33. Turniej Trójmagiczny

4K 229 33
                                    

Właśnie stałam na peronie 9 i ¾. Ruszyłam ze swoimi bagażami do pociągu. Odłożyłam moje bagaże w przedziale, który co roku jest zajmowany przeze mnie, bliźniaków i Lee. Potem wróciłam na peron, żeby pożegnać się z Billem, Charliem i panią Weasley.
— Może zobaczymy się wcześniej, niż sądzicie — rzekł Charlie, szczerząc zęby.
— Dlaczego? — zapytał Fred.
— Zobaczycie... To poufna informacja — Charlie zaśmiał się razem z Billem.
— Jesteście okropni, że nie chcecie nam powiedzieć — powiedziałam.
— Niestety.
— Alex, cześć! — przywitał się Oliver, podchodząc do nas.
— O mój Boże! Oliver, jak miło cię widzieć — zaśmiałam się lekko i go przytuliłam.
— Braciszku, czyżbyś... — usłyszałam głos Charliego za plecami.
Zastanawiałam się, dlaczego urwał w połowie zdania. Odsunęłam się od Olivera, a ten podszedł do moich towarzyszy i się przywitał. Porozmawialiśmy chwilę, a potem razem z Harrym, Ronem, Fredem, George'em, Ronem, Hermioną i Ginny udaliśmy się do pociągu.
Weszłam do naszego przedziału i zobaczyłam siedzącego Lee.
— Lee! — podskoczyłam z radości i go przytuliłam. — Martwiłam się o ciebie. Wiesz te Mistrzostwa...
— Żyje — zaśmiał się. — Za to ty masz obandażowaną rękę, co się stało?
— Zapytaj się swoich cudownych przyjaciół — mruknęłam, wskazując na wchodzących bliźniaków.
— To przez nas? — zapytał George.
— Jak nas oblewałaś wodą, to wszystko było z nią okej — powiedział Fred.
— To może wam opowiem wam, jak to było... — zaczęłam.
Opowiedziałam im, jak to wszystko się stało, nie omijając szczegółu, że udawałam jakiegoś tajnego agenta pod oknem.
— Nie wierzę — powiedział Lee.
Leżał na siedzeniach i się śmiał. Wyobrażał sobie mnie w postaci wilka skradającego się pod oknami i chowającego w krzakach.
— Cholernie cię przepraszam — powiedział George.
— MY, George. Obydwaj przepraszamy — powiedział Fred, patrząc na brata. — Gdybyśmy wiedzieli, że wyskoczysz przez okno...
— A potem złamiesz sobie rękę, to wymyślilibyśmy coś innego.
— Ale to, że mnie przeprosiliście, nie zmienia faktu, że się zemszczę — powiedziałam z uśmiechem.

Wreszcie w Hogwarcie! Weszłam do Wielkiej Sali i usiadłam przy stole. Razem z Hermioną, Ronem, Harrym, Fredem, George'em i Lee siedzimy tak samo, rok w rok. Jedynie co roku, coraz bardziej przesówamy się w stronę drzwi.
Spojrzałam w stronę stołu nauczycielskiego i zobaczyłam puste miejsce nauczyciela od OPCM. W ubiegłym roku siedział tam Remus Lupin. Strasznie lubiłam jego lekcje, nigdy nie trafiłam na lepszego nauczyciela.
— Dobry wieczór, Nicolasie — przywitałam się z duchem.
— Witaj, Alexandro. Jak smakuje uczta?
— Jak zawsze, pyszna — uśmiechnęłam się.
— To dobrze, bo było duże zamieszanie w kuchni. Irytek jak zawsze musiał namieszać. Skrzaty ledwo zdążyły.
Usłyszałam brzdęk i spojrzałam w kierunku hałasu. Hermiona upuściła puchar z napojem.
— Tutaj też są domowe skrzaty? — zapytała, wytrzeszczając oczy.
— Jasne, że są — odpowiedziałam. — Byłam u nich parę razy z chłopakami. Są miłe i uprzejme, dadzą ci to, czego tylko chcesz.
— Zgadza się, jest ich tu ponad setka — dodał Bezgłowy Nick.
— Nigdy, żadnego nie widziałam! — powiedziała Hermiona.
— Za dnia nie wychodzą z kuchni. Jedynie wieczorem wychodzą, by posprzątać i dopilnować kominków.
Hermiona była strasznie wstrząśnięta tą wiadomością i uznała, że nie będzie jadła. Bo to jedzenie jest dzięki pracy niewolniczej. Gdy wszyscy się najedli, profesor Dumbledore wstał, by zacząć swoją przemowę.
— Moi mili! Pragnę wam przekazać parę informacji. Pan Filch, nasz woźny, prosił mnie, bym wam przekazał, że lista przedmiotów zakazanych w obrębie szkoły została poszerzona o wrzeszczące jo-jo, zębate frysbi i niechybiające bumerangi. Pełna lista zawiera chyba czterysta trzydzieści siedem przedmiotów...
— Chyba nie doliczył waszych wynalazków — mruknęłam w stronę bliźniaków, którzy siedzieli po mojej prawej stronie.
— ... najwyższą przykrością muszę was powiadomić, że w tym roku nie będzie międzydomowych rozgrywek o Puchar Quidditcha.
— Co!? — wyrwało mi się.
Spojrzałam na Freda i George'a, którzy poruszali bezwdzięcznie ustami.
— A nie będzie ich — kontynuował Dumbledore — z powodu pewnego ważnego wydarzenia, które będzie trwało od października przez cały rok szkolny. Mam wielką przyjemność oznajmić wam, że w tym roku w Hogwarcie...
Ale w tym momencie gruchnął grzmot, a drzwi do Wielkiej Sali otworzyły się z hukiem. W drzwiach stał jakiś mężczyzna. Ruszył kuśtykając w stronę stołu nauczycielskiego. Przywitał się z Dumbledore'em i usiadł przy stole.
— Pragnę wam przedstawić nowego nauczyciela obrony przed czarną magią, profesora Moody'ego.
— Ostatni raz jak go widziałem wyglądał lepiej — mruknął mi do ucha Fred.
— Lepiej, ale i tak okropnie — dodał George.
— Jak właśnie mówiłem — rzekł Dumbledore. — W tym roku odbędzie się Turniej Trójmagiczny!
— Pan chyba ŻARTUJE! — krzyknął Fred.
Prawie wszyscy się roześmiali, a Dumbledore się uśmiechnął.
— Ja wcale nie żartuję, panie Weasley — powiedział. — Chodź, teraz jak pan o tym wspomniał, przypomniał mi się znakomity dowcip, o trollu, wiedźmie i krasnoludku, którzy wchodzą do baru i...
Pani McGonagall odchrząknęła głośno.
Profesor Dumbledore zaczął tłumaczyć wszystkie zasady i na czym polega Turniej Trójmagiczny, a ja miałam wrażenie, że Fred i George zaraz zesikają się ze szczęścia. Jednak najlepszy moment był, gdy Dumbledore powiedział, że w Turnieju można brać udział od lat siedemnastu.
— Nie mogą nam tego zrobić! — powiedział George. — Kończymy siedemnaście lat w kwietniu i co, nie dadzą nam szansy?
— Ja tam mam ich w nosie i się zgłaszam — oświadczył Fred.
— Naprawdę? — zapytałam. — Odpuście sobie, cieszcie się, że przeżyjecie.
Wyminęłam ich i ruszyłam w stronę Pokoju Wspólnego. Pomysł z Turniejem był naprawdę fajny i spodobał mi się, ale po usłyszeniu, że można umrzeć, już nie był taki fajny.

Wstałam jako pierwsza i zobaczyłam, że Hermiona i Lavender jeszcze śpią. Po cichu, by ich nie obudzić, wyszykowałam się i ruszyłam schodami do Pokoju Wspólnego. Gdy byłam już na ostatnim schodku, zobaczyłam, że na kanapie siedzą Fred, George i Lee.
— Hej, o czym tak rozmawiacie? — zapytałam, dosiadając się do nich.
— Myślimy jaką metodą najlepiej się postarzejemy — odpowiedział Lee.
— Wy ciągle o tym? — zapytałam i przewróciłam oczami. — Nie możecie się cieszyć tym, że żyjecie, jesteście zdrowi i wszystko z wami w porządku?
— Daj spokój — Fred machnął ręką.
— Zgłosimy się, a jak któryś z nas wygra, to zgarniemy mnóstwo kasy — powiedział George.
— A przy okazji sławę i powodzenie u płci przeciwnej — dodał Lee i poruszył brwiami.
— W Hogwarcie zna was prawie każdy — powiedziałam.
— Ale TYLKO w Hogwarcie — podkreślił Lee.
— Powiem wam jedno zdanie: NIE UDA WAM SIĘ TO.
Wstałam z kanapy i ruszyłam na śniadanie. Nie mogłam uwierzyć, że oni chcą wziąć w tym udział.

Czarownica z Wilczym SercemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz