Czekała. Chciała mieć już to z głowy jak resztę jej zleceń. Siedziała w kącie baru z kapturem na głowie. Jej strój składał się z dużej lnianej koszuli, brązowych spodni i czarnych butów. Na nadgarstkach znajdowały się liczne bransolety, które zakrywały tajemnice przeszłości.
-Gdzie do cholery jasnej jest ten facet?- pomyślała.
Kobieta powoli traciła cierpliwość. Gdy miała zapłacić za swój kufel rumu drzwi od baru otworzyły się. Stanął w nich mężczyzna, ktory nie wyglądał na żadnego chłopa czy żebraka. Wyglądał jak jeden z bogatych jegomościów, którymi gardziła.
Mężczyzna był ubrany w długi czarny płaszcz, ale on nie zdołał zakruć złotej marynerki, białej koszuli, pantalony, białe pończochy oraz bardzo drogich czarnych pantofli. Na głowie nosił białą perukę, która miała chyba przedstawiać kucyka z kilkoma lokami, ale przez deszcz, który od kilku dni padał, kleiły się do twarzy przybysza.
Rozejrzał się po izbie gdy napotkał sylwetkę osoby, ktora napewno mu pomoże. Ruszył w stronę kobiety po drodze ukratkiem patrząc na każdego pijanego lub nie mężczyzne.
Gdy stanął koło stołu usiad na krześle na przeciwko Maragret. Kobieta spojrzała na niego i czekała aż coś powie.
-Co podać panu?
Mężczyzna odwrócił się do właściciela głosu. A bardziej właścicielki, ktora chyba miała pełnić funkcje kelnerki, ale jej strój przeczył tej funkcji.
-Poprosze wodę- odparł szlachcic.
Kobieta prychnęła i spojrzała na Margaret.
-To co zwykle?- zwróciła się do złodziejki.
Postać kiwnęła głowa a kobieta podeszła do barmana. Mężczyzna nie czuł się komfortowo w tym miejscu, ale musiał wykonać swój plan.
Milczeli do momentu aż kelnerka nie przyniosła im napojów. Wtedy Margaret chwyciła za swój kufel i wypiła połowe jego zawartosci. Meżczyzna niepewnie chwycił za szklankę i wziął małego łyka. Odstawił szkło na bok i zaczał niespokojnie bawić się swoimi palcami. Dziewczyna odstawiła kufel i zsunęła kaptur z głowy. Burza brązowych loków opadła na jej ramiona. Szlachcic przyjrzał się się jej twarzy. Miała opaloną karnacje. Duże czarne oczy, prosty nos, średnie usta i małą szramę na prawym policzku.
-Możesz już przestać się tak zachowywać i przejść do rzeczy?!
Jegomość spuścił i pokiwał głową.
-Musisz coś dla mnie ukraść- powiedział niepewnie.
- To nie nowość- prychnęła.
-To prawda- pokiwał głowa.- Mam nadzieje, że po zleceniu nikt się nie dowie, że to ja maczałem w tym palce.
-Spokojnje nikt mnie nie zobaczy i mnie nie schwyta.- zapewniła.
-To dobrze.
-To co mam zrobić? Ukraść złoto jakiegoś kupca? Biżuterie gubernatorowej? A może portret z zamku nieopodal?
- Mapa- powiedział.
-Co?- zdziwiła się.
-Masz mi ukraść mapę.
-Słuchaj- wstała z krzesła.- Ja jestem w tym fachu najlepsza- zniżyła głowę i podparła się rekami o mebla.- I takie rzeczy jak mapy zostawiam innym złodziejom. Ja kradnę wyższe sfery a nie jakis kartografów.- prychnęła.
Gdy miała już odejść usłyszała bardzo przekonującą dźwięk. A mianowicie woreczek ze złotymi monetami. Odwróciła sie powoli w stronè mężczyzny i wyrwała sakiewkę z pieniędzmi
Usiadła ponownie na swoim miejscu i spojrzala na zleceniodawce.-Gdzie mogę ją znaleść?
Mężczyzna uśmiechnąl się lekko i powiedział:
-Za kilka dni przybędzie do komodora pewny czlowiek, ktory zajmuje się właśnie kartografią. Będzie mial ze sobą pełno map, ale ta jedyna będzie sie różnić od pozostałych.
-Niby czym?
- Będzie napisana krwią.
Maragret pozostawiła kamienną twarz, ale w środku czula strach i jednocześnie ciekawość.
- Gdzie i kiedy mamy się spotkać?
-O północy przy północnej bramie do miasta. Zazwyczaj tamtejsi wartownicy śpią.
-Ile mi zapłacisz? Bo to co mi dałeś to zaledwie zaliczka.
Mężczuzna uśmiechnął się i pokiwał głową.Wyjął spod plaszcza kolejną sakiewkę, ale ona była większa i bardziej zapełniona złotem. Dziewczyna kiwnęła głową i chwyciła swój kufel rumu oraz uniosla go w górę
- Widzę, że wiesz jak robić interesy z ludźmi.- wypila łyk trunku.- Tylko czy jak ci oddam mapę ty nie wydasz mnie w ręce straży?
- Spokojnie ja w przeciwięństwie do innych ludzi wiem co to uczciwość.
- Zatem twoje zdrowie panie...
- George- dokołczył za nią zdanie.
- Zatem twoje zdrowie panie George.
Mężzyna uniósł swój kieliszek i wypił jego całą zawartość. Margaret przechyliła kufel do tyłu i pozwoliła reszcie rumu wpłynąć do przełyku. Zapłacila za swoje napoje i odeszła w jej tylko znanym kierunku. George również to uczynił i powoli odszedl w stronę jednego z zaułków. Przystanął przy ścianie kuźni i rozejrzał siè po okolicy.
-Przyjęła zlecenie. Już za kilka dni będziemy mieć tą mapę- wyszeptal.
-To dobrze a teraz podejdź do mnie chłopcze- odezwał się szorski i chrapliwy.
Pan George wszedł w mroczny zaułek i spojrzał na swojego współpracownika. Tajemniczy mężzzyna uśmiechnął się i wyciągnął szable. W nastepnej chwili przebiła ona klatkę piersiowa szlachcica. Bezwładne ciało padło na ziemie z mieczem w piersi. Zabójca wyjął broń i wzłożył ją do pochwy. Spojrzał na księżyc, który swoją łuną oświetlał każdy zakamarek wyspy i dawal cien w niektory miejscach.
-Już niedługo sie spotkamy- powiedział do księżyca.- Zaplaci nam za klatwę, którą na nas rzucil.- wysyczał.
CZYTASZ
Margaret Sparrow- Przeklęte wody
FanficSiedemnastoletnia Margaret wiodła spokojne życie złodziejki gdy pewnego razu dostała bardzo niebezpieczne zlecenie. Miała ukraść pewną mapę, która podobno prowadziła do skarbu Trytona. Kiedy miała oddać przedmiot została schwytana przez okoliczną st...