Harry i Hermiona siedzieli w Wielkiej Sali rozmawiając. Hermiona kątem oka obserwowała, jak raz po raz ktoś podchodził do czary i wrzucał swoje nazwisko. Tym razem, z racji tego, że do Hogwartu wróciły dwa siódme roczniki, kandydatów było o wiele więcej niż cztery lata temu. Nie licząc oczywiście pozostałych dwóch szkół. Zaledwie wczoraj Czara została aktywowana, a uczniów, którzy już zdążyli wrzucić do niej karteczkę było mnóstwo. Drugie tyle było tych, którzy dopiero zamierzali to zrobić, a Hermiona była jedną z takich osób. Wiedziała, że czas jej się kurczy. Zarówno na zgłoszenie się do Turnieju, jak i na powiedzenie o tym Harry'emu.
Harry właśnie opowiadał rozemocjonowany o strategii na kolejny mecz Gryfonów. Pokiwała głową powoli, a na jej twarzy było widać, że tak naprawdę nie była obecna myślami. Nie dlatego, że nie interesował jej Quidditch, może po części była to prawda, ale dla Harry'ego zawsze angażowała się w ten sport. Był ważną częścią jego życia, więc nie ubyło jej, gdy poświęciła kilka chwil swojego czasu na rozmowy o nim, czy kibicowanie swojemu przyjacielowi. W tym momencie jednak, w głowie układała sobie słowa, jakimi najlepiej mogłaby zacząć ten temat. Temat, który chciała i musiała poruszyć. Harry jednak ją wyręczył spoglądając nagle w stronę Czary.
Zaalarmowana tym, że umilkł tak nagle, również spojrzała w tamtą stronę i po chwili tego pożałowała. Ron przy akompaniamencie oklasków uczniów domu Gryffindora, napuszony jak paw podchodził właśnie do Czary, by wrzucić do magicznego wiru skrawek pergaminu. Naprawdę nie potrafiła zrozumieć, w którym momencie Ron zdobył takie uznanie wśród członków ich domu. Nie dlatego, że uważała się za bardziej godną szacunku. Po prostu obiektywnie Ron zachowywał się, jak Gilderoy Lockhart, karmił się atencją, a im więcej jej dostawał, tym głupszy - miała wrażenie - się stawał. Śmieszny paradoks, i choć próbowała wmówić sobie, że chłopak jej nie obchodzi, to w jej serce za każdym razem wbijała się szpilka, gdy widziała że ich znajomi wybrali go tylko dlatego, że ona i Harry postanowili nie robić z siebie błaznów na każdym kroku i nie podsycać gawiedzi. Owszem, cieszyli się popularnością i szacunkiem, ale odkąd odseparowali się od Rona coś, jakby prysło i ludzie zdali sobie sprawę, że wolą tego członka złotego trio, który zapewni im rozrywkę. Koniec końców Hermiona była za to wdzięczna, bo zostali przy niej tylko najbliżsi. Tylko czasem uwierała ją ta szpilka zazdrości i wtedy złościła się sama na siebie.
Harry prychnął ukazując wyraźną dezaprobatę. Spojrzała na niego wielkimi oczami, w których dosłownie mógłby dostrzec w tamtym momencie jej duszę.
- Nadworny błazen. - warknął. - Pchają się do tego turnieju, jak owce na rzeź.
Przełknęła ślinę, ale milczała. To był najgorszy możliwy moment, żeby mu się przyznać. Jednocześnie z każdą kolejną chwilą zwłoki, będzie coraz trudniej to zrobić.
- Hermiona, co jest? - spojrzał na nią zatroskany zapominając o swojej irytacji. - Od kilku minut słowem się nie odezwałaś.
Uśmiechnęła się niepewnie, a w myślach zaczęła bombardować się oklepanymi tekstami motywującymi z mugolskim magazynów, by dodać sobie animuszu. Gdzie była ta słynna gryfońska odwaga, gdy dziewczyna najbardziej jej potrzebowała? Miała wrażenie, że ta cecha ujawniała się u niej tylko i wyłącznie wtedy, kiedy miała się przez nią wpakować w kłopoty. W końcu spojrzała przyjacielowi prosto w oczy i powiedziała cicho.
- Ja chcę się zgłosić, Harry.
Przyjrzała się mu. Na wachlarz emocji malujący się na jego twarzy. Od zaprzeczenia, przez przerażenie, po złość. Czekała jednak, na jakąkolwiek reakcję nerwowo skubiąc pasek swojej torby, która leżała na ławce obok niej.
CZYTASZ
Jeszcze Jeden Oddech
FanficHermiona i Draco wracają do Hogwartu, by dokończyć siódmy rok, gdzie ponownie organizowany jest Turniej Trójmagiczny. Ona chce coś zmienić, bawić się i nie stawiać nauki na pierwszym miejscu. On z kolei, chce jedynie odciąć się od przeszłości i udow...