowiązkowo musiałam wykonać była zmieniana stroju nocnego na ubrania codzienne, którymi w dniu dziesiejszym były kolorowa koszula w kratę z przewagą czerwieni, czarne legginsy, tego samego koloru sznurowane buty na lekkim podwyższeniu oraz ramoneska.
Zakończywszy poranną toaletę, spod ściany wytargałam walizkę, otwierając jej wieko i kolejno pakując wszystkie wyjęte rzeczy do materiałowego kufra.– Witaj, panienko Niebo – w progu drzwi ujrzałam wysokiego, niebieskookiego mężczyznę, który ostatnimi czasy często przebywał w tutejszym miejscu. Wspólnie walczyliśmy z emanującą nudą, zajmując swoje myśli często dość głupimi i niedorzecznymi rzeczami. Niegrzeczne oraz niemoralne, omijaliśmy szerokim łukiem, robiąc wyjątek dla żyjących tutaj nadzwyczaj upierdliwych pielęgniarek, jadąc po krawędzi zdrowego rozsądku z głupotą.
– Witaj, Gumisiu – zaśmiałam się, przetwarzając w myślach nowe przezwisko chłopaka, który w tym momencie zamknął nas w delikatnym, powitalnym uścisku. Zauważyć można było, że niedawno odwiedził on salon fryzjerski, a zbyt krótkie pasma swojej czupryny zdecydowanie działały mu na nerwy. – Nałożyłeś na swoje górne pierze za dużą ilość żelu, a mimo to, twoi podwładni w ilości kilkuset tysięcy nadal żyją swoim życiem? Tak właśnie, Gumisiu – na mojej twarzy kolejny raz zagościł uśmiech, czego odrębnością nie był Andrew.
– W takim razie będę Gumisiowym Batmanem, który zawsze będzie ratował cię ze szponów psychicznego znudzenia z fizycznym przejawem i wyzywał pielęgniarki w niezrozumiały dla nich sposób. Pakujesz się? – w odpowiedzi na jego zapytanie wskazałam dłonią otwartą jeszcze walizkę. Wspólnie dopakowaliśmy pozostałe rzeczy, na koniec wojując z okropnie upartym suwakiem bagażu. – Dzisiaj ja cię odbieram, bo twoja mama miała jakąś ważną sprawę do załatwienia i poprosiła, abym po ciebie przyjechał. Powiedziała, że postara się jak najszybciej wrócić do domu – odparł spokojnym głosem, co rozwiało moje wątpliwości w sprawie braku swojej rodzicielki. – Idziemy, Aniołku? – zmieniwszy temat, po moim zatwierdzeniu propozycji zabrał walizki, idąc ze mną ramię w ramię do recepcji w celu odebrania wypisu.
***
Po około dziesięciu minutach drogi zatrzymaliśmy się na parkingu marketu, ponieważ ciemnowłosy chłopak stwierdził, że musi kupić coś do jedzenia. Po zapytaniu czy mogę zaczekać w samochodzie, zostałam niemal zbesztana jego wzrokiem, co najprawdopodobniej miało przejawiać niezadowolenie męskiej części naszej ekipy. Chcąc, czy nie chcąc, musiałam z nim iść.
– Potrzebujesz czegoś jeszcze? – zapytał, kierując się na linię kas ze znakomitym refleksem omijania regałów promujących proszek na przecenie. Zaprzeczyłam jego zapytaniu, z uśmiechem obserwując kiedy kamienny wyraz twarzy zajmował nędzną chudzinę Biersack'a nawet przy półkach utrzymujących kawałki świeżo krojonego i smacznie wyglądającego tortu o różnych smakach. – Ej, ale zjemy teraz te bułki, nie? Bo przyznam, że troszkę głodny jestem – chłopak wskazał na drożdżówki przepełnione jagodowym nadzieniem. Z pozoru mizerny wizerunek niebieskookiego nie przejawiał jego zamiłowania do słodyczy, co było zupełną przykrywką i strzałem w ciemno. Andy tak kochał słodkie, że na jego widok oczy świeciły mu się płomieniem niemal jaśniejszym od rozświetlacza jednej z wytapetowanych sióstr Kardashian. Jednak pompowane bułki, chińskie żarcie z mikrofalówki w trzy minuty bądź tajskie z piekarnika w pięć i tłuste mleko omijał szerszym łukiem, niż wierzące staruszki omijały jego. O figurę dbał nadal, jednak chwile załamania, czy też zwyczajne momenty swojego życia zapełniał rozkoszą płynącą z cukrów.
CZYTASZ
My Heart Is Beating For You | Andy Biersack ✔
FanfictionOPUBLIKOWANE W CAŁOŚCI. Mam marzenia. Z resztą, jak każdy człowiek. Normalny człowiek. Mam dwadzieścia lat. Całe życie przede mną! Lecz co po tym, skoro wiem, że mój żywot niebawem dobiegnie końca? Niewydolność serca nie jest bajką, w której żaba za...