69. Prawda czasem boli

2.2K 161 18
                                    

  Razem a Harrym znaleźliśmy się w gabinecie dyrektora w Hogwarcie. Jak widać, pod jego nieobecność wszystko samo się naprawiło.
Opadłam na jedno z krzeseł i wpatrywałam się w przestrzeń. Chciałam wiedzieć, czy wszyscy są cali i zdrowi. Czy każdy już wyniósł się z Departamentu Tajemnic i co to był za łuk, znajdujący się w jednym z pomieszczeń?
Próbowałam sobie przywołać w głowie scenę, w której ostatni raz widziałam moich przyjaciół. To było w momencie dostania zaklęciem Cruciatus, później już widziałam Bellatriks i Harry'ego wybiegających przez drzwi.
Moje rozmyślenia przerwał Dumbledore, który pojawił się w drzwiach.
— Harry, Alex... — zaczął, podchodząc do swojego krzesła za biurkiem i siadając. — Wiem, co musicie teraz czuć.
— Nie, nie wie pan — odrzekł Harry niespodziewanie głośno i stanowczo.
Spojrzałam na Harry'ego zdziwiona jego tonem głosu, ale on nawet nie uraczył mnie spojrzeniem.
— Wiem, że Syriusz jest dla ciebie kimś ważnym Harry, ale chciałbym, byś wysłuchał tego, co mam do powiedzenia i...
— Chwileczkę... — przerwałam mu. — Jak to? Coś mu się stało? To coś poważnego?
Skakałam wzrokiem od Dumbledore'a do Harry'ego.
— Poważnego?! Żartujesz sobie? — warknął na mnie Harry.
— Alex... Syriusz zginął — wyjaśnił spokojnie Dumbledore.
Wpatrywałam się w Dumbledore'a analizując każde słowo. S y r i u s z   z g i n ą ł...
— Nie — szepnęłam i wstałam z krzesła, prawie z niego spadając. — Nie to nie możliwe, przecież...
Zaczęłam się powoli cofać.
— To kłamstwo... — oświadczyłam. — Niech pan powie, że pan kłamie... Proszę... — błagałam, a łzy powoli rozmazywały mi obraz przed oczami.
Czułam się jakbym była w obcym ciele. Była kimś innym.
Cofałam się, aż wpadłam plecami na drzwi.
Chcę stąd wyjść.
Złapałam za klamkę i szarpnęłam, ale drzwi były zamknięte.
— Proszę mnie wypuścić — powiedziałam, czując, jak zaraz coś we mnie pęknie.
— Alex usiądź, musimy porozmawiać... — rzekł spokojnie Dumbledore.
— Niech pan otworzy te drzwi — powiedziałam i jeszcze raz szarpnęłam za klamkę.
— Alex...
— Proszę mnie wypuścić! — warknęłam, a moje oczy wpadły w żółty kolor.
Dumbledore machnął ręką, a ja usłyszałam dźwięk zamka. Nacisnęłam na klamkę, a drzwi się otworzyły.
Wypadłam z gabinetu Dumbledore'a jak najszybciej i ruszyłam do swojego dormitorium. Chciałam się spakować, wyjechać stąd i nigdy tu nie wracać. Miałam dość tego zamku, tych ludzi, tego świata...
Zatrzasnęłam za sobą drzwi i złapałam za kufer, stojący obok mojej szafy. Wrzucałam wszystkie ubrania, jakie tylko wpadły mi w ręce do środka kufra. Nawet nie myślałam o ich składaniu.
Zatrzymałam się tylko na jednej rzeczy. Na szkatułce, która upadła mi na podłogę i rozsypała swoją zawartość. Przeklęłam pod nosem i ukucnęłam, zbierając biżuterię i rozsypane zdjęcia z podłogi. Gdy miałam podnosić jedno ze zdjęć, zobaczyłam uśmiechającego się Syriusza, stojącego razem ze mną i Harrym. Nie podniosłam tego zdjęcia. Rzuciłam wszystko, co miałam w rękach i uderzyłam z całej siły w drzwi od szafy, które z hukiem pęknięte uderzyły o podłogę.
Wpadłam w szał...
Zdemolowałam cały pokój. Gdy zobaczyłam, co zrobiłam, po prostu wyszłam z pokoju i uciekłam do lasu. Wściekłość kontrastowała z łzami rozpaczy i bezsilności na moich policzkach.
Wiem, co się ze mną stało... Bariera w mojej głowie się złamała. Nie było na niej rys albo małych szczelin jak zazwyczaj... Ona po prostu pękła.  


  Obudziłam w środku lasu. Słońce przedzierało się przez korony drzew. Musiał być już ranek.
Podniosłam się z trawy i stanęłam na prostych nogach. Próbowałam przeszukać swoją głowę, by dowiedzieć się, co właściwie się stało i dlaczego znajdowałam się w środku lasu, jako człowiek. Jednak pamiętałam tylko, że wpadłam do lasu, zamieniając się w wilka.
Było źle... bardzo źle. Straciłam kontrolę... Gdyby moi rodzice mnie teraz zobaczyli, co oni by sobie o mnie pomyśleli. Ostatni raz taką sytuację miałam, gdy miałam swoje pierwsze przemiany.
Obejrzałam swoje ciało i ubranie, ale nie znalazłam żadnych śladów krwi. Odetchnęłam z ulgą, prawdopodobnie nikogo nie zabiłam, to było najważniejsze.
Szybkim, lecz cichym krokiem ruszyłam do wyjścia z lasu. Nie chciałam spotkać, żadnego mieszkańca tych lasów pod postacią człowieka, a bałam się zmienić w tej chwili w wilka.
Tak bardzo chciałam wejść do zamku i zobaczyć George, ale wiedziałam, że nie ważne jak bardzo bym chciała, jego tam nie będzie.  

Czarownica z Wilczym SercemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz