Rozdział 1

4.1K 163 2
                                    

 Czekała. Chciała mieć już to z głowy jak resztę jej zleceń. Siedziała w kącie baru z kapturem na głowie. Jej strój składał się z dużej lnianej koszuli, brązowych spodni i czarnych butów. Na nadgarstkach znajdowały się liczne bransolety, które zakrywały tajemnice przeszłości.

-Gdzie do cholery jasnej jest ten facet?- pomyślała.

Kobieta powoli traciła cierpliwość. Gdy miała zapłacić za swój kufel rumu drzwi od baru otworzyły się. Stanął w nich mężczyzna, ktory nie wyglądał na żadnego chłopa czy żebraka. Wyglądał jak jeden z bogatych jegomościów, którymi gardziła.

Mężczyzna był ubrany w długi czarny płaszcz, ale on nie zdołał zakruć złotej marynerki, białej koszuli, pantalony, białe pończochy oraz bardzo drogich czarnych pantofli. Na głowie nosił białą perukę, która miała chyba przedstawiać kucyka z kilkoma lokami, ale przez deszcz, który od kilku dni padał, kleiły się do twarzy przybysza.

Rozejrzał się po izbie gdy napotkał sylwetkę osoby, ktora napewno mu pomoże. Ruszył w stronę kobiety po drodze ukratkiem patrząc na każdego pijanego lub nie mężczyzne.

Gdy stanął koło stołu usiad na krześle na przeciwko Maragret. Kobieta spojrzała na niego i czekała aż coś powie.

-Co podać panu?

Mężczyzna odwrócił się do właściciela głosu. A bardziej właścicielki, ktora chyba miała pełnić funkcje kelnerki, ale jej strój przeczył tej funkcji.

-Poprosze wodę- odparł szlachcic.

Kobieta prychnęła i spojrzała na Margaret.

-To co zwykle?- zwróciła się do złodziejki.

Postać kiwnęła głowa a kobieta podeszła do barmana. Mężczyzna nie czuł się komfortowo w tym miejscu, ale musiał wykonać swój plan.

Milczeli do momentu aż kelnerka nie przyniosła im napojów. Wtedy  Margaret chwyciła za swój kufel i wypiła połowe jego zawartosci. Meżczyzna niepewnie chwycił za szklankę i wziął małego łyka. Odstawił szkło na bok i zaczał niespokojnie bawić się swoimi palcami. Dziewczyna odstawiła kufel i zsunęła kaptur z głowy. Burza brązowych loków opadła na jej ramiona. Szlachcic przyjrzał się się jej twarzy. Miała opaloną karnacje. Duże czarne oczy, prosty nos, średnie usta i małą szramę na prawym policzku.

-Możesz już przestać się tak zachowywać i przejść do rzeczy?!

Jegomość spuścił i pokiwał głową.

-Musisz coś dla mnie ukraść- powiedział niepewnie.

- To nie nowość- prychnęła.

-To prawda- pokiwał głowa.- Mam nadzieje, że po zleceniu nikt się nie dowie, że to ja maczałem w tym palce.

-Spokojnje nikt mnie nie zobaczy i mnie nie schwyta.- zapewniła.

-To dobrze.

-To co mam zrobić? Ukraść złoto jakiegoś kupca? Biżuterie gubernatorowej? A może portret z zamku nieopodal?

- Mapa- powiedział.

-Co?- zdziwiła się.

-Masz mi ukraść mapę.

-Słuchaj- wstała z krzesła.- Ja jestem w tym fachu najlepsza- zniżyła głowę i podparła się rekami o mebla.- I takie rzeczy jak mapy zostawiam innym złodziejom. Ja kradnę wyższe sfery a nie jakis kartografów.- prychnęła.

Gdy miała już odejść usłyszała bardzo przekonującą dźwięk. A mianowicie woreczek ze złotymi monetami. Odwróciła sie powoli w stronè mężczyzny i wyrwała sakiewkę z pieniędzmi
Usiadła ponownie na swoim miejscu i spojrzala na zleceniodawce.

-Gdzie mogę ją znaleść?

Mężczyzna uśmiechnąl się lekko i powiedział:

-Za kilka dni przybędzie do komodora pewny czlowiek, ktory zajmuje się właśnie kartografią. Będzie mial ze sobą  pełno map, ale ta jedyna będzie sie różnić od pozostałych.

-Niby czym?

- Będzie napisana krwią.

Maragret pozostawiła kamienną twarz, ale w środku czula strach i jednocześnie ciekawość.

- Gdzie i kiedy mamy się spotkać?

-O północy przy północnej bramie do miasta. Zazwyczaj tamtejsi wartownicy śpią.

-Ile mi zapłacisz? Bo to co mi dałeś to zaledwie zaliczka.

Mężczuzna uśmiechnął się i pokiwał głową.Wyjął spod plaszcza kolejną sakiewkę, ale ona była większa i bardziej zapełniona złotem. Dziewczyna kiwnęła głową i chwyciła swój kufel rumu oraz  uniosla go w górę

- Widzę, że wiesz jak robić interesy z ludźmi.- wypila łyk trunku.- Tylko czy jak ci oddam mapę ty nie wydasz mnie w ręce straży?

- Spokojnie ja w przeciwięństwie do innych ludzi wiem co to uczciwość.

- Zatem twoje zdrowie panie...

- George- dokołczył za nią zdanie.

- Zatem twoje zdrowie panie George.

Mężzyna uniósł swój kieliszek i wypił jego całą zawartość. Margaret przechyliła kufel do tyłu i pozwoliła reszcie rumu wpłynąć do przełyku. Zapłacila za swoje napoje i odeszła w jej tylko znanym kierunku. George również to uczynił i powoli odszedl w stronę jednego z zaułków. Przystanął przy ścianie kuźni i rozejrzał siè po okolicy.

-Przyjęła zlecenie. Już za kilka dni będziemy mieć tą mapę- wyszeptal.

-To dobrze a teraz podejdź do mnie chłopcze- odezwał się szorski i chrapliwy.

Pan George wszedł w mroczny zaułek i spojrzał na swojego współpracownika. Tajemniczy mężzzyna uśmiechnął się i wyciągnął szable. W nastepnej chwili przebiła ona  klatkę piersiowa szlachcica. Bezwładne ciało padło na ziemie z mieczem w piersi. Zabójca wyjął broń i wzłożył ją do pochwy. Spojrzał na księżyc, który swoją łuną oświetlał  każdy zakamarek wyspy i dawal cien w niektory miejscach.

-Już niedługo sie spotkamy- powiedział do księżyca.- Zaplaci nam za klatwę, którą na nas rzucil.- wysyczał.

Margaret Sparrow- Przeklęte wodyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz