Podczas wczorajszego spaceru, którego celem był wynajmowany przez nas pokój w ośrodku bardzo miłego pana Walters'a, wspólnie z chłopakami ustaliliśmy, iż dzisiejszy dzień również spędzimy w swoim towarzystwie, zapuszczając się w miasto oraz ostatecznie lądując w miejscu, gdzie moglibyśmy zjeść coś dobrego. Do swojej listy dopisaliśmy również wędrówkę wzdłuż ulicy obstawionej różnego rodzaju straganami, bowiem miała mieć miejsce pewna rocznica, co tutejsze władze zamierzyły uczcić różnorodnymi występami, targowiskami czy pokazem fajerwerek. Ciekawy pomysł, możnaby pomyśleć.
– I ty tak możesz? Przecież to tak buczy, że zaraz sam Hitler z grobu wstanie – na słowa chłopaka lekko wzruszyłam ramionami, bowiem nie podzielałam jego zdania, gdyż odgłos obijającego się o kaloryfer łóżka nie rozpraszał ani nie wyprowadzał mnie z równowagi, czego nie można było powiedzieć o Andy'm, który nadzwyczaj przeżywał zaistniałe zjawisko. – Idę do właściciela, dłużej nie wytrzymam.
Na potwierdzenie swoich słów, niebieskooki prędko zerwał się z rogu posłania, żywiołowym krokiem zmierzając do drzwi oraz równie energicznie je otwierając, po czym znikł z mojego pola widzenia. Zauważając, że moja obecność nie była mu potrzebna do załatwiania spraw, nałożyłam na siebie przygotowane wczoraj odzienie, następnie rozczesując włosy oraz traktując rzęsy tuszem, co z dnia na dzień, w moim odczuciu, stawało się coraz bardziej niepotrzebne.
– Widzi pan, to łóżko tak uderza o kaloryfer czy inne białe urządzenia grzewcze, że ja zaraz szalonej nerwicy dostanę! – spostrzegłszy w progu pobudzonego chłopaka, u którego boku stał z lekka zaspany i zmieszany właściciel posesji, kiwnęłam głową, odkładając trzymaną w ręce maskarę do saszetki oraz podchodząc bliżej stołu z zamiarem zalania herbaty.
– Może też chce odtańczyć godową maskaradę? – wdzierający się na twarz mężczyzny uśmiech, zdecydowanie nie działał na Andy'ego w spokój kojący, co można było dostrzec poprzez ruchomą na jego twarzy kostkę. Ostatecznie jednak przychylność zatrzymała się po stronie wokalisty w postaci zmiany ustawienia łóżka, z czego był bardzo ucieszony i z radością pożegnał zmieszanego nadal właściciela.
Po odstawieniu elektrycznego czajnika na jego miejsce, spojrzałam na czarnowłosego z uniesionymi brwiami, bowiem ten, tańcząc typowo po afrykańsku oraz śpiewając piosenkę z Króla Lwa, wybierał z walizki ubrania. Z lekką dezorientacją powstałą przez zaistniałą sytuację usiadłam na krześle, przybliżając do siebie kubek z herbatą oraz krojąc w plasterki pomidora. Swoją drogą, wyglądało to dość zabawnie.– Ej, co ty robisz? Przecież mieliśmy zjeść śniadanie na mieście – ubrany jak zwykle w czarny zestaw Andy ilustrował to ruch mojej ręki, to pomidora, a ostatecznie moją twarz, starając sobie uzmysłowić wykonywane przeze mnie czynności. Ze zmarszczonymi brwiami spojrzałam na niego, oznajmiając, iż do mojego umysłu dotarła informacja, że mieliśmy iść zwiedzać miasto oraz kupować pamiątki, a jedyne jedzenie, z którego mielibyśmy skorzystać miałoby być w porze obiadowej. – Czekaj, daj mi chwilę. Może dwie.
Po wypowiedzeniu tych słów, niebieskooki sięgnął do kieszeni spodni po telefon, wybierając numer pewnie do jednego z pozostałych członków zespołu, oczekując znajomego głosu po drugiej stronie. Po chwili rozmowy z Jake'iem, bo tak wywnioskowałam z używanych przez niego zwrotów, Andy nadal pozostał przy swoim stwierdzeniu, potwierdzając je słowami gitarzysty, przez co skrojonego pomidora wrzuciłam do pudełka transportowego w akompaniamencie ogórka oraz sałaty i byłam gotowa do wyjścia.
Dojazd na miejsce spotkania zajął nam około ośmiu minut, a dodatkowe dziesięć przeznaczyliśmy na przejście alejkami, bowiem zaparkowanie samochodu w samym centrum Nowego Yorku graniczyło z cudem, przez co dzielący nas dystans musieliśmy pokonać piechotą. Zauważywszy przy wejściu do lokalu resztę chłopaków, lekko przyspieszyliśmy kroku ostatecznie stając przed nimi oraz witając się.
CZYTASZ
My Heart Is Beating For You | Andy Biersack ✔
FanficOPUBLIKOWANE W CAŁOŚCI. Mam marzenia. Z resztą, jak każdy człowiek. Normalny człowiek. Mam dwadzieścia lat. Całe życie przede mną! Lecz co po tym, skoro wiem, że mój żywot niebawem dobiegnie końca? Niewydolność serca nie jest bajką, w której żaba za...