Rozdział 7

1.6K 80 14
                                    

~P.O.V. (T.I) ~

     Od tamtego przytulenia minął tydzień. Przez ten czas nie widziałam Kakashiego. Pewnie się zastanawiacie dlaczego? Czy można tyle unikać tego tematu. No sama bardzo wiele nad tym myślałam, przecież to tylko głupie przytulenie, a ja zachowuję się, jak rozwydrzona nastolatka z buzującymi hormonami. Szczerze mówiąc tak się przy nim czuję, jak zakochana dziewczynka, którą byłam. Tak... Kiedy byłam młodsza podziwiałam małego Kakashiego Hatake i byłam nim niezwykle zauroczona. Tak jak dziesięciolatka może podziwiać 4 lata starszego chłopaka, który w młodym wieku osiągnął więcej niż inni. Myślałam, że mi to przeszło, ale jego bliskość... Jakoś nie pozwala mi zapomnieć o tym uczuciu.

     Chyba trochę wyolbrzymiam to wszystko. Dlatego owszem, chciałam z nim porozmawiać. Kiedy udało mi się na to zebrać, okazało się, że Kakashi razem ze swoją drużyną i innymi osobami wyruszył na misję. No cóż... Los jest jednak zbyt wredny, żeby mi chociaż troszkę pomóc. Może nie do końca, bo właśnie sama wyruszyłam na misję, więc aż tak nie mogę myśleć, żeby skupić się na dostarczeniu jakiejś paczki do Kazekage. Dzięki temu kolejny tydzień mam wyjęty ze zbyt intensywnego myślenia.

     Po trzech dniach dotarłam na miejsce. Jakiś chłopak w czarnym stroju i fioletowym makijażu na twarzy przywitał mnie i zaprowadził do przywódcy. Okazał się nim młody chłopak, podejrzewałam, że mógłby być w wieku Naruto. Miał czerwone włosy i niebieskie, morskie oczy obramowane czarną kredką. Popatrzyłam na niego i się delikatnie uśmiechnęłam do niego, czego on nie odwzajemnił. Chyba mnie nie polubił.

     - Witam Kazekage. Nazywam się (T.I) (T.N.) i przybywam na polecenie Hokage. Kazała mi przekazać panu tę paczkę – wolałam nazywać go grzecznie, bo trochę się go obawiałam. Podałam mu podarunek i znów delikatnie uśmiechnęłam się do niego. Jego twarz była jak z kamienia. Podrapałam się po głowie i spojrzałam w bok. – Chciałby pan coś odpowiedzieć, czy mogłabym już wracać?

     - Gaara – usłyszałam męski głos, niski i przeszywający powietrze, ale wbrew pozorom był on przyjemny.

      - Słucham? – Szepnęłam zdezorientowana.

     - Mam na imię Gaara. – Byłam w szoku, ale wyszczerzyłam się do niego. W sumie nie jest taki straszny na jakiego wygląda. Wiem, że to dziwne, że się sugeruję tylko tym, że pozwolił mi mówić po imieniu, ale przecież gdyby był potworem, kazałby mi się przed nim płaszczyć. – Przypominasz mi z tym uśmiechem mojego przyjaciela.

     - Przyjaciela? – Kiwnął nadal mi się przyglądając. Chyba wiedziałam, o kogo może chodzić, dlatego pewnie ten chłopak o strasznym wyglądzie, jest taki przyjemny. – Naruto? – otworzył delikatnie usta i szerzej oczy, ale przytaknął. – O tak! Spędzałam z nim sporo czasu, gdy jeszcze przed misją byłam w wiosce. Wiele nawyków przejęliśmy od siebie.

     Miałam wrażenie, że jego oczy rozpromieniły się delikatnie. To było zdecydowanie lepsze, niż byłoby zobaczenie uśmiechu na jego twarzy.

      - Zaprowadzę Cię do jednej z komnat, odpoczniesz i dopiero wtedy wyruszysz w dalszą drogę. Dobrze (T.I.)? – Przytaknęłam głową i już po chwili szłam za nim. Był trochę wyższy ode mnie.

     Dotarliśmy do odpowiednich drzwi i w końcu mogłam się położyć w łóżku. Tak dawno nie miałam okazji położyć się w miękkim, wygodnym posłaniu. Było mi tak przyjemnie, że od razu odpłynęłam w objęcia Morfeusza.

     Następnego dnia Gaara poprosił mnie, żebym zjadła z nim śniadanie. Zgodziłam się i nie żałowałam tej decyzji. Udało mi się z nim trochę porozmawiać, chociaż chłopak nie jest tak rozmowny jak Naruto, ale była to przyjemna pogawędka. W zdecydowanie lepszym humorze wracałam do swojej wioski, uzbrojona w list od Kazekage i uśmiech. Nic złego nie spotkało mnie po drodze, więc nic nie miało okazji popsuć mojego cudownego nastroju. Po oddelegowaniu się u Tsunade, poszłam na ramen do Ichiraku i zauważyłam blond włosy.

     - Naruto! Kiedy wróciliście?

     - (T.I.) nee-san! Dzisiaj rano, a Ty gdzie byłaś? – Zauważyłam, że chłopak ucieszył się na mój widok, tak samo jak ja na jego. Sama się sobie dziwię, ale tęskniłam za tym postrzelonym chłopakiem.

     - Długo was nie było – stwierdziłam ze smutkiem – ja byłam w Sunagakure.

     - Widziałaś Gaare? – Jego wzrok się rozpromienił jeszcze bardziej, o ile to było możliwe. Czyli naprawdę zostali przyjaciółmi.

     - Tak, widziałam Kazekage, był bardzo uprzejmy.

     - Uprzejmy? – Uzumaki otworzył szeroko oczy i wyszczerzył się do mnie.

     - Hahaha, zdziwiony? Był bardzo miły dla mnie i sporo porozmawialiśmy o Tobie młotku. – Zaśmiałam się, a blondyn zrobił naburmuszoną miną. Stuknęłam go w ramię. – Oj wiesz, że i tak Cię lubię przyszły Panie Hokage! – od razu stał się szczęśliwszy, a ja wydałam z siebie stłumiony chichot. Tak łatwo dało się go udobruchać.

     - (T.I.)? – Usłyszałam za sobą głos, z którym nie chciałam się jeszcze zmierzyć. Przygryzłam delikatnie wargę w zdenerwowaniu i powoli odwróciłam się do właściciela tych słów.

~P.O.V. Kakashi ~

     Szedłem powoli ulicami Konohy, bez celu. Zastanawiałem się nad tym, co się stało przed misją. Sam nie wiedziałem, jak to wytłumaczyć. Dlaczego tak mnie dotknęło zwykłe przytulenie kobiety? Czy to takie dziwne? Nie takie rzeczy czytałem w książkach. Chociaż przecież robić coś, a sobie wyobrażać to dwie różne rzeczy. Moje rozmyślania przerwał piękny śmiech. Rozejrzałem się i zauważyłem widoczne z Ramen Ichiraku (K.W.) długie włosy. Wiedziałem czyje są, ale postanowiłem podejść.

     - (T.I.)? – Powiedziałem to pewnym głosem, ale sam nie wiedziałem, czy chcę już teraz z nią porozmawiać. Moment, w którym ona się odwracała w moim kierunku, był dla mnie wiecznością. Kiedy zauważyłem jej twarz, przygryzała nerwowo wargę i nieśmiało spojrzała w moje oko. – Czy możemy się przejść? – Nie wiem, co przyszło mi do głowy, ale to było mocniejsze ode mnie. Kiwnęła delikatnie głową i wstała. Pożegnała się z Naruto i zaczęliśmy iść w bliżej nieokreślonym kierunku.

     Trwała cisza. Krępująca, ciążąca cisza. Nie wiedziałem, czy powinienem coś powiedzieć. Zastanawiałem się, co będzie najlepszym słowem w tym momencie. Wewnętrznie denerwowałem się, ale starałem się nie pokazywać tego po sobie. Zerknąłem kątem oka na (T.I.). Nerwowo wyłamywała i bawiła się swoimi palcami. Nie jestem jedynym, który jest zdenerwowany, trzeba to zmienić. Wziąłem głęboki wdech.

    - Przepraszam! – Krzyknęliśmy, równocześnie obracając się w swoim kierunku. Opuściła swój wzrok i delikatnie się zarumieniła. 

*****************************************************

Witam was z kolejnym rozdziałem!

Właśnie doznałam ogromnego szoku, bo zauważyłam, że moja książka ma 100 wyświetleń! Jestem z tego powodu niezwykle dumna i bardzo szczęśliwa, dziękuję, dziękuję, dziękuję :) 

No dobra. Dzisiaj trochę mało Kakashiego, ale następnym razem już będzie go więcej! I dodatkowo jest więcej słów niż poprzednio! Dobiłam do 1000 słów :P

Odchodząc od tematu, wpadłam na pomysł z kolejną książką, nie fanfiction. Od początku do końca wszystko wymyślone, ale obsadzone w życiu rzeczywistym, bez fantastyki. To będzie wyzwanie dla mnie, bo wszędzie muszę wpleść magię, bądź inne tego typu rzeczy. xD Zobaczymy, jak to wyjdzie, ale najpierw skończę tę książkę, więc póki co, nad niczym więcej nie myślimy. To na tyle mojego wywodu.

Pozdrawiam,

Coni :)

✅Powroty | Kakashi x reader (Naruto)✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz