Nastał nowy dzień. Maragret zasnęła na stojąco a jej głowa swobodnie opadła w dół. Sznur na jej nadgarstkach poraniły ją aż do krwi i przesiąkł nią co rozluźniło nieco ręce. Spała jak zabita. Gdy Sparrow wszedł do swojej kajuty poczuła niemal od razu zmęczenie i padła.
Z podpokładu wychodziła mozolnie załoga. Jeden po drugi ziewali i rozciągali się i patrzyli na morze. Nadal spokojne. Turner wyszedł jako ostatni z wiadrem u boku. Podszedł do prawej burty i przywiązał go do sznura. Rzucił do wody i zaczął ciągnąć za niego. Było pełne. Odwiązał go i podszedł do dziewczyny. Chwycił za boki przedmiotu i wylał całą jego zawartość na nią.
-Czas stawać- powiedział melodyjnie i rzucił wiadro na podłogę.
Margaret dopiero po chwili przeraźliwie pisnęła i wybudziła ze snu.
-Co się, na sto czortów, dzieje?!- wywrzeszczała.
-Kąpiel.- Machnął ręką Henry.
-Sam się umyj piracie- warknęła i spojrzała na niego spod rzęs.
-Wybacz, ale ja to zrobiłem wczoraj- odparł i podszedł bliżej dziewczyny.
Odwiązał ją z masztu i wyciągnął za pasa swój nóż. Obszedł dziewczynę od tyłu i rozciął jej węzły.
Gdy poczuła jak jej ręce opadły swobodnie spojrzała na nie i spróbowała je rozmasować. Syknęła. Miała ślady po "kajdankach". Henry to zauważył popchnął dziewczynę każąc jej iść pod pokład. Margaret nie chcąc się kłócić posłusznie zeszła w dół schodów i podążała za Henrym.
Po kilku minutach zatrzymali się przy drzwiach i weszli do pomieszczenia. Chyba miała to być lecznica, ale powstało skupisko wszystkiego. Znaleźli stół oraz krzesła i usiedli na nim. Jednak Turner nie zabawił na nim za długo bo poszedł w kierunku licznych pudeł i zaczął szukać czegoś do odkażania i materiału do zabandażowania.
Margaret poczuła się dziwnie. Pierwszy raz ktoś opatruję jej rany. Zawsze sama sobie radziła z tą czynnością i nawet łzy nie uroniła.
Po kilku minutach Henry wrócił do dziewczyny i położył niezbędne rzeczy na stół.
-Pokaż mi ręce- powiedział i wyciągnął do niej dłoń.
Zawahała się. Jeśli to zrobi każe jej zdjąć bransolety a tam znajdowały się strzępki jej przeszłości.
-Proszę pokaż mi dłonie- powiedział łagodnie.
Nadal trzymał rękę nad stołem. Spojrzała na nią. Niemal czuła jakieś bijące ciepło od niego a jego głos ukoił jej nerwy.
Bardzo powoli, z drżącymi rękami podała mu prawą dłoń. Chłopak delikatnie przyciągnął bliżej siebie ranę i zaczął zdejmować jej bransolety. Odwróciła głowę. Nie chciała ich widzieć. Za dużo wycierpiała jak na młode lata.
Gdy Turner ściągnął ostatnią bransoletkę i odwrócił nadgarstek od wewnętrznej strony zobaczył wiele wypalonych blizn. Zupełnie jak u Jacka.
-Kto ci...
Nie dokończył, ponieważ Margaret wyrwała nadgarstek z jego objęcia i próbowała ukryć pod stołem. Z nerwów przegryzła wargę aż poczuła metaliczny smak krwi.
-Nie powinienem pytać- powiedział Henry.- Daj mi się opatrzyć- poprosił.
Dziewczyna wyciągnęła spod mebla swoje ręce i ponownie położyła je na otwartych dłoniach szatyna. Teraz bez pytania odkaził rany i zawiązał je materiałem.
Chciała już zabrać ręce, ale poczuła lekki uścisk na jednej z nich. Spojrzała na chłopaka. Nadal patrzył na jej blizny po oparzeniu. Wiedział, że to nie przypadkowe rany. Wyrwała dłoń i wyszła z pomieszczeni. Sama nie wiedziała gdzie. Byle jak najdalej od Turnera.
CZYTASZ
Margaret Sparrow- Przeklęte wody
FanfictionSiedemnastoletnia Margaret wiodła spokojne życie złodziejki gdy pewnego razu dostała bardzo niebezpieczne zlecenie. Miała ukraść pewną mapę, która podobno prowadziła do skarbu Trytona. Kiedy miała oddać przedmiot została schwytana przez okoliczną st...