12. Dlaczego?

34 4 0
                                    

*3 miesiące później, perspektywa Skyler*

Ze względu, iż kilkumiesięczna rehabilitacja w idealny sposób oddawała swoje efekty, lekarz prowadzący moją kartotekę postanowił o wypuszczeniu mnie do domu. Fakt, szpital nie był miejscem, w którym wyjątkowo bardzo lubiłam przebywać, jednakże spędziłam w nim pewną cząstkę swojego życia. Ciągłe zabiegi, obserwacje i ostatecznie przeszczep... Odnośnie tego, codziennie bacznie przeglądałam portale społecznościowe, poszukując wzmianki o szczodrym geście Andy'ego, jednak takowa nie ujrzała światła dziennego. Może po prostu myślą, iż on nadal żyje oraz przygotowuje w zaciszu piosenki do nowego albumu, dodatkowo planując trasy koncertowe na najbliższe miesiące. Szczerze, sama do tej pory nie wiedziałam, co tak naprawdę działo się z wokalistą.

– Gotowa? Mam już wypis – w progu sali ujrzałam sylwetkę swojej rodzicielki, radośnie machającą kawałkiem papieru. Przytaknęłam głową w odpowiedzi, zarzucając na ramię spakowaną torbę. Poczekałam na swoją rodzicielkę, po czym wspólnie opuściłyśmy pomieszczenie, kierując się do wyjścia ze szpitala.

– Ja śnię... – wypowiedziałam dość cicho, zauważając przed szpitalem nikogo innego, jak Andy'ego. Bez zastanowienia zrzuciłam z ramienia torbę, zostawiając ją na środku korytarza oraz biegnąc w kierunku chłopaka o niebieskich tęczówkach, który w ostatnim czasie wywołał dość duże zamieszanie w moim życiu. Ze łzami w oczach zawiesiłam się na jego szyi, mocząc przy tym świeżo wypraną koszulkę, której lawendowy zapach nadal unosił się w powietrzu.

– Przepraszam – wyszeptał, przyciągając mnie bliżej siebie oraz wplatając jedną dłoń w moje włosy i zaciskając ją w pięść. Przez panującą między nami bliskość mogłam poczuć rytm jego serca, który był porównywalny do tego występującego po dużym wysiłku.

– Głupku, nie rób tak nigdy więcej – lekko uderzyłam go pięścią w plecy, siorpiąc nosem. Równocześnie byłam na niego zła, ale za wszelką cenę chciałam go mieć jak najbliżej siebie.

–Nie zrobię – wypowiedział przez łzy, całując czubek mojej głowy. – Boże Święty, nie chcę cię już nigdy więcej stracić – na głos ratowniczki, stojącej przy wejściu do szpitala z pacjentem lekko odsunęliśmy się w bok, nadal trwając w uścisku. – Wrócimy do domu? Porozmawiamy na spokojnie – zaproponował, ocierając nosem o moje ucho. Przytaknęłam lekko głową, spoglądając w stronę recepcji oraz czekając, aż rodzicielka załatwi wszystkie sprawy. Po chwili podeszła do nas, ilustrując wzrokiem sylwetkę Andy'ego oraz tłumacząc się, iż nie maczała w tym palców. Usłyszawszy, że będzie czekać na nas w samochodzie, z lekkim uśmiechem przybliżyłam się do niebieskookiego, kładąc jedną dłoń na jego twarzy oraz delikatnie gładząc ją kciukiem. Niepewnie przybliżyłam swoją twarz do tej należącej do czarnowłosego, łącząc nasze usta w niepewnym pocałunku, po czym spojrzałam w jego oczy, które wyrażały nieokreśloną radość. Uśmiechnęłam się na ten gest, chwytając dłoń chłopaka oraz zmierzając w kierunku auta swojej rodzicielki.


***

Po dotarciu do mieszkania i wstępnym rozpakowaniu walizki z pomocą niebieskookiego, rodzicielka oświadczyła mi, że ma nas odwiedzić ciocia Suzanne wraz ze swoją siedmioletnią córką Kay, która była najbardziej uwielbianym przeze mnie dzieckiem. Niska brunetka o zielonych oczach zawsze potrafiła pocieszać i wspierać oraz mówiła to, co myślała, nie biorąc pod uwagę żadnych konsekwencji. Dziewczyna żywioł, krótko mówiąc.

– Kochanie, pomożesz mi? – usłyszawszy głos swojej mamy dochodzący z kuchni, gestem ręki oświadczyłam Andy'emu o wyjściu z pokoju, po czym udałam się do wspomnianego wcześniej pomieszczenia. – Zaniesiesz to do salonu? Ciocia zaraz przyjedzie – oznajmiła, nakładając na ozdobny talerz kawałki mojego ulubionego wypieku. Z uśmiechem chwyciłam półmisek w swoje dłonie, obracając się na pięcie oraz kładąc naczynie na niskim, drewnianym stoliku. – Możesz jeszcze ustawić talerzyki ustawić. Swoją drogą, Andy zostaje z nami?

My Heart Is Beating For You | Andy Biersack ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz