Rozdział 1.5

42 5 2
                                    

           

cztery lata wcześniej...

Stoję przed pocztem królów i książąt wywieszonych na jednej z alabastrowych ścian korytarza. Znajdowały się wśród nich tylko dwie kobiety. Myślę intensywnie o mojej siostrze, która niebawem także będzie jedną z czarno-białych twarzy zdobiących ścianę. Stanie się trzecią królową.

Twarze na obrazach zerkają na mnie z wyższością. Pokolenia władców na koniach z szablami, w ogrodach zamkowych, lub w towarzystwie żon w purpurowych szatach. Wszyscy wyglądają na niezadowolonych i spoglądając na jednego z wielu, bogu ducha winnego rumaka zastanawiam się ile czasu musieli pozować do zdjęć w bezruchu.
Zwykło się mawiać, że zwierciadłem duszy są oczy. Wpatruję się więc w nie głęboko, czekając na jakiś znak.
Nic się nie dzieje.
Żaden mięsień twarzy ani nerw nie drga. Oczy obnażają jedynie charakter władców. Rysują się w nich przekora, lęki, niepokój, rozgoryczenie, czy promienność.
Nadal nic. Więc daje sobie spokój i odwracam wzrok. Może oni też nie przepadają za działaniem pod presją.

Jestem pewien, że będzie miała na sobie czerwoną sukienkę. India uwielbia czerwony. W ogrodach królewskich, spośród wszystkich kwiatów to róże były jej ulubione. Czerwone. Jest to najgorętsza barwa, dzięki czemu kwitną nawet pod śniegiem. A tego u nas pod dostatkiem.
Słyszę skrzypienie podłogi i ciężkie kroki pasujące tylko do jednej osoby. Zaciskam usta. Splatam ręce, aby nie czuć jak drżą. Podnoszę wzrok i pierwsze co widzę to długie nogi w czarnych spodniach, pasujących kolorystycznie do idealnie ułożonych włosów ich właściciela.
Ciemnozielone oczy ojca wbijają się we mnie jak malutkie, ostre szpilki. Napięte mięśnie wokół ust i zmarszczki otaczające oczy sprawiają wrażenie, jakby właśnie doświadczył czegoś, co wyprowadziło go z równowagi.
Nie żeby mnie to dziwiło. Nietrudno go było zdenerwować.
Wszystkie rozmowy z ojcem wydawały się karą. Kończył je, kiedy uważał to za słuszne. Nie uśmiechał się i nie wyrażał prawie żadnych emocji poza gniewem.
Niezręczność między nami mówiła sama za siebie i stawała się nieznośna. Chciałem ją przerwać. Uciec.

— Jest coś, o czym musimy porozmawiać.— oznajmia władczym tonem.
Taki ton towarzyszył niemal każdej rozmowie, jaką z nim przeprowadziłem.
— Będziemy tu tak stać, czy może przejdziemy się do ogrodu?— pyta i w jakiś sposób udaje mu się sprawić, że czuję się jeszcze bardziej niekomfortowo. Skinąłem głową.
Ruszamy w stronę wyjścia. Staram się zachować odpowiednią odległość, tak by nie iść bezpośrednio obok niego. Mój wzrost uniemożliwiał mi patrzenie mu w oczy bez zadzierania głowy.
Nigdy nie byłem wysoki, a to właśnie centymetry są jedną z najbardziej pożądanych cech męskiej aparycji. Wszystkie księżniczki, córki dyplomatów i moje potencjalne narzeczone pragnęły księcia o określonych cechach zakreślonych na wyimaginowanym arkuszu preferencji. Jedną z nich był odpowiedni wzrost.
Moje metr pięćdziesiąt osiem* przyprawiło mnie o niezliczoną ilość zaczepek i kwaśnych, jak cytryna uwag ze strony mojego młodszego brata, który choć urodzony dwa lata po mnie, zdążył przerosnąć mnie już rok temu. Egan był podręcznikowym wzorem księcia z bajki. Zawsze wiedział co powiedzieć i jak się zachować. Spoglądał na wszystkich ciemnozielonymi oczami ojca i oceniał, czy warto z nimi rozmawiać. Stanowił lepszą wersje obecnego króla i drugiego, zaraz po Indii— ulubieńca opinii publicznej.
Czasem żałowałem, że nie urodziłem się ostatni.

— Nie spodziewałem się, że twoja siostra jest aż tak niemądra.— mówi ojciec, a każde jego słowo jest jak pociągnięcie paznokciem po tablicy.
Zastanawiam się, co powinienem powiedzieć, ale podjął się tłumaczeń bez mojego wkładu w rozmowę.
— Wykazała się niezwykle lekceważącą postawą. Złamała wszystkie zasady. Zawiodła kraj, tradycję i przede wszystkim swoją rodzinę.- marszczy brwi, a ja zastanawiam się w czym rzecz— Przekroczyła wszystkie ustalone granice i zachowała się nieodpowiedzialnie. Wystarczył jej miligram nadziei, żeby zmienić bieg wszystkiego.— patrzy mi prosto w oczy— Ale ty nie jesteś zbudowany tak, jak ona. Nie wątpię w twoje umiejętności i wiem, że sobie poradzisz.—nadal nie mam zielonego pojęcia o czym mówi— Będziesz dobrym władcą.— tchnął w te słowa tyle wiary, że chyba sam siebie próbował przekonać.
Moje serce zwalnia o jeden ton.

Przechylam głowę na bok jak cocker spaniel.
Nie mogę uwierzyć. Prawdę mówiąc nie chcę, bo nie jestem gotowy na tak radykalne zwroty akcji w moim trzynastoletnim życiu. Nigdy nie będę. Bo w łańcuchu pozornych przypadków są pewne rzeczy, na które nie możemy się przygotować.

— Wiedziałem, że dobrze to przyjmiesz. To ogromny zaszczyt.— dodaje, a wypowiedzi towarzyszy gorzka nuta powątpiewania— India zdecydowała się wyjechać i zrezygnować z przejęcia władzy, tłumacząc się zbyt dużą presją i odpowiedzialnością. Tak jakby całe życie nie była przygotowywana właśnie do tego!— kręci głową, a ja nie rozumiem znaczenia wypowiadanych przez niego słów— Wszystko ogłosimy jutro, a do tego czasu zmienimy twój harmonogram zajęć, tak żebyś mógł lepiej się przygotować.— stwierdza z udawaną nonszalancją.
Kontynuuje tłumaczenie mi z czym wiąże się moja obecna pozycja i jak będzie wyglądać moja przyszłość, a ja słyszę wszystko co mówi, pochłaniam i zamykam w głębiach umysłu.

Ludzkie życie może się zmienić w sekundę. W jej ułamek. Czasem to nawet nie mrugnięcie oka, a drżenie powieki.

i zostawia mnie w ogrodzie, gdzie towarzyszą mi tylko kwiaty zamkowe.

_________________
*spokojnie przez kolejne cztery lata uda mu się podrosnąć jeszcze cztery centymetry.
Wszystko jest do porzygu dramatyczne i można wylewu emocjonalnego dostać.
A ja mam alergię na róże.
Długości rozdziałów będą różne hej przygodo.
Miłej reszty dnia życzę! xx flosnovis

kwiaty zamkowe.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz