*perspektywa Andy'ego*
Czas swojego spoczynku zakończyłem równo z wybiciem godziny dwunastej pięćdziesiąt sześć i gdyby nie to, że na czternastą umówiłem się z perkusistą solowego projektu The Shadow Side, potocznie zwanym jako mój przyjaciel, pewnie leżałbym dalej, obwiniając się już kolejny raz, jakim jestem idiotą, że nie potrafię wyznać swoich uczuć osobie, na której cholernie mi zależy. Na dodatek wszystkiego, mój telefon postanowił przypomnieć o swojej obecności, a dokładniej o chęci czyjegoś kontaktu ze mną. Nie patrząc na jego wyświetlacz, odebrałem połączenie, przystawiając urządzenie do ucha.
– Tak? – zacząłem nieco ospałym głosem.
– No nie mów, że dopiero wstałeś. Za godzinę się widzimy, nie zapomnij. Ja w tej sprawie dzwonię, bo nadal nie ustaliliśmy, gdzie mamy się spotkać – po drugiej stronie usłyszałem radosny głos Beaux'a, przeżuwającego zapewne drugie śniadanie.
– Astro Coffee Shop? Na Michigan Ave, całkiem przystępna kawiarenka. Napijemy się kawy, pogadamy – odparłem bez większego entuzjazmu. Nadal chciałem spać.
– Wolałbym jakiś bar, żeby chociażby się napić czegoś dobrego.
– Bar odpada, muszę być trzeźwy – ospale podniosłem się z łóżka, podchodząc do szafy, aby zmienić koszulkę, która pełniła funkcje pidżamy na coś, w czym mógłbym się pokazać ludziom. – Nigdy nie wiadomo, co się stanie.
– Normalnie nie ten Andy, którego znałem. Kto cię podmienił?!
– Życie mnie podmieniło. Pasuje ci ta kawiarnia, czy wolisz park? – zapytałem, wyjmując z mebla czarną koszulę z różnorodnymi wzorami oraz tego samego koloru spodnie z dziurą na kolanie, po czym przystąpiłem do niefortunnego odziewania swojego ciała w przygotowane rzeczy.
– Niech będzie ta kawiarnia. Idę się szykować, cześć.
– Pa – zakończyłem połączenie, rzucając telefon na łóżko.
Dopełniłem czynność ubierania, wychodząc z pokoju oraz kierując się w stronę kuchni, z zamiarem przygotowania śniadania. Ze względu, iż mój współlokator wybył na spotkanie ze swoim zespołem, o którym mówił przez ostatnie kilka dni, miałem całe mieszkanie tylko dla siebie, lecz nie było mi dane leżakowanie na kanapie, ze względu na spotkanie z Beaux'em.
Po zilustrowaniu zawartości lodówki, stwierdziłem, że przygotuję na szybko rogala z syropem klonowym i dodam szklankę herbaty. Stworzyłem danie poranka, zmierzając do jadalni oraz zaczynając w dość szybkim tempie je zjadać.
Kiedy talerz był już pusty, odstawiłem go do zlewu, a ujżawszy, że zegar ścienny wskazuje godzinę pierwszą trzydzieści osiem, przebiegłem do przedpokoju, nasuwając na stopy czarne vansy oraz wychodząc z mieszkania, uprzednio je zamykając i kierując się w stronę auta.
Po upływie piętnastu minut dotarłem na miejsce, parkując samochód na dołączonym do kawiarni parkingu. Zakluczyłem go, wchodząc do wnętrza pomieszczenia oraz odnajdując wzrokiem stolik, przy którym siedział Beaux, ubrany w biało-szaro-czarną koszulę w kratę oraz przylegające spodnie koloru ciemnej szarości.– Hej, stary – żwawym krokiem podszedłem mężczyzny, witając się w typowo męski sposób.
– Hej, siadaj. Nie zamawiałem nam jeszcze nic, bo chciałem na ciebie zaczekać. Podobno masz jakąś ważną sprawę do załatwienia ze mną.
– No fakt, jest dość ważna. Bynajmniej dla mnie. Espresso może być? – zapytałem, ilustrując menu kawiarni przystrojone w okładkę imitującą wizerunek drewna. Chłopak przytaknął na moje zapytanie, układając łokcie na blacie oraz podpierając twarz dłońmi i czekając na moje wyjaśnienia. – Najpierw zamówmy, potem wnikliwiej ci o tym opowiem. Ja stawiam – odparłem, podnosząc lewą rękę do góry, na znak zawołania personelu. W chwilę tuż obok mnie zjawiła się długonoga blondynka, która przyjąwszy zamówienie, odeszła w kierunku lady.
CZYTASZ
My Heart Is Beating For You | Andy Biersack ✔
FanfictionOPUBLIKOWANE W CAŁOŚCI. Mam marzenia. Z resztą, jak każdy człowiek. Normalny człowiek. Mam dwadzieścia lat. Całe życie przede mną! Lecz co po tym, skoro wiem, że mój żywot niebawem dobiegnie końca? Niewydolność serca nie jest bajką, w której żaba za...