Mija kolejny tydzień i odzyskuję podstawową sprawność. Znów wiosłujemy, oboje każdego dnia wkładając w to coraz więcej siły. Chcemy zostawić ocean za sobą. Oboje trochę się od siebie oddalamy z Tae, częściej siedzimy i patrzymy w horyzont. Prawie w ogóle już nie gramy w kości i Sen, rzadziej rozmawiamy. Trochę brakuje mi tamtej bliskości, ale oboje jesteśmy w depresji i zamiast się pocieszać, bardziej się pogrążamy. Zmęczyło nas to podnoszenie się nawzajem na duchu i teraz skupiamy wszystkie siły na powrocie do domu.
Siedzimy teraz i jemy kolejną, nudną rybę. Rzygam już tą rybą, ale to nasze jedyne jedzenie. Jeszcze trochę i przestanę w ogóle cokolwiek jeść. Mam jej dość na tyle, że kiedy zobaczę ją jeszcze raz w moim życiu po powrocie, wyrzucę ją przez okno i dołożę jej młotkiem do kotletów schabowych.
Zbliża się zmierzch i znów kładziemy się spać. Od kilku dni przestaliśmy się obejmować podczas snu, tylko leżymy obok siebie na plecach patrząc w gwiazdy. Jest zimniej, ale nie możemy zdobyć się na bliskość w obecnym stanie. Teraz bardziej niż profesjonalnej rehabilitacji potrzebuję dobrego psychologa. V najwyraźniej podziela mój stan. Nie pokłóciliśmy się o nic, ale więź między nami jest osłabła. Niespokojnie zasypiam patrząc w bezgwiezdne, zachmurzone niebo.
xxxBudzę się nagle z przeczuciem, że coś jest nie tak. Jest ciągle ciemno, myślę, że jest jakaś pierwsza w nocy. Za plecami słyszę głośny plusk i momentalnie się obracam. Spodziewam się, że ów dźwięk zbudził również chłopaka, ale kiedy patrzę na pokład obok mnie widzę... że Tae... zniknął!
- Tae! - krzyczę przerażona. Nie ma odpowiedzi. Ciszy nocnej nie przerywa żaden dźwięk. Noc jest bezgwiezdna i bezksiężycowa, więc prawie nic nie widzę, jednak mogę spostrzec, że nie ma go na tratwie ani w promieniu kilku metrów od niej.
- Tae! - próbuję jeszcze raz z coraz większym strachem. Co mu się stało?!
Plusk. Słuszałam przed chwilą plusk. To musiał być on! Wracam szybko do miejsca, w którym go usłyszałam. Nic nie widzę. Nic nie słyszę. Ale czuję go. On tam jest!
Nie myśląc nad konsekwencjami tego czynu, rzucam się do wody.
Oszałamia mnie temperatura; jest zimno jakbym kąpała się w śniegu. Ignoruję to i rozglądam się. Dlaczego nic nie widzę?! Latarka! W pudełku oprócz filtra i paru innych rzeczy znalazłam w samolocie latarkę wodoodporną. Wynurzam się i biegnę po nią. Trzęsącymi się rękami włączam ją i znów wskakuję do wody. Teraz snop światła przedziera się przez wodę na jakieś sześć metrów.
Przeczesuję teran dookoła mnie i kiedy nic nie znajduję, kieruję promień pode mnie. Tam! Widzę go! Z zamkniętymi oczami, w czarnej bluzie z logiem Nirwany, jego ulubionej. Bezwładnie unosi się w wodzie. Chyba stracił przytomność. Wynurzam się, by nabrać oddech i znów nurkuję, płynąc z trudem w jego kierunku. Noga boli mnie jak cholera, ale jeśli nie przestanę, Tae utopi się! Zostanę sama. Nie! Nie możesz tego zrobić zespołowi i fankom! Nie możesz tego zrobić mi, V! Potrzebuję cię!
Dopływam do niego i obejmuję go jedną ręką. Jest taki ciężki! Ale nie mogę się poddać, nie przeżyję bez niego. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak ważny jest dla mnie. Jeśli on umrze, to ja nie widzę sensu w dalszym życiu. Popełnię samobójstwo... Nie myśl o tym teraz, Rin! Tae nie umrze! Nie może!
Zostały mi jeszcze dwa metry do powierzchni. Brakuje mi powietrza, duszę się. Nie poddam się. Noga odmawia mi posłuszeństwa. Nie poddam się. Czernieje mi przed oczami. NIE PODDAM SIĘ! Przebijam powierzchnię wody i krztuszę się powietrzem. Mało brakowało. Łapczywie połykam tlen i powoli się uspokajam. Nadal jestem w lodowatej wodzie, ledwo utrzymując naszą dwójkę nad wodą. Nadludzkim wysiłkiem wciągam bezwładnego chłopaka na tratwę i dźwigam się za nim.
- Tae! - mówię głośno i klepię do po barkach. Nie odpowiada. Nadal jest nieprzytomny. Albo mart... Nie! V nie może umrzeć!
Przykładam ucho do jego piersi, zamieram. Przez pięć sekund nic nie słyszę, ale po chwili wychwytuję ciche i słabe, wolne bicie jego serca. Zalewa mnie fala ulgi, ale w tym momencie zdaję sobie sprawę, że może i słyszę tętno... ale nie słyszę oddechu. Taehyung nie oddycha!
Hey ^^ jednak napisałam rozdział wcześniej, bo wreszcie wena mnie złapała c: Marta, czuj się pozdrowiona, dzięki, że zawsze każesz mi pisać dalej kiedy mi się nie chce ;3 do następnego! ;_;
![](https://img.wattpad.com/cover/113863385-288-k842777.jpg)
CZYTASZ
Crush *Taehyung* (Bts)
FanfictionPołączyła ich katastrofa. Czy szczęśliwe zakończenie jest możliwe? Czy jeśli uda im się przeżyć, to czy nie będą musieli się rozejść? On kocha ją. Ona kocha jego. Muszą nauczyć się wspólnie żyć. Inaczej czeka ich śmierć.