Prolog

519 23 17
                                    


Otrzepała ręce i weszła do małego pomieszczenia. Była zestresowana, ale nie był to stres nie pozwalający normalnie funkcjonować. Był tym rodzajem stresu, który bardziej mieszał się z podekscytowaniem.

Podeszła do jednego z dwóch krzeseł i usiadła obok mężczyzny w średnim wieku. Miał na sobie słuchawki, a gdy ją zobaczył uśmiechnął się promiennie sprawiając tym samym, że zapomniała o resztkach stresu. Uśmiechnęła się, założyła drugą parę słuchawek i bezgłośnie powiedziała "Możemy zaczynać".

- Wybiła szesnasta, co oznacza, że czas na naszą wspaniałą wokalistkę, która umilała państwu czas przez całe wakacje. - powiedział ciepłym głosem do mikrofonu. - Dziś ostatni dzień wakacji, a co za tym idzie ostatni już występ tej miłej dziewczyny. Za chwilę wysłuchacie autorskiego utworu Hermiony Granger. Zwolnijmy na chwilę i wspólnie pożegnajmy ostatnie wolne chwile.

Skończył i dał znak, że Hermiona może zaczynać. Wzięła głęboki oddech, pochyliła się nad mikrofonem i pozwoliła, aby melodia wypełniła jej serce i umysł. Nie było już studia, tylko ona, jej głos i słowa.

Nigdy nie zajmowała się śpiewaniem na poważnie. Zawsze traktowała to jako hobby, a muzyka towarzyszyła jej w najtrudniejszych chwilach jako ucieczka od rzeczywistości. Po prostu to lubiła, a gdy zobaczyła ogłoszenie w gazecie było dla niej oczywiste, że pójdzie na casting i go wygra.

Sama nie mogła uwierzyć w to, jak bardzo zmieniła się w dwa miesiące po wojnie, ale niezaprzeczalnie się zmieniła. Życie toczyło się dalej i ona nie zamierzała go zmarnować. Odnalazła rodziców i przywróciła im pamięć, a łzom szczęścia przy tym spotkaniu nie było końca. Wiedząc jak kruche jest ludzkie życie starała się z nimi spędzać więcej czasu, więc kiedy zaproponowali jej wspólny, wakacyjny wyjazd do Nowego Jorku bez zastanowienia się zgodziła. Praktycznie całe wakacje śpiewała w radiu, a Nowojorczycy słuchający stacji zdążyli ją polubić. Nie była sławna. Nie zależało jej na tym, chciała po prostu podzielić się swoją pasją.

Nawet nie zauważyła, kiedy upłynęły te dwa miesiące, ale z tych wakacji była bardzo zadowolona i gdyby mogła, przeżyłaby je jeszcze raz. Pierwszy raz odkąd pamięta nie cieszyła się na powrót do szkoły. Tęskniła za nią, to prawda. Lubiła się uczyć, to też prawda. Ale miała wrażenie, że Hogwart po odbudowie, nie będzie taki sam. Ludzie nie będą tacy sami. Niektórych nie będzie w ogóle. Te myśli dobiłyby nawet największego optymistę, ale zamierzała wrócić na siódmy rok i przeżyć go najlepiej jak się da. Nie rezygnować z zabawy w imię nauki. Znaleźć złoty środek i uczcić śmierć przyjaciół sposobem w jaki będzie żyła. Hermiona nie będzie taka sama. Już, nie jest taka sama.

Ostatnie słowa piosenki wypłynęły z jej ust, a melodia jeszcze przez chwilę brzmiała w słuchawkach. Zaczekała, aż Garry skończy nadawać i odwróciła się do niego z uśmiechem i szklanymi oczami :

- Chyba czas się pożegnać. - powiedziała i nie czekając, uściskała mężczyznę, z którym zdążyła się już zaprzyjaźnić.

- Trzymaj się mała i nie zapominaj, że zawsze będziemy mieli miejsce na twoją jedną piosenkę.

- Nie zapomnę.

Uśmiechnęła się do niego promiennie ostatni raz i wyszła opuszczając małe studio w Nowym Jorku przynajmniej na dziesięć miesięcy.

~~~

Trzech przyjaciół siedziało w barze kończąc właśnie trzecią kolejkę drinków. Chcieli uczcić w ten sposób odchodzące wakacje. Jednak kiedy trzecia kolejka zmieniła się w szóstą Draco Malfoy w końcu wypuścił na wolność głos rozsądku:

- Chłopaki, chyba pora wracać do domu.

- Oszalałeś?! - jednocześnie odezwały się dwa oburzone głosy.

- Jeśli teraz nie przestaniemy, jutro będziemy wyglądać jak siedem nieszczęść, a czuć się jak czternaście.

- Gdyby nie fakt, że jutro rozpoczęcie roku kazałbym ci iść do psychologa. - Teodor Not starał się być dokuczliwy, ale w jego głosie słychać było nutkę rozbawienia.

- Dobrze gada. - Blaise Zabini zaznaczył, że również nie ma ochoty kończyć.

- Pójdę zapłacić, a wy bez gadania ogarniecie się na tyle, żeby można się z wami było pokazać na ulicy.

Odchodząc słyszał jęki niechęci, ale wiedział, że go posłuchają. Wbrew pozorom wcale nie imprezowali całe wakacje, a alkohol nie lał się strumieniami. Ostatnie trzy dni postanowili spędzić w Nowym Jorku, żeby nacieszyć się resztkami wolnego, a ten wypad do baru był jednym z nielicznych. Dlatego właśnie było im tak ciężko zrezygnować z niego zanim na dobre się zaczął.

Podszedł do lady, ale musiał chwilkę poczekać bo barmanka właśnie kogoś obsługiwała, a przed nim był jeszcze jeden mężczyzna.

Zaczął przysłuchiwać się piosence puszczonej cicho w tle, którą wcześniej ignorował. Głos dziewczyny, która śpiewała był bardzo ładny, ale nie jego barwa była tym co zwróciło jego uwagę. To w jaki sposób ten głos przekazywał emocje zawarte w słowach piosenki sprawiało, że nie sposób było przestać jej słuchać. Miał wrażenie, że melodia oplata jego ramiona, dłonie i wypełnia go uczuciami towarzyszącymi śpiewającej. Nie wiedział kto śpiewa piosenkę, ale było coś magnetyzującego w jej wykonaniu.

Otrząsnął się z zamyślenia, kiedy usłyszał dosadne chrząknięcie barmanki. Zapłacił za wszystkie drinki i skierował się do wyjścia, gdzie przy drzwiach czekali jego przyjaciele.

- Chodźmy.

Rzucił do nich i wszyscy trzej wyszli z baru, a potem schodami udali się na ulicę pełną ludzi. Specjalnie wybrali lokal w podziemiu, bo nie mogli imprezować kiedy było ciemno, a ten stwarzał idealne warunki nawet w środku dnia.

Udali się w kierunku miejsca, z którego mieli się teleportować, a że mieli do przejścia kilka ulic i byli już lekko podchmieleni Blaise wpadł na świetny pomysł:

- Zagrajmy w wyzwania. - pozostała dwójka wspaniałomyślnie się zgodziła. - Kto pierwszy?

- Może Draco w ramach rekompensaty, że wyciągnął nas z baru. - zaproponował Teodor ku wielkiej uciesze Blaisa.

- Wspaniale ! - wykrzyknął Zabini nie zwracając uwagi na jęk sprzeciwu blondyna. - Widzisz tę dziewczynę, co idzie kilka metrów przed nami?

- No widzę, i co?

- Podejdź do niej, złap ją za rękę i powiedz "Wróciłem, kochanie"

Objaśnił z szatańskim uśmiechem, a Draco chcą nie chcąc powlókł się do przodu odprowadzany śmiechami. Miał chwilkę by przyjrzeć się dziewczynie zanim się zbłaźni i stwierdził, że ma ładne włosy. W uszy miała wetknięte słuchawki, więc nawet nie zauważyła kiedy się z nią zrównał. Złapał ją za rękę i swoim uwodzicielskim głosem powiedział na tyle głośno, by przebić się przez słuchawki:

- Wróciłem, kochanie.

Spodziewał się wszystkiego. Dosłownie wszystkiego, ale nie siarczystego policzka, a tym bardziej nie od niej. Upokorzony, nie mówiąc ani słowa więcej, wrócił do Blaisa i Teodora, którzy teraz już pokładali się ze śmiechu. Posłał im mordercze spojrzenie.

- Ale numer ! Przywaliła ci ! - wydarł się Blaise zwracając na siebie uwagę kilku przechodniów.

- Nienawidzę was. - wysyczał przez zęby.

- Aż tak źle? - Teodor nie ukrywał zdziwienia. - A ładna chociaż była?

- To była GRANGER. - wysapał dając nacisk na ostatnie słowo.

- Jak? - zapytali jednocześnie.

- Nie wiem jak, ale kiedyś was cholera, zabiję.

Powiedział głosem tak spokojnym, że aż przeszły ich ciarki, ale nie powstrzymało ich to na długo od kolejnej salwy śmiechu.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Jeśli spodobała Wam się ta zapowiedź jaką był prolog zostawcie komentarz :D

Basiabella

Jeszcze Jeden OddechOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz