Kolejne dni minęły mi w nieświadomości. Niestety nie miałam spokoju. Moje myśli co chwila wracały do pierwszych spotkań z Rene. Wielokrotnie przeżywałam naszą pierwszą wspólną nockę. Przypominałam sobie szczegół po szczególe, jak dziewczyna pomagała mi w jeździe konnej. W myślach miałam żywy obraz jej upadku z tego zwierza, który uniemożliwił dziewczynie kontynuowanie pasji. Wszystkie sytuacje związane z naszą wieloletnią przyjaźnią wracały do mnie, mniej lub bardziej żywe.
Przeżywałam swoją własną wewnętrzną walkę i nie byłam zdolna do komunikowania się ze światem. Nie czuł potrzeby by to robić. Wszystko się skończyło, gdy Renesmee odrzuciła mnie całkowicie i przy świadkach.
Starałam się trwać w nieświadomości. Próbowałam przekonać rozum, że dziewczyna zwyczajnie się zdenerwowała, że wcale tak nie myślała. Jednak za każdym razem poddawałam się, gdyż umysł nie pozwalał zapomnieć jednego szczegółu: nerwy powinny opaść i dziewczyna powinna przyjść.
A nie przychodziła.
Dni mijały szybko. Czas pędził jak szalony, a myśli nie dawały spokoju nawet w snach. Śniłam o Rene. Przydarzały nam się jakieś niestworzone historie. Przytrafiały nam się nowe przygody. Spędzałyśmy ze sobą kolejne noce na obgadywaniu błahych problemów, które wydawały nam się ogromne i nie do przeskoczenia.
Sny mnie uspokajały. Czułam się w nich bezpiecznie. Rene była przy mnie i wszystko wracało na właściwe miejsce.
Niestety ranek przychodził zawsze za szybko. Sen urywał się w najprzyjemniejszym momencie, a mózg ponownie wracał do rozpamiętywania wspólnych chwil.
Czasem zdarzały się chwile nadziei. Ułamki sekund, w których wyobrażałam sobie siebie i Rene w jakimś miłym miejscu.
Nie wiem, ile dni minęło. Pewnie dużo. Rodzice próbowali ze mną rozmawiać. Słyszałam, że coś mówili. Ich słowa przechodziły przez cały mój aparat słuchowy, jednak impulsy nerwowe nie docierały do mózgu, jakby gubiły się gdzieś po drodze.
Praktycznie nie jadłam. Jedynie tyle, co mama we mnie wymusiła. Schudłam więc dość mocno. Było mi to obojętne. Jak wszytko zresztą.
Przychodzili znajomi ze szkoły. Tyler raz czy dwa razy mnie odwiedził, cały czas mówił jakieś puste słowa, które nie oddawały prawdy. "Będzie dobrze" , "wszystko się ułoży" i inne tego typu motywujące, oklepane i nic nieznaczące sekwencje bardzo mnie irytowały. Chciałam na niego krzyczeć, że miał się zamknąć i wyjść natomiast z mojego pokoju, i domu. Miałam ochotę warczeć na niego i rzucić się na jego osobę, jak Rene rzuciła się na mnie w tamten pamiętny dzień.
Byłam jednak bezsilna. Siedziałam bezruchu i starałam się ignorować jego durne słowa. Jednak nie mogłam. Podświadomie tak bardzo łaknęłam takich słów, że to aż bolało.
Fizyczny ból przenikał moje ciało, a umysł był nieustannie dręczony wspomnieniami. Nie potrafiłam ich wyłączyć. Zresztą, nawet gdybym umiała, to nie bym nie chciała tego zrobić. Jedynie dzięki nim czułam się żywa. Ból i pustka pozwalały mi być człowiekiem i zachować chociaż odrobinę życia.
Dni mijały, a moje zagubienie w świecie wspomnień pogłębiało się.
Powoli przyzwyczajałam się do myśli, że miało już tak być na zawsze.
Pewnego dnia ktoś zapukał cicho do drzwi, a gdy nie otrzymał żadnej odpowiedzi, delikatnie je otworzył. Postać wsunęła się do środka, nadal się nie odzywając. W końcu usta osobnika się otworzyły i wypadło z nich jedno, umęczone słowo, które przywróciło mnie do życia.
- Lu.
Wiem, że krótki! Nie bijcie! Wiecie kto taki odwiedził Luisę? ^^
~R

CZYTASZ
Crushy
Novela JuvenilA gdybyś tak miała poderwać swojego crusha... z pomocą swojego crusha? Okładka wykonana przez @loveliveanddieslow . Dziękuję <3 751 w #dlanastolatków ~ 07.07.17 321 w #dlanastolatków ~ 14.07.17 266 w #dlanastolatków ~ 15.07.17 210 w #dlanastolatk...