11 - Siódmy łańcuch, który nigdy nie kłamie

238 41 9
                                    

,,Przyjdzie do tego świata siedmiu, licząc sennego. 

Wejdą wszyscy, wszyscy obejrzą raz.
Wejdzie sześciu; ci, obejrzą raz, pozostały obejrzy raz.
Wejdzie pięciu; ci, obejrzą raz, pozostali obejrzą dwukrotnie.

Wejdzie czterech; ci, obejrzą raz, pozostali obejrzą trzykrotnie.
Wejdzie trzech; ci, obejrzą raz, pozostali obejrzą czterokrotnie.

Wejdzie dwóch; ci, obejrzą raz, pozostali obejrzą pięciokrotnie.

Ta wyrwana strona wcale nie przestała istnieć. I tak była pusta.

Wystarczyło zedrzeć z cienia prawdziwego te łańcuchy.
Słowa wyryte w skórze.
Szukaliście winnych w złym miejscu."




~ Jack ~

Nie pamiętam ich imion, ale to nieważne. Nieważne, oni są nieważni.

Teraz jest najważniejsze.

Razem z nim zniknęło wszelkie złudzenie bezpieczeństwa. Nie mi; nigdy go nie posiadałem, mówię tu o tych wszystkich ludziach.

On po prostu zawsze tu był. Nikt oprócz niego nie dożył tu roku. Dla innych, to obecne zawsze wiązało się z nim. Bez niego przestało istnieć, zostało nigdy.

Wszyscy, wszyscy ludzie wiązali jego uśmiech z czymś przyjemnym, przyziemnym. Nawet z tymi siniakami, nawet z tymi bliznami (podobno nigdy nie był wystarczająco piękny, żeby mu oszczędzić tożsamość, jak mi), wciąż się uśmiechał, jego uśmiech wciąż więźniowie uznawali za wolny.

Nieszalony.

Wszyscy widzieli, jak palono jego zwłoki. Zawsze tak robią, robią, jak chcą. Zawsze uwielbiają uświadamiać, jak bardzo jesteśmy zdani na ich słowa, ich łaskę. Wszyscy widzieli, jak owoc upadł z jego dłoni, jak podałem go temu mężczyźnie, jak ten w odpowiedzi mnie pogłaskał.

Zapach spalenizny, tej ludzkiej, tak bardzo różnił się od tej zwierzęcej. Czy to dlatego, że był tak bardzo brudny, tak bardzo niegrzeczny?

Spalenizna. Kara za kradzież, kara za przeciwstawienie się im, kara za pomoc innemu.

Niepotrzebnie. I tak nie mógłbym tego zjeść. Doskonale o tym wiedział.

-więc po co?-

Mogli go pochować. Doskonale wiem, że gdyby tylko tego nie zrobił, zabiliby go tamtym gazem (którego nazwy -jeszcze- nie pamiętam). Mogli go pochować, jak każdego innego. 

Wykopaliby dół, kazali wykopać, jedno i to samo. Wrzuciliby tam jego bezwładne zwłoki. Kto by chciał, wrzuciłby mu pożegnalny prezent, resztki jedzenia, resztki godności, słone łzy czy własne kości. Co za różnica? Zakopaliby, kazali zakopać, żeby nie zaczęło się rozkładać pod otwartym niebem. 

(dzień przed kazaliby nam usunąć jego organy; w końcu już jesteśmy wystarczająco wyszkoleni, prawda?)

Mogli. A jednak nie wzięli jego organów. Nie wykopali dołu. Nie pozwolili innym dać mu prezentu, podziękować za ten uśmiech. 

Może dlatego tak bardzo oszaleli? Bo nie mieli możliwości powiedzieć ,,dziękuję'', kiedy powinni błagać Lekarzy o wybaczenie za te tak niepotrzebne myśli?

✔♠/♥ My Hand To Hold | Chase x Jack | (Xiaolin Showdown)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz