Rozdział 4

1.9K 93 13
                                    

~P.O.V. (T.I) ~

     Gdy się już obudziłam, mężczyzny nie było już obok mnie. Nie było też żadnej wiadomości. Nie powiem... Zrobiło mi się trochę smutno z tego powodu, ale cóż... Zdarza się przecież i tak. Uznałam, że miał jakiś ważny powód, żeby odejść bez pożegnania, więc nie przejmowałam się tym za bardzo. Dodatkowo było to, że przecież nie był dla mnie kimś bliskim. Znamy się niecały dzień. Chociaż ja go znam o wiele, wiele dłużej. Pamiętam go z czasów, gdy byłam młodsza i zapatrzona w niego jak w obrazek. Był dla mnie wtedy ideałem, którego chciałam dosięgnąć, ale nigdy z nim nie rozmawiałam, więc on mnie nie pamięta. Zresztą nigdy nie chciałam się wyróżniać z tłumu, więc pewnie nawet o mnie nie słyszał. Pewnie później mi wytłumaczy, dlaczego tak szybko znikł.

    Przynajmniej tak myślałam na początku.

    Tak mi się zdawało.

    Ale...

    Chyba się trochę pomyliłam...

    Następnego dnia po tym jakże ciekawym poranku widziałam go, gdy szedł powoli w jakimś nieokreślonym kierunku. Postanowiłam przywitać się z nim. Podeszłam do niego, a gdy byłam już pewna, że mnie zauważył, uśmiechnęłam się do niego i pomachałam do niego, a on... Otworzył trochę szerzej swoje oko i zniknął. To było dziwne. Bardzo dziwne. Ale znów uznałam, że może sobie o czymś przypomniał i musiał się pośpieszyć, żeby się nie spóźnić. Olałam to i poszłam spotkać się z Naruto. W końcu tak długo ze sobą nie rozmawialiśmy i to pierwsze nasze spotkanie nie było dla mnie zadowalające. Nie dowiedziałam się na nim tego, co się u niego działo przez te 4 lata, gdy mnie nie było. Musiałam to zmienić.

    Chłopak jak zwykle jadł ramen. Kiedy go zobaczyłam, zrobiło mi się dużo cieplej na sercu. Opowiadał mi o tym, jak Trzeci został zabity, jak jego przyjaciel Sasuke odszedł do Orochimaru i jak Jiraya go uczył. Na to uśmiechnęłam się pod nosem, bo na początku staruszek był również moim nauczycielem. Zanim zniknął w poszukiwaniu ,,materiałów'' do swojej nowej książki. Ech zboczuch... Uzumaki wrócił do wioski trochę wcześniej niż ja. Następnie nasz temat przeszedł na moją misję. Trochę mu opowiedziałam o państwie, w którym przebywałam i tym na czym polegało moje zadanie, jednak nie mogłam mu zdradzić za dużo. Większość informacji była tajna. Jednak mogłam mu opowiedzieć o Państwie Wśród Mórz, piękny kraj otoczony z trzech stron przez morza. Wszędzie piękna i relaksująca woda. W centrum półwyspu był wspaniały pałac, zbudowany z białego marmuru. Posiadał złoty dach. Wokół było mnóstwo roślin, które kwitły tylko w tym jedynym miejscu.

    Naruto patrzył na mnie i słuchał zafascynowany. Byłam zadowolona z tego powodu, bo miałam co robić. Na kilka tygodni mam mieć wolne od misji, chyba że będzie działo się coś złego, więc póki co muszę znaleźć sobie jakieś zajęcie. Wiedziałam, że muszę zacząć trenować, ale na razie chciałam to odsunąć na troszeczkę później. Zapłaciłam za chłopaka i postanowiłam się przejść do sklepu, gdy znowu mignęła mi przed oczami szara czupryna. Jednak zanim zbliżyłam się wystarczająco blisko, żeby się odezwać, znowu zniknęła z pola mojego widzenia. Westchnęłam zrezygnowana i poszłam na zakupy.

    Na początku myślałam, że to tylko przypadek, ale tak się działo coraz częściej. W sumie za każdym razem wyglądało to tak samo. Widziałam Kakashiego z daleka, chciałam do niego podejść, a on się rozpływał w powietrzu. Ciekawe co takiego mu zrobiłam? Wkurzało mnie to, bo naiwnie po tym jak wtedy do mnie przyszedł, myślałam, ze może jednak zostaniemy przyjaciółmi. Jednak on chyba mnie woli unikać. Po tygodniu od tamtej nocy, postanowiłam, że czas poćwiczyć i wpadłam na cudowny pomysł. Rano stałam na moście i powoli rozciągałam się... Już od jakiejś godziny... Naruto z Sakurą rozmawiali o tym, dlaczego to znowu Hatake się spóźnia i ile można na niego czekać. Sai nie zwracał na nich uwagi i coś tam sobie rysował.

    - Yo! – usłyszałam niski męski głos za sobą, wiedziałam czyj. – Przepraszam za spóźnienie, ale czarny kot przebiegł mi drogę i musiałem iść okrężną drogą.

    - Nie kłam! – Krzyknęli równocześnie blondyn i różowowłosa.

    Zaśmiałam się delikatnie. Mój śmiech zmieszał się ze śmiechem mężczyzny, który po chwili ucichł i poczułam spojrzenie na swoich plecach.

    - (T.I.)? Ym... Co tu robisz? – Odwróciłam się w jego stronę i widziałam jak stara się nie patrzeć w moim kierunku, nerwowo drapiąc się po karku.

    - Zapytałam Naruto czy mogę z wami poćwiczyć. Możliwe, że troszkę wyszłam z formy, więc na początku chciałabym spróbować zrobić to w grupie. Nie masz nic przeciwko, Kakashi? – uśmiechnęłam się szeroko i widziałam jak jego wzrok ponownie skupił się na mnie.

    - Ym... No dobrze. Więc co powiecie na typowy trening z dzwoneczkami? Chodźmy. A po drodze wytłumaczę (T.I.) o co chodzi.

    Dowiedziałam się zasad. Trzeba zabrać mężczyźnie dzwoneczki inaczej nie będzie jedzenia. Osoba, która go nie zdobędzie, będzie przywiązana do pnia. Są trzy dzwoneczki, więc jedna osoba, będzie musiała obejść się smakiem. Brzmi ciekawie. Po chwili znaleźliśmy się na polanie. Młodsi stanęli naprzeciw nauczyciela, on położył zegar i oznajmił, że mamy czas do dwunastej następnego dna. Trzy cztery i start. Hatake stał z książką i w sumie nie zwrócił nawet zbyt większej uwagi na to, że jego uczniowie, a raczej już towarzysze rozbiegli się do lasu. Uznałam, że mogę spróbować w otwartej walce, bo w sumie za często musiałam się chować jak szczur. Potrzebuję trochę rozrywki.

    - Naruto, myślałem, że zmądrzałeś trochę na pobycie u Jirayi – podniósł wzrok znad książki i skierował go na mnie. Na jego twarzy, albo raczej oku, było widać szok. – (T.I.)? Co Ty tutaj robisz? Przecież wiesz, że powinnaś się schować?

    - Wiem. – Wzruszyłam ramionami – ale chcę się trochę pobawić. Za dużo czasu spędziłam na misji, więc chcę z kimś powalczyć w otwarty sposób.

     - A jedzenie? – Nadal widziałam, że próbuje ukryć niedowierzanie i lekkie rozbawienie. Cóż... Oczy są podobno zwierciadłem duszy, umiejętna osoba potrafi odczytać wszystko.

    - Czasami nie jadłam nawet tydzień. Jeden dzień bez jedzenia mnie nie zbawi. To jak?

    Patrzył na mnie niepewnie, ale po chwili uśmiechnął się delikatnie, zamykając oczy. Odkrył drugie, które przecinało powiekę. Ustawił się naprzeciwko mnie, odkładając książkę z powrotem do tylnej kieszeni.

    - Niech Ci będzie, ale nie mam zamiaru się powstrzymywać.

    - A myślisz, że ja mam? – Zaśmiałam się i przyjęłam pozycję gotową do ataku. – Zawsze chciałam pokonać słynnego Kopiującego Ninję (dop. Aut. To się wgl odmienia? O.o).

    - Możesz pomarzyć dalej, bo Ci się to nie uda.

    Uśmiechnęłam się delikatnie pod nosem.

    - Zabawę czas zacząć!



**************************************************************

Witam was z kolejnym rozdziałem. Zapowiadam, ze jest niesprawdzony, więc jakby się wkradł jakiś błąd, bądź literówka wybaczcie mi. Mogą być delikatne niezgodności czasowe z właściwą akcją ,,Naruto'', ale starałam się, żeby to jakoś miało ręce i nogi. 

W następnym rozdzialiku zapewne będzie głównie walka Hatake i naszej reader, ale jeszcze nawet ja sama nie wiem, jak ona się potoczy. Także ja też czekam z niecierpliwością xD

Serdecznie witam również tych, którzy dopiero teraz tutaj zaglądają. Bardzo się cieszę, że zainteresowaliście się moją książką. Dziękuję stałym bywalcom za to, że jeszcze nie odpadliście. 

Jak zwykle proszę o komentarze, jeśli coś jest nie tak, bo to na tym mi najbardziej zależy. 

Pozdrawiam was mordki, 

Coni :)

✅Powroty | Kakashi x reader (Naruto)✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz