Rozdział 8 - A więc to tak, Przyjacielu?

196 11 2
                                    


Wracała właśnie do swojego dormitorium, zmęczona i niewyspana, ale przede wszystkim szczęśliwa. Malfoy żył, ona również, a Hagrid był wolny. Kiedy odzyskała przytomność, do świtu pozostały zaledwie trzy godziny, więc wspólnie zdecydowali, że nie będą już tego dnia kusić losu i zostaną w pokoju życzeń do rana. 

Pomimo ogromnej chęci położenia się do łóżka przepełniała ją dziwna, błoga energia. Wszystko się udało. Udało. Udało. To słowo tłukło się w jej głowie raz po raz, powodując że na jej ustach błąkał się lekki uśmiech. Ostatnie 24 godziny były dla niej ekstremalnie trudne, ale właśnie to, co czuła w tym momencie utwierdziło ją w przekonaniu, że było warto. Żałowała jedynie, że Malfoy musiał się znaleźć dosłownie na skraju życia i śmierci. Na szczęście, jak się okazało, fretki są niemal, jak karaluchy i przetrwają bardzo dużo. Zaśmiała się do siebie. Gdyby blondyn to usłyszał prawdopodobnie odgryzłby się z niemałym zaangażowaniem. Złapała się na tym, że chciałaby to usłyszeć. 

Przez to, że przez ostatnie tygodnie spędzali ze sobą dużo wolnego czasu, takie pasywno-agresywne komentarze stały się rutyną. Nie były to wyzwiska i obelgi, do których byli przyzwyczajeni przez ostatnie lata. Ich znajomość dosłownie wyewoluowała na wyższy poziom, który mówił jasno, że nie skaczą sobie już do gardeł. Pomimo wszystko dziewczyna była niezaprzeczalnie ucieszona, że jej wszelka współpraca z Malfoy'em właśnie się skończyła i nie będą już musieli znosić swojego towarzystwa, aż do końca życia. 

- Więc tak?!

Kiedy zobaczyła Rona idącego prosto na nią, a w jego głosie usłyszała jedynie wyrzuty, miała ochotę przewrócić oczami. Jeszcze nie wiedziała, o co mu tym razem chodzi, ale już była pewna, że jej się to nie spodoba.

- Co? - spytała tylko. 

- Co? - powtórzył za nią oburzony. - Hagrid jest wolny, a wiesz skąd to wiem? Na pewno nie od ciebie!

Przystanął przed nią rozwścieczony.

- Daj spokój, nie mam na to teraz siły. - westchnęła i spróbowała pójść dalej, ale zagrodził jej drogę.

- Wiesz czego jeszcze się od ciebie nie dowiedziałem? - sapnął. - Że przez ostatnie tygodnie knułaś razem z Malfoy'em jak go uwolnić. Ale po co wtajemniczać w to swoich przyjaciół, kiedy to świetna okazja do schadzek z księciem Slytherinu.

Dziewczynę, aż wmurowało w podłogę. Nigdy nie spodziewałaby się, że ktokolwiek, a już szczególnie Ron, posądzi ją o jakikolwiek romantyczny związek z Malfoy'em. 

- Ty chyba nie mówisz poważnie. 

W jej głosie dało się wyczuć ogień, który w tym samym czasie buzował w jej żyłach. Dawno nie była tak wściekła, a Ronowi pobłażała zdecydowanie za długo. Jeśli tak chciał poprowadzić rozmowę, to proszę bardzo, ale niech się przygotuje, że dostanie rykoszetem. W tym momencie dawała mu ostatnią szansę, żeby się wycofał. Jednak on, ani myślał tego zrobić.

- Doprawdy żałosne, tyle lat mieszał cię z błotem, a teraz pobiegłaś do niego po pomoc w pierwszej kolejności. A podobno to my jesteśmy twoimi przyjaciółmi. 

- Tak? - jej głos przypominał syk. - Taki byłeś chętny do pomocy? Zabawne. - zaśmiała się bez krztyny radości. - Bo nie widziałam ani razu, byś choć na chwilę zaprzątał sobie głowę Hagridem. Nawet nie wspomniałeś o tym, żeby mu pomóc. Zaraz po aresztowaniu, na wszelkie moje wzmianki o tej sytuacji, albo zmieniałeś temat, albo znajdowałeś sobie wymówkę, by jak najszybciej zniknąć. To Malfoy mi pomógł! Ty za to, kiedy tylko się widzieliśmy, próbowałeś dobrać mi się do spodni! 

Jeszcze Jeden OddechOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz