Rozdział 8, cz.1

2.5K 237 576
                                    

Nie wiedziałam, co miałam zrobić. Moje serce biło bardzo szybko, a dłonie pociły się w zastraszającym tempie. Całe ciało się napięło, jednak miałam paraliżującą świadomość, iż tak naprawdę nie miałam szans. Byłam dziewczyną w dziczy o obolałej kostce. Byłam w czarnej i głębiej dupie. Szanse : 0% , zagrożenia : 1000000%

Westchnęłam cicho, próbując się uspokoić. Wręcz nakazałam sobie się uspokoić. Musiałam się skupić. Z całych sił dźwignęłam się do pozycji stojącej i zdusiłam w sobie okrzyk bólu.
Najciszej jak potrafiłam, przesunęłam się do drzew i oparłam się o nie.

Kroki były coraz bliżej. Rozlegały się coraz głośniej i dudniły w mojej głowie, przyprawiając mnie o dreszcze. Stałam w bezruchu. Coraz bardziej chciałam zatopić się w sobie i zniknąć. Miałam najgorsze myśli. Nagle zauważyłam, że drzewa się poruszyły i nie istniała najmniejsza szansa, że oprawca weźmie mnie bokiem. Wtedy paniczny strach ponownie opanował moje serce i zaczęłam krzyczeć:

- Mam okres! Mam okres! Nie jestem do tego dobra! Nie teraz! Mam okres! I prawdopodobnie HIV!

Usłyszałam śmiech. Głęboki i pełen rozbawienia. Moje ciało jeszcze mocniej zdrętwiało, chociaż sądziłam, iż nie było już to możliwe, jednak usta kontynuowały krzyk, który miał coraz bardziej paniczny odgłos.

- Mam okres! Odejdź! Mam okres! Zaraz przyjdzie mój kuzyn! On jest duży! Taki wielki! Taaaaki wielki! I on wie, że mam okres!

Wtedy zza drzew wyszedł wysoki blondyn o szmaragdowych oczach. W zasadzie to wypadł zza nich, gdyż ze śmiechu nie mógł utrzymać się porządnie na nogach.

- Rozumiem. Twój wielki i potężny kuzyn mnie zje, jak już przyjdzie, bo masz okres - wydusił z siebie.

- Kim jesteś? - warknęłam wściekłe.

- Gdzież moje maniery? - udał zaskoczenie.

- Też się zastanawiam...

- Moim imieniem jest Remigiusz...

- Ojciec Remigiusz kochał dzieci swoje - zadrwiłam.

- ... ale mów mi Remek.

- Nic nie będę mówiła, bo...

- ... masz okres? - Znów wpadł w niepohamowany śmiech i wyszczerzył się do mnie. - Wcale nie masz okresu, prawda?

- A co cię to? - warknęłam.

- Czyli nie masz - uśmiechnął się.

Przyjrzałam się jego twarzy. Wcale nie był mega przystojny. Miał krzywy nos i za długie włosy, a jego oczy były o odcień zbyt wyblakłe, jednak pomimo tego potrafiłam dostrzec jego zalety, a mój brzuch poczuł przyjemne łaskotanie. Jego skóra była idealnie opalona, chociaż ramiona odrobinę za mocno się zaczerwieniły.

Zaczęłam się zastanawiać, skąd się u niego wzięła taka opalenizna, skoro lato dopiero nadchodziło...

- Wróciłem z emigracji - oznajmił chłopak, jakby czytał mi w myślach. - Mieszkałem w Grecji. Nie wiem, dlaczego tam.

Podszedł do mnie, usiedliśmy i oparliśmy się o drzewo.

Zaległa między nami cisza. Jednak była to przyjemna cisza o pozytywnym znaczeniu, która przynosiła ukojenie.

- Luisa - przerwałam ją - tak mam na imię.

- Ładnie. Moja siostra tak miała...

- Miała?

- Zginęła dwa miesiące temu w Grecji. Jakiś terrorysta nas zaatakował, gdy autobusem wracaliśmy do domu. Zginęła ona i jeszcze kilka naszych przyjaciół. Wtedy mama stwierdziła, że nadszedł czas na powrót do Polski.

- Kiedy przyjechaliście? - Czułam się głupio. Nie powinnam była go o to wypytywać, jednak czułam bijącą od niego potrzebę, by się z kimś podzielić swoją historią.

- Tydzień temu. Dokładnie.

- Nie widziałam cię w szkole...

- Nie poszedłem tam jeszcze. Mama się załamała po śmierci Luisy. Dopiero wczoraj zaczęła trochę kontaktować z rzeczywistością...

- Ah! - westchnęłam ciężko. - Ma depresję?

- Prawdopodobnie tak, ale nie zgadza się na wizytę u lekarza...

Wtedy dotarło do mnie, że moje "problemy" były tak naprawdę nieistotne. Wręcz błahe. Prawdziwe kłopoty to takie, jakie miał Remek. Śmierć. Depresja. Samotność. Brak pomocy, zrozumienia. Poczułam bezsilność wobec świata.

- Tak mi przykro - wymamrotałam cicho.

- Mi też.

Jego wyznanie uderzyło we mnie z siłą rozpędzonego do granic możliwości TIR-a. Należałam do osób skrytych i nigdy bym się nikomu nie przyznała do słabości. Nie, żeby nikt nie posiadał możliwości dotarcia do mojego serca i narobienia w nim ogromnych szkód.

- Dlaczego mi to powiedziałeś? - spytałam.

- Bo komuś musiałem. Może źle zrobiłem i będę tego później żałował, ale trudno. Najwyżej powiesz wszystkim. Nie będę miał znajomych, ale wiesz co?

- Co?

- Wierzę, że mnie nie zdradzisz.




Co sądzicie o Remku? 😏😏😏
Gwiazdki i komentarze miłe widziane ;3
~R

CrushyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz