Maraton!!! 2/2
Henry, gdy wpadł do wody, wypłynął na powierzchnie i zaczął się rozglądać za dziewczyną. Nurt rzeki powoli słabnął.
-Margaret?! Margaret?! Jack?! Gibs?!
Nie dopowiedział mu nikt, zaczerpnął i zanurkował. Rozejrzał się pod woda i zauważył ją. Kobietę w brązowych włosach, która miała trudności z oddychaniem. Podpłynął do niej i chwycił za jej talię. Dziewczyna przestraszyła się, bała się- przez zakrywające przez jej twarz włosy, nie widziała kto ją trzyma. Dopiero, gdy byli na powierzchni i zaczerpnęli powietrza dziewczyna odgadnęli nieznośne pasma włosów z twarzy i spojrzała na swojego wybawcę.
-Henry.- Uśmiechnęła się i zawiesiła się na jego szyi.
-Będzie już dobrze.- Pocałował ją w czubek głowy.
Nurt całkowicie osłab, Turner rozejrzał się. Widok był zapierający wdech w piersiach. Była to bowiem jaskinia, która na ścianach świeciła na niebiesko lub biało.
-Co to za miejsce?- spytała Margaret.
-Widzę mieliznę- powiedział i skinął w tamtą stronę.- Podpłyńmy tam.
Gdy chciał zdjąć ręce Margaret ze swoje szyki ta wzmocniła uścisk i zniżyła swoją głowę.
-Nie umiesz pływać?- spytał z lekkim uśmiechem na twarzy.
-Nie śmiej się , tylko płyń- mruknęła w jego mokre ubranie.
Jakimś cudem dopłyną na brzeg, pomógł najpierw dziewczynie wydostać się z wody a później on sam wszedł na ląd.
-A gdzie reszta?- spytała dziewczyna.
-Może się rozdzieliliśmy?- Podrapał się po głowie.- Nie wiem jak daleko nas zabrała rzeka i czy nie było rozwidlenia, gdy tylko wpadliśmy.
Margaret westchnęła, miała już dość. Położyła się na skale i zamknęła oczy. Nie wiedziała, gdzie była ani, gdzie jest Jack i Gibs. Martwiła się o nich, nie byli już w stanie fizycznym do ekstremalnych przygód jak ta.
-Wstań musimy iść.
Otworzyła oczy, przed jej twarzą zobaczyła twarz przystojnego chłopaka. W otoczeniu tego świecącej rośliny jego oczy były jeszcze bardziej żywe i takie piękne.
-Czy ktoś ci już mówił, że twoje oczy są piękne?- spytała oczarowana.
-Czy to nie powinien być mój tekst?- spytał i przybliżył twarz bliżej jej.
-Zepsułeś chwilę- napuszyły policzki z gniewu.
Spuściła swój wzrok na swoją suknie, jednał nie trwało to długo. Jej twarz jak i wzrok powrócił do szatyna, który w czasie jednej sekundy zrobił trzy rzeczy; przybliżył jej twarz do swojej, pocałował ją w usta i sam zamknął oczy. Te dziewczyny rozszerzyły się jak galeon, smagłej jej ciało zesztywniało i po raz pierwszy w życiu nie wiedziała co zrobić. Gdy poczuła jak chłopak powoli wycofywał się z pocałunku ona chwyciła za jego kark i go pogłębiła. Czuła motyle w brzuchu. Turner chwycił za jej policzki i poruszał ustami, chciał więcej, ale nie chciał wszystkiego brać od zaraz. Domyślał się co mogło ją spotkać na gej wyspie. Nie wiedziała co ma zrobić, więc powtórzyła jego ruchy dość niepewnie.
Jej pierwszy prawdziwy pocałunek.
CZYTASZ
Margaret Sparrow- Przeklęte wody
FanficSiedemnastoletnia Margaret wiodła spokojne życie złodziejki gdy pewnego razu dostała bardzo niebezpieczne zlecenie. Miała ukraść pewną mapę, która podobno prowadziła do skarbu Trytona. Kiedy miała oddać przedmiot została schwytana przez okoliczną st...