Rozdział 4 - Na Ratunek Hagridowi

178 12 1
                                    


Cały Hogwart, aż huczał o tym, co stało się z profesor Wróżbiarstwa, nikt jednak nie miał pojęcia, kto był odpowiedzialny za zbrodnię. Niektórymi uczniami tragedia ta, dogłębnie wstrząsnęła. Niektórzy w milczeniu przez kilka chwil, chcieli oddać cześć zamordowanej. Była też trzecia grupa. Grupa tych, którzy po usłyszeniu straszliwej wiadomości odczuwali kilkusekundowy paraliż, jakby nagle przypomnieli sobie, że był ktoś taki, a potem wzruszali ramionami z myślą, że nauczycielka i tak była dziwna.

Hermiona siedziała teraz w Wielkiej Sali przy stole Gryffindoru niechętnie skubiąc tosta z serem. Cała ta sprawa z morderstwem w Hogwarcie nie dawała jej spokoju. Mnóstwo pytań kłębiło się w jej głowie, ale pierwszym i najważniejszym było: Jak ktoś zdołał przedrzeć się do zamku?

A stwierdzenie, które nasuwało się zaraz po nim było jasne i bardzo niepokojące: Ten ktoś, nie musiał się przedzierać.

To spędzało jej sen z powiek, a na dodatek miała niejasne przeczucie, że to nie ostatnie zmartwienie związane z niedawną zbrodnią.

Zostawiła na wpół zjedzonego tosta i spojrzała na Rona, który właśnie pochłaniał trzecią porcję beconu. Spiorunowała go wzrokiem, a potem westchnęła dając sobie spokój z ponownym wypominaniem mu jego apetytu. Szczerze mówiąc, sama nie wiedziała ile razy, w ciągu siedmiu lat już widziała jak Ron zdecydowanie przekracza granice w pochłanianiu coraz większych ilości jedzenia. I o dziwo, zawsze wyglądał tak samo. Bez słowa odeszła od stołu i niemalże wybiegła z Wielkiej Sali.

- No co? - zapytał i posłał tępe spojrzenie w stronę Harry'ego.

Na szczęście brunet miał więcej wyczucia niż jego przyjaciel i pognał za Hermioną.

Kiedy ją zobaczył, zwolnił. Siedziała na trawie z głową położoną na splecionych rękach, tak jakby było jej niedobrze lub jakby płakała. Harry rozumiał przez co przechodziła i co prawdopodobnie działo się w jej głowie. On, jak na razie starał się rękami i nogami odepchnąć te myśli. Do każdego ucznia, który przeżył zeszłoroczną wojnę i umiał łączyć ze sobą fakty, w tym momencie wracały traumy. Każdemu przypominał się koszmar minionych miesięcy, które właśnie tak wyglądały. Codziennie słyszało się o nowych morderstwach. Nigdzie nie było bezpiecznie, nawet w Hogwarcie. Zabójstwo Sybilli Trelawney mogło być tylko pozostałością po śmierciożercach. To mógł być ktoś, kto jakimś cudem nie został jeszcze złapany przez aurorów, a wciąż fanatycznie wierzył w Czarnego Pana. Jednak to co budziło w Hermionie i kilku innych uczniach tak ogromny niepokój, wcale nie było związane z resztkami minionego koszmaru. To był irracjonalny strach, że ta zbrodnia jest początkiem i zapowiedzią kolejnego. Irracjonalny, bo najpotężniejszy czarnoksiężnik nareszcie był martwy, a jednak obecny.

Harry usiadł obok niej i objął ją ramieniem, a ona wtuliła się w niego.

- Harry, ja wiem, że to głupie, ale nie daje mi spokoju. - wzięła głęboki oddech. - Boję się, że to wcale nie ma nic wspólnego z Voldemortem.

To była właśnie Hermiona. Jego Hermiona. Przyjaciółka, powierniczka sekretów, towarzyszka i wreszcie... Siostra. Nigdy nie bała się mówić o tym co ją dręczyło.

Ona i Ron zawsze byli dla niego jak rodzeństwo, ale mimo wszystko to z Hermioną miał więcej wspólnego. Zawsze byli dla siebie oparciem. I choć ciężko mu było oceniać przyjaciela, to musiał przyznać, że w najtrudniejszych chwilach zawsze mógł liczyć na Hermionę. Co niekoniecznie odnosiło się do Rona.

- Nie możemy popadać w paranoję, aurorzy na pewno znajdą mordercę.

Pokiwała głową, a blizna na jej ramieniu zapiekła boleśnie. 

Jeszcze Jeden OddechOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz