Poprzedni dzień, a tym samym ostatni i kończący nasz pobyt w Nowym Yorku wszyscy zapamiętaliśmy zdecydowanie najlepiej. Różnorodne atrakcje, momenty zaskoczenia czy też po prostu wspólne spędzanie czasu zakończyliśmy nieco po północy, wycieńczeni wracając do pensjonatu wspólnie z chłopakami, którzy na szybko wynajęli dwa pokoje, bowiem w miejscu ich poprzedniego noclegu rezerwacja dobiegła końca. W sprawie wieczornych rozmów ograniczyliśmy się jedynie do przekazania godziny wyjazdu, a także życzenia sobie dobrej nocy, po czym rozeszliśmy się do pomieszczeń.
Po ponad ośmiu godzinach snu mój wewnętrzny budzik zaczął grać najbardziej huczną muzykę, wybudzając mnie oraz karząc iść wpierw do łazienki, a następnie po śniadanie, co wykonałam najciszej jak potrafiłam, zwracając uwagę na nadal śpiącego Andy'ego. W mniej niż dziesięć minut doprowadziłam swoje włosy oraz twarz do ładu, następnie również odziewając ciało w lekko cieplejsze ubrania, gdyż temperatura w Ameryce na odcinku, który mieliśmy pokonać, według pogody, nie powinna przekroczyć 60°F. Dzisiejszy dzień zdecydowanie był momentem, w którym na nowo musiałam przeprosić się z bluzami, a przyzwyczaić do znanego "zimno mi".
Zabrawszy z kuchni na piętrze wszystkie nasze artykuły, powróciłam do pokoju, opracowując plan wykorzystania ich całości do śniadania, co do bardzo trudnych rzeczy nie należało, biorąc pod uwagę ostateczną ilość produktów. Z pomocą pieczywa, resztki masła oraz pomidorów wykonałam średnio pożywny posiłek, następnie zalewając herbatę wrzątkiem i czekając, aż sen niebieskookiego dobiegnie końca.– Patrz, trafiliśmy idealnie, nadal śpi. Cześć, Skyler – uśmiechnięty od ucha do ucha Ashley w akompaniamencie Jinxx'a oraz CC'ego wszedł do naszego pokoju, trzymając w dłoniach wiadro wody, a także spoglądając mściwie na podróżującego w chmurach niebieskookiego. Nim zdążyłam spostrzec, cała zawartość naczynia wylądowała na nieświadomym chłopaku, a radosne okrzyki pozostałych mężczyzn owiały wszystkie ściany pokoju. Zarówno z roześmiania, bezradności i wstydu kolejny raz odwróciłam się w drugą stronę, kontynuując przygotowywanie śniadania oraz wyciąganie torebek z herbatą z kubków.
– Mogę ich zabić?! – lekko poddenedwowany i przemoknięty Andy podniósł się z łóżka, chwilę później biegnąc za chłopakami oraz, z tego co usłyszałam, okładając ich poduszką. Ciesząc się, iż to nie ja byłam na miejscu wokalisty, w spokoju zaczęłam spożywać swoją część posiłku, równocześnie przeglądając nowości w mediach społecznościowych.
– Skyler! Ratuj! On mnie bije! – jęczący głos Jake'a dobiegł do moich uszu, jednak nie zwróciłam zbytniej uwagi ani na jego tonację, ani na jakiekolwiek jego występowanie, wciąż zatracając się w swoim świecie. Prawdą było, że głupie zabawy starszych chłopaków nie interesowały mnie na tyle, aby dołączać do nich, a tym bardziej nieść im pomoc.
Gdy zawartość talerza ostatecznie i całkowicie wylądowała w moim żołądku, odsunęłam w prawą stronę użyte naczynia, pewnie układając łokcie na stole oraz postanawiając napisać krótką wiadomość do mamy, której powrót również był planowany na dzień dzisiejszy. W treści SMS'a zawarłam wszystkie potrzebne mi informacje, wysyłając go, a następnie odkładając urządzenie w bezpieczne miejsce, bowiem postanowiłam dokończyć pakowanie naszych rzeczy do walizek, by wyjechać nieco wcześniej.– Śniadanie masz na stole, ale najpierw się przebierz, tu masz przygotowane ubrania – siedząc w kucki nad walizką, a także czując obecność Andy'ego w pokoju, poinformowałam go pobieżnie o pozostałych do wykonania czynnościach, następnie uzupełniając bagaż o środki czystości, które równocześnie były ostatnią rzeczą do spakowania. Jednak, jak to przeważnie bywa, mimo starannego pakowania zawartość torby na kółkach okazała się większa niż w momencie zabierania jej do Nowego Yorku, przez co siadanie na niej, ugniatanie, skakanie czy spłaszczanie ciężarem swojego ciała stały się czynnościami najbardziej pożądanymi w bieżącym momencie, tak samo jak finalne zasunięcie bagażu przez niebieskookiego. Zdobycie najwyższego szczytu, możnaby powiedzieć.
Po dopełnieniu wszystkich pozostałych spraw, w tym dojedzeniu kanapki przez Andy'ego, wysuszeniu włosów, zniesieniu walizki wraz z mniejszymi bagażami do samochodu, a także pożegnaniu się z właścicielem i życzeniu wszystkiego dobrego na nadchodzące święta oraz Nowy Rok, trzymając się za ręce wyruszyliśmy do auta, następnie zapełniając sobą jego wnętrze i odjeżdżając z posesji w kierunku Detroit. Zaplanowana przez nas wczorajszego wieczoru droga wliczała do swojego czasu dwa lub trzy postoje, biorąc pod uwagę nieco ponad dziewięciogodzinny dystans dzielący nas od stałego miejsca zamieszkania, jednak ta liczba nie przerażała ani mnie, ani chłopaka, bowiem podróże samochodem były nadzwyczaj przez nas lubiane.
CZYTASZ
My Heart Is Beating For You | Andy Biersack ✔
FanficOPUBLIKOWANE W CAŁOŚCI. Mam marzenia. Z resztą, jak każdy człowiek. Normalny człowiek. Mam dwadzieścia lat. Całe życie przede mną! Lecz co po tym, skoro wiem, że mój żywot niebawem dobiegnie końca? Niewydolność serca nie jest bajką, w której żaba za...