Rozdział 4

3.1K 265 192
                                    

Kwadrans minął nad wymiar szybko. Udało mi się jedynie ogarnąć włosy i musnąć usta pomadką w odcieniu malinowym i już musiałam wyjść z łazienki, gdyż zadzwonił dzwonek i wiedziałam, że odwlekanie TEGO momentu było całkowicie bezcelowe. Zwłaszcza, iż była to długa przerwa na lunch, trwająca całe pół godziny. Wychodząc, modliłam się, abym dała radę uciec do biblioteki, czyli miejsca, w którym moja przyjaciółka na pewno by mnie nie szukała, gdyż wiedziała, że nienawidzę czytać. Niestety, gdy tylko skręciłam w korytarz koło  łazienki, wpadłam wprost w ramiona Rene.

- Cześć kochana! - wykrzyknęła radośnie.

Rozejrzałam się wokół, jednak moja przyjaciółko-koleżanka była sama, więc pozwoliłam sobie odetchnąć i nie przypominać jej o "obietnicy", którą złożyła.

- Hej, hej! - Uśmiechnęłam się słabo, gdyż fala ulgi oblała moje ciało i umysł, więc przez chwilę zapomniałam, jak używać swojej twarzy.

- Coś Ty taka... taka - szukała odpowiedniego słowa, gdy jednak go nie znalazła, zakończyła jedynie - taka.

- Ja? - Udałam zdziwienie. - Wcale nie. Wydaje ci się... - mruknęłam.

- A wiesz, co jeszcze mi się wydaje? - spytała, uśmiechając się chytrze.

Jej blond włosy opadły lekko na oczy, więc odsunęła je z rozdrażnieniem i nieustannie wbijała we mnie spojrzenie. Jej prawie czarne oczy spowodowały, iż na moim ciele pojawiły się niechciane dreszcze, a błysk, który się w nich pojawił, nie wróżył nic dobrego.

- Że... - zaczęłam, jednak przyjaciółka straciła już cierpliwość i wpadła mi w słowo:

- ... chłopacy już czekają w stołówce!

Zatrzymałam się, nie wiedząc, co odpowiedzieć.

- J-jacy chłopacy? - udałam głupią, a jednocześnie zaczęłam sądzić, że powinnam zapisać się do szkoły aktorskiej...

- Alex i ON, twój crushy! - zniżyła głos do szeptu.

Dźwięk jej głosu był tak bardzo zadowolony z siebie, że chciało mi się płakać. Dziewczyna, która szła obok mnie, należała do osób impulsywnych i niemyślących o konsekwencjach swoich działań. Dodatkowo nie przejmowała się opinią innych, a gdy ktoś ją zlewał albo obrażał, to zwyczajnie zmieniała towarzystwo, jednocześnie nie chowając urazy.

Zazdrościłam jej luzackiego podejścia do życia i obojętności wobec innych. Niestety nie byłam nią, a sytuacja, przed którą mnie postawiła, napawała mnie lękiem. A mimo to starałam się utrzymać dobrą minę do złej gry i udawać wyluzowaną osóbkę i taką... no ten... cool...

Dojście na stołówkę nie zajęło nam - niestety - dużo czasu i po zaledwie trzech minutach stałyśmy w kolejce, żeby kupić sobie coś do zjedzenia. W tym samym czasie Rene obracała się wokół swojej osi i próbowała znaleźć "chłopaków", a ja błagałam, żeby jej się nie udało.

I nagle ktoś dotknął moich pleców, na co podskoczyłam. Wtedy właśnie usłyszałam ten śmiech. Śmiech najpiękniejszy na świecie i wiedziałam, iż to mój crush stał za mną. Wzięłam głębszy oddech i odwróciłam się do niego przodem.

- Elo! - rzuciłam na luzie, jednocześnie opierając się o... cóż... o nic i właśnie dlatego prawie upadłam, lecz wtedy nagle zmaterializował się Tyler i mnie złapał.

- Nic ci nie jest? - spytał opiekuńczo.

- Nie spoko, dzięki. - Rzuciłam mu promienny uśmiech, jednocześnie błagając serce, żeby przestało panikować, a głowę, by przestała rozmyślać o pięknych policzkach Alexa.

- To co chłopaki? Gdzie siadamy? - Pytanie rzucone przez Rene kompletnie mnie wybiło z zamyślenia, za co byłam jej ogromnie wdzięczna. Pierwszy raz tego dnia.








Udało się wreszcie w normie słów - ok. 500 ^^ ciekawi co dalej? A może macie jakieś pomysły? Komentujcie, to chętnie poczytam ^^

CrushyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz