Podparł się łokciami drewnianej obręczy od strony bakburty i spojrzał w niebo. Mimo swoich lat nadal posiadał chłopięce marzenia. Jedno się spełniło i nie chciał dopuścić by było inaczej. Bardzo długo pracował na swoje stanowisko i nigdy by go nie oddał. Lecz teraz patrząc w te gwiazdy wachał się. Nadal w głowię miał te oczy. Czarne jak węgiel ślepia, które wydawały się puste. Tylko dlaczego?
Zmarszczył brwi. Czemu myśli o tej złodziejce? Powinien ją złapać i od razu wykonać wyrok. Przed podróżą dostał nawet pisemną zgodę gubernatora, więc działał zgodnie z prawem.
-Komodorze!- zasalutował żołnierz.
James westchnął i odwrócił się w stronę mężczyzny. Podparł się barierki i skrzyżował ramiona na piersi.
- Melduj- rozkazał chłodnym głosem.
-Kapitan prosi do swojej kajuty- powiedział. Smith czuł w jego głosie lęk.
-Przekaż, że zaraz przyjdę.
Żołnierz pokiwał głową i odmaszerował na swoje stanowisko. James zdjął z głowy kapelusz i chwycił w jedną dłoń. Odchylił głowę za barierkę i zamknął oczy. Na morzu mógł wreszcie znaleźć spokoju i ubłaganą ciszę.
Oderwał się od beli i nałożył kapelusz. Poprawił swój mundur i złączył swoje palce za sobą. Wyprostował się i dumnym krokiem pomaszerował w stronę kapitana.
Gdy chciał zapukać w oszklone drzwi kajuty usłyszał jakby śpiew. Oddalił się od powłoki drewna i rozejrzał się po pokładzie. Niczego nie zauwarzył. Może mu się zdawało. Ponownie chciał podejść do pomieszczenia, ale znów usłyszał lekki niczym piórko głos. Teraz na pewno mu się nie zdawało. Podszedł do sterburty i położył ręce na barierce.
-Co to jest?- spytał.
Nie chciał uwierzyć w to co widzi. W wodzie pływały syreny. Piękne boginie przeklęte swoim darem. Myślał, że to mit. Zwykła morska legenda. Jednak przeliczył się i to bardzo. Wychylił się jeszcze bardziej. Nagle z morza wynurzyła się kobieta. Była bardzo podobna do...
-Złodziejka- pomyślał.
Kobieta sporzała na mężczyznę i uśmiechnęła się pod nosem. Podpłynęła bliżej statku i płynęła razem z nią. Bardzo wolno.
-Co porabiasz żeglażu?- spytała.
-Nawet głos mają podobny- pomyślał.- Szukam kogoś- powiedział.
-A kogóż to? Czyżby wybranki?
-Bardziej złodziejaszka.
-Który jest kobietą- to nie było pytanie.
-Być może- uśmiechnął się pod nosem.
Syrena zaśmiała się i odwróciła wzrok. James patrzył na każdy jej ruch. Czyżby podświadomość plątała mu figle?
-Żołnierzyku a może wskoczysz do wody?- zaproponowała i spojrzała mu prosto w oczy.
Komodor jakby w transie wykonał jej polecenie. Zdjął z siebie kapelusz, perukę rzucił w kąt, zdjął płaszcz i te nie wygodne buty. Jego włosy przydługawe zawiązane wstążką mogły nareszcie odetchnąć. Wszedł na belkę i spojrzał w dół. Surena uśmiechała się słodko do żołnierza i zachęcała go do skoku. Mężczyzna nabrał głębokiego wdechu i skoczył do wody na tak zwaną "główkę".
Gdy poczuł jak uderza w tafle wody wypłyną na powierzchnię i zaczął się rozglądać za piękną nieznajomą.
-Żołnierzyku tutaj!- uślyszał nawoływanie.
Spojrzał na wprost siebie i faktycznie była tam ona. Podpłyną do niej i spojrzał na jej twarz. Idealna. Mimo małej skazy nie było niczego do narzekania. Twarz arystokratki. Wdzięk samej królowej a głos jak u bogini.
-I co teraz?- spytał z małym uśmieszkiem.
Syrena zaśmiała dię krótko i podpłynęła do Jamesa. Gdy znalazła się przy nim przybliżyła swoją twarz tak blisko, że mężczyzna ppczuł lekki dotyk jej warg na jego. Kobieta zaczęła jeździć palcem po klatce piersiowej komodora patrząc mu cały czas w oczy.
-Na to co bardzo lubie- odpowiedziała.
Sam nie wiedział co miała na myśli dopóki go nie pocałowała. Oddał pocałunek z większym zaangażowaniem. Obiął ją w pasie i strała się do niej jak najbardziej zbliżyć, o ile to było możliwe.
Syrena położyła dłonie na barkach komodora i powoli zaczęła go zniżać pod wodę. James nie czuł tego. Pocałunek odebrał mu racjonalne myślenie i podniecił go do tego stopnia, że stracił głowe. Kobieta wiedziała co zaraz nadejdzie.
Gdy znaleźli się całkowicie pod wodą mężczyzna dopiero oprzytomniał i chciał się już wynurzyć, ale syrena trzymała go mocno za ramiona. Począł się wyrywać by ocalić swoje życie. Kobieta zaśmiała się z naiwności mężczyzny i schodziła z nim coraz niżej.
Kiedy James był w połowie świadomy zobaczył jak twarz dziewczyny zmienia się. Pojawiły się kły a oczy zmieniły barwę na intensywną zieleń. Kobieta krzyknęła przeraźliwie i gdy chciała już ugryść jego szyje obudził się. To był jedynie sen, zwykły sen.
Usiadł na swoim hamaku i rozejrzał się dookoła. Był na wojskowym statku i żeglował na poszukiwanie złodziejki i mapy.
-Komodorze!
James przetarł ręką swoje oczy i nie patrząc na żołnierza wykonał jeden prosty ruch ręki, który oznaczał, żeby mówił.
-Porucznik Rockwood prosi o natychmiastowe przyjście do kajuty.
-Powiedz porucznikowi, że niebawem przyjdę.
-Ależ komodorze...
-Wykonać- krzyknął James.
-Rozkaz Komodorze!
Żołnierz oddalił się a James zaczął masować palcami swoje skronie. To był jeden z najbardziej dziwacznych snów jakie kiedykolwiek miał. I jeszcze tak bezimienna dziewczyna. Dlaczego mu siè przyśniła?
Westchnął głosno i zaczął się ubierać. Musiał się dowiedzieć o tej dziewczynie jak najwięcej. Dlaczego tak go intrygowała? Czyżby to przez te niesamowite oczy? A może przez kuszące ciało? Sam nie wiedział. Jednak gdy tylko wszedł na pokład statku nałożył maskę obojętności i ruszył do wykonywania swoich obowiązków.
CZYTASZ
Margaret Sparrow- Przeklęte wody
FanfictionSiedemnastoletnia Margaret wiodła spokojne życie złodziejki gdy pewnego razu dostała bardzo niebezpieczne zlecenie. Miała ukraść pewną mapę, która podobno prowadziła do skarbu Trytona. Kiedy miała oddać przedmiot została schwytana przez okoliczną st...