Rozdział 3

3.4K 261 100
                                    

Rene wyszła jak oparzona, a moje serce biło nierówno. Jednym słowem nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Początkowo kierowałam się na kolejną lekcję, jednak wkrótce zrozumiałam, że tam się nie pojawię. Musiałam odpocząć. Musiałam to przemyśleć, przetrawić i przygotować się na to, co miało nastąpić.

W tamtej chwili nienawidziłam Rene.

Jaka z niej przyjaciółka, że mnie tak zdradziła?!

Wściekle rzuciłam swój plecak na ziemię i oparłam się o ścianę. Była zimna w dotyku i dawała przyjemne wytchnienie.

Nie stałam tam długo, mając świadomość, jak bardzo byłam na widoku. Po chwili ruszyłam więc, nie wiedząc, dokąd się kierowałam. Nagle znalazłam się przed gabinetem pielęgniarki. Spojrzałam na napis. Początkowo nie wiedziałam, co dalej począć. Przyszłam tam i co? Dopiero po ułamku sekundy dotarło do mnie, jak wielkie możliwości dawała mi wizyta u niskiej kobiety będącej pielęgniarką.

Zapukałam i, nie czekając na odpowiedź, weszłam do środka. Pomieszczenie było utrzymane w radosnej zieleni. Ściany były ozdobione tapetą, która przypominała widok polany pośrodku lasu, a podłoga pozostawała szara - imitacja ścieżki. Jak można się było domyślić, sufit miał niebieski kolor, a na jednym jego rogu widniało słońce.

- Czego chcesz, moje dziecko? - zwróciła się do mnie pielęgniarka, jednak nie uniosła głowy.

- Mam okres i... - urwałam na ułamek sekundy, a kobieta wreszcie na mnie spojrzała. W jej oczach było widać, że się nie nabrała. - I... - powtórzyłam niemrawo - nie mam podpaski na wymianę - dokończyłam, czując, jak moje policzki zaczynają robić się czerwone.

Kobieta westchnęła i uśmiechnęła się lekko. Jej twarz pojaśniała, jak gdyby cieszyła się, że jej nie okłamałam. Cóż...

- To dobrze. Myślałam, że chcesz się zwolnić metodą "na okres". - Wybuchnęła śmiechem. - Dziwię się, że te wszystkie dziewczyny sądzą, że nauczyciele serio w to wierzą. - Pokręciła głową.

- Też się dziwię - mruknęłam, będąc coraz bardziej przytłumiona.

- Proszę, masz tutaj podpaski. - Podała mi zawinięte w kulkę, zielone kawałki materiału. - Nie idź może na tę lekcję. Zwolnię Cię.

- Dz-dziękuję - odparłam.

Nie wiedziałam, co jeszcze mogłam wymyślić, więc szybko wyszłam z pomieszczenia. Dzięki tej kobiecie mogłam całą lekcję przygotowywać się do tego, co miało nastąpić.

Zerknęłam na zegarek i zobaczyłam, że wcale nie zostało mi tak dużo czasu, jak początkowo twierdziłam.

Kwadrans.

Krótkie piętnaście minut, które miało przesądzić o moim stanie psychicznym i fizycznym podczas spotkania z crushem i chłopakiem, o którym moja przyjaciółka myślała, że był moim crushem.

Niewiele myśląc, rzuciłam się do łazienki, by sprawić, żebym wyglądała jak człowiek, a nie małpa, która uciekła z ZOO.

Aczkolwiek czułam się jak taka małpa... I czułam się jak w klatce.

Szkoła stała się moją klatką, a przyjaciółka groźnym zwierzęciem, które już wkrótce miało mnie pożreć. W dobrej intencji co prawda, ale mimo wszystko pożreć.








ROZDZIAŁ ZAWIERA ok. 430 SŁÓW. TROCHĘ MNIE NIE BYŁO... PRZEPRASZAM... ALE POSTARAM SIĘ JESZCZE DZISIAJ DODAĆ KOLEJNY ROZDZIAŁ...

CHCECIE??

~R

CrushyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz