Rozdział 8, cz.2

2.2K 214 186
                                    

- Wierzę, że mnie nie zdradzisz.

-Skąd niby wiesz? Niby dlaczego miałabym nie powiedzieć moim przyjaciołom?

- Bo ich nie masz. - Spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się wzgardliwie. - Takie uczuciowe osoby nie mają przyjaciół.

Jego słowa mocno potrząsnęły mną oraz moją świadomością i rozumieniem świata. Miał rację. A zarazem się mylił. Byłam zamknięta w sobie, jednak uważałam to za swoistą formę obrony. A Rene tylko udowadniała mi, że miałam rację.

- Muszę już iść - mruknęłam.

Wstałam i niepokracznie zaczęłam się oddalać. Moja kostka paliła żywym ogniem, jednak chciałam jak najszybciej oddalić się od tego dziwnego chłopaka i jego zdolności do odczytywania moich najskrytszych tajemnic.

Niestety Remek dołączył do mnie i szedł w chwili ciszy tuż obok mojej obolałej kostki. Później nie wytrzymał i oznajmił:

- Masz coś z nogą.

- Wow. Bystry jesteś.

- Dlaczego tak mnie traktujesz?

- Tak? To znaczy? - spytałam, jednak nie czekałam na odpowiedź i kontynuowałam: - to ty jesteś jakiś dziwny. Pojawiasz się w środku lasu i od razu opowiadasz mi historię swojego życia. Przecież to nielogiczne! A co jeśli byłabym płatnym mordercą wynajętym po to, aby cię zabić?!

- Poniosło cię trochę - stwierdził jedynie w odpowiedzi na mój wybuch.

- A ciebie to może nie?

Byłam załamana. Tak naprawdę potwornie się bałam, bo chłopak przez ten kwadrans, który spędziliśmy razem, wydał mi się tak bliski mojej osobie, a jednocześnie tak skrzywdzony przez los, że nie potrafiłam poradzić sobie z jego obecnością blisko mnie, mimo iż mój organizm podświadomie pragnął jego towarzystwa.

Do głowy przyszedł mi Alex. Jego śliczne policzki z wysuniętymi idealnie kośćmi policzkowymi, a także lekko krzywy nos o perfekcyjnym kształcie oraz pełne usta o  doskonałym kolorze i strukturze. Czasami, gdy się zapominał, zaczynał je obgryzać. Zwłaszcza, gdy się denerwował. Robił to bezwiednie i swobodnie, a kiedy zauważał, co robił, to się ganił w myślach i niejednokrotnie widziałam, jak w takim momencie marszczył brwi i oblizywał usta.

On jednak nigdy na mnie nie patrzył. Byłam mu kompletnie obojętna, a chłopak wolał obracać się koło wysokich blondynek i radosnych czarnulek. Nie należałam do tych grup, a moje włosy nie posiadały zidentyfikowanego koloru, gdyż wpadały w lekki rudy, jednak wcale nie było marchewkowe.

Remek zatrzymał się i złapał mnie za rękę, czym wyrwał mnie z zamyślenia. Westchnęłam poirytowana i zamknęłam oczy tylko po to, żeby za chwilę je otworzyć. Spojrzałam w oczy Remka i spytałam wprost:

- Czego chcesz?

- Niczego, co mogłabyś mi zaoferować. Jedyne, czego pragnę to zdrowie mamy i życie siostry. Naprawdę. A jeśli chodzi... - urwał na chwilę - o ciebie, to się zwyczajnie martwię. Masz coś nie tak z nogą, zaczyna kropić i nadchodzi noc. A ty stoisz w środku lasu. Całkowicie bezbronna i drzesz się o okresie.

- Skoro tak, to odprowadź mnie do stadniny.

Oczy chłopaka rozjaśniły się. Wziął mnie pod rękę i zaprowadził do stadniny. Droga minęła mi szybko. Remek i ja rozmawialiśmy na lekkie tematy. Nie wchodziliśmy na problemy i później, gdy już szczęśliwie udało mi się wrócić do domu i leżeć w swoim łożku, to rozmyślałam o całym tym dniu i byłam zwyczajnie szczęśliwa.

CrushyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz