Part 15

63 5 0
                                    

JULKA POV:

-Mama,tata..co wy tutaj robicie?-nie mogłam uwierzyć w to co widzę.

-Są twoje urodziny, nie mogliśmy iść przegapić-podeszli do mnie obdarzając mnie uśmiechem.Przepraszamy,że nie było nas tyle czasu.

-Tak się cieszę,że jesteście-wtuliłam się w tatę.

-To dla ciebie kochanie- mama podała mi kopertę.

-Co to jest?

-Zobacz- uśmiechnęli się.

Rozerwałam papier jak najszybciej mogłam, chciałam jak najszybciej to zobaczyć. A w środku zobaczyłam...bilet?

-To bilet do każdego miejsca w jakie sobie zamarzysz, możesz go wykorzystać kiedy będziesz chciała.

-Nie muszę wracać?-zaśmiałam się.

W tym momencie usłyszałam chrząknięcie Kamila. O boże kompletnie o nim zapomniałam..

-Posłuchajcie, to Kamil,mój...

-Chłopak-odpowiedział za mnie. Moje ciało zalało w tym momencie przyjemne ciepło..Nie sądziłam,że kiedyś będę mogła tak kogoś nazywać.

-Bardzo nam miło. My już was zostawimy, porozmawiamy później.

Usiadłam na łóżku z wrażenia. Kamil poszedł w moje ślady.

-Nie sądziłam,że ten dzień będzie tak cudowny.

- Twoi rodzice są całkiem okej.

-Tak, wiem- uśmiechnęłam się. Jak tylko są w domu to są najwspanialsi.

-Ej, ale z tym biletem bez powrotu to żartowałaś oczywiście- patrzył na mnie przenikliwie.

-A dlaczego nie?

-Dlatego- przybliżył się do mnie i objął moją twarz, po czym zachłannie mnie pocałował. 

-To chyba dobry argument, nie sądzisz?- zapytał po chwili cały rozbawiony.

-Powiem ci,że jednak mnie przekonałeś.

Kocham moje życie, kocham.

KAMIL POV:

W szkole, w domu, na boisku ciągle myślałem o Julce. O jej pięknych oczach w których ciągle królują ogniki, o zaraźliwym śmiechu. Ta dziewczyna jest idealna, jak mogłem być dla niej kiedyś takim chamem.

-Kamil,piłka!- od razu wróciłem na ziemię. Mecz mojego życia już pojutrze. To od niego wszystko zależy. Całe moje życie i kariera sportowa. Nie mogę tego zaprzepaścić.

Nagle na trybunach zauważyłem przemykającego Marcina. Gdy tylko go widzę mam ochotę go udusić. Wie za dużo i w każdym momencie może to wykorzystać przeciwko mnie.

-Widziałeś go?-zapytał Aleks.

-Tia..

-Nie martw się, załatwiliśmy to z Karolem i nie będzie się mieszał. Chce jeszcze pożyć.

- Całe szczęście- zaśmiałem się.

-A tak poza tym to ta Julka jest na prawdę spoko, nie sądziłem,że to powiem ale trafiła ci się-powiedział Aleks. Lubię ją.

-Ja też ją lubię..Nawet nie wiesz jak bardzo- pomyślałem.

JULKA POV:

-Czy możesz na chwilę odłożyć ten telefon?-zawarczała do mnie Weronika.

-Tak, tak już..

-Daj jej spokój, przecież wiadomo,że tęskni za nim-powiedziała do niej Klaudia.

Uśmiechnęłam się. Tak to prawda, tęskniłam za nim i to bardzo. 

-Cieszę się,że nie okazał się podłą świnią.

-Weronika bez przesady- zaśmiałam się.

-Chociaż w sumie jeszcze nic nie wiadomo. Nie obraź się ale jakoś mu nie ufam, przynajmniej jeszcze. Od razu uprzedzam nie jest to spowodowane moim deficytem facetów co to to nie. Po prostu coś mi w nim nie pasuje...

-Cieszę się,że jesteś czujnym szeryfem- przytuliłam ją. Ale na razie  jest na prawdę dobrze. 

-Oby już tak zostało.

Też o tym marzę, nawet nie wiesz jak bardzo.

KAMIL POV:

Było tuż przed północą, gdy podjechałem pod dom Julki. Zastanawiałem się czy jeszcze nie śpi. Chciałem z nią porozmawiać. Wyciągnąłem telefon i wysłałem sms.. Kto by pomyślał,że kiedyś będę siedział pod domem dziewczyny czekając na najmniejszy gest od niej. Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk wiadomości.

Będę na dole za 5 minut.

Na moją twarz od razu wszedł uśmiech. Tak sam, nieświadomie.

Wyszedłem z samochodu i podszedłem do furtki. W tym samym momencie drzwi się otworzyły i zobaczyłem Julkę. Była śliczna..

-Wiem, wyglądam strasznie. A ten kok i bluza wcale mi w tym nie pomagają ale nie możesz liczyć na za wiele w środku nocy, prawie spałam- od razu ją przytuliłem.

-Tęskniłem-pocałowałem ją w zagłębienie w szyi na co lekko się zaśmiała.

-Ja też tęskniłam-wtuliła się we mnie..

-A tak poza tym to wyglądasz pięknie.

-Pewnie- zaśmiała się.

-Ja nie kłamię.

-Mówisz? Chodźmy się przejść co?- od razu złapałem ją za rękę i poprowadziłem wzdłuż ulicy. Ta cisza panująca wokoło była cudowna. Byłem tylko ja i Julka. Nic więcej się nie liczyło.

-Denerwujesz się, prawda?-zapytała mnie po chwili.

-Jak cholera..

-Nie bój się, jesteś najlepszy i na pewno dostaniesz stypendium. 

-A jeśli zawalę?

-Nie zawalisz, jesteś na to za dobry- zaśmiała się.

-Widzisz wszystko lepiej ode mnie.

-Ktoś musi,zresztą będę tam, więc wygrana to tylko kwestia czasu.

-Mówisz,że przynosisz szczęście-obróciłem ją do siebie.

-No może-uśmiechnęła się.

-Więc zostaniesz moja 4-listną koniczynką na meczu i już na zawsze?

-To już prawie oświadczyny- śmiała się. Ale podejmuję wyzwanie.

-Na to liczyłem.

Pozory mylą.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz