TORI POV:
W drodze do rodziców Jungkooka.
Autobusem jedzie się z Seulu do Busan około 4 godzin. Została nam jeszcze godzina jazdy. Z przystanku miał nas odebrać tata Jungkooka.
Spojrzałam na mojego chłopaka.- Jungkook, śpisz?
Siedział on z zamkniętymi oczami i głową opartą o szybę więc wyciągnęłam taki wniosek.
Aż tu nagle otworzył swoje piękne oczęta i spojrzał nimi na mnie. Wzrok miał przytomny a więc faktycznie nie spał.- Nie. Coś się stało?
- Nie, nic takiego. Tylko wiesz... - nie potrafiłam dokończyć zdania.
Zawstydziłam się. Niepotrzebnie zawracam mu głowę takimi pierdołami.
Jungkook westchnął.- Nie wiem. O co chodzi mała?
- Nic takiego, poprostu mam teraz taki głupi moment, że czuję się brzydka, samotna i niekochana. A przecież ty siedzisz obok. Przepraszam.
- Nie przepraszaj kochanie, nie masz za co. A więc chodzi o te twoje krótkie, kilkuminutowe depresje, tak? Skarbie... chodź tu do mnie.
Objął mnie w ramionach i mocno do siebie przytulił. Poczułam się po tym trochę lepiej. Szczególnie wtedy, kiedy usłyszałam bicie serca chłopaka.
- Kocham cię - pogłaskał mnie po głowie i ją pocałował - Kocham cię jak jeszcze nikogo dotąd. Będę przy tobie mimo wszystko więc nie jesteś ani nie będziesz samotna. Brzydka? Żarty sobie robisz. Czy ty nie widzisz, że większość chłopaków się za tobą ogląda? Bo tak jest. Poza tym ja, który miałem dokładne wyobrażenie swojej idealnej dziewczyny, szczuplutka, wysportowana, blada... Zwariowałem na twoim punkcie przy pierwszym spotkaniu.
- Nie lubię słodzenia z litości. Robisz to tylko dlatego, że ja się upomniałam.
- Tori... Nie masz racji.
Niby mówił to co chciałam ale jednak czułam niedosyt. Chciałabym, żeby to samo powiedział mi kiedyś sam z siebie, bez upominania się z mojej strony.
JUNGKOOK POV:
Wiem jak się wtedy czuła. Niejednokrotnie widziałem ją w tym stanie. Zdążyłem już odkryć, w jaki sposób najlepiej poprawić jej humor. Musiałem jej udowodnić jak bardzo mi się podoba.
Autobus był prawie pusty a my siedzieliśmy w miejscu z którego innym byłoby ciężko nas zobaczyć. Postanowiłem to wykorzystać.
Położyłem rękę na udzie Tori i zacząłem je głaskać. Dziewczyna spojrzała na mnie zszokowana. Zignorowałem to i przeszedłem na wewnętrzną stronę jej ud.- Jungkook, co ty...
- Nie gadaj takich pierdół jak przed chwilą, jasne?
- No ok... Jungkook, a co będzie jeśli twoi rodzice mnie nie polubią?
- Powiedziałem ci coś przed chwilą o gadaniu pierdół.
- Ale...
- Oni już ciebie lubią, za to, że mnie uszczęśliwiasz. Poprostu chcą ciebie w końcu poznać.
- Och... No dobrze.
Resztę drogi pokonaliśmy w ciszy, przytuleni do siebie.
TORI POV:
Kiedy dotarliśmy na miejsce było już ciemno. Zerknęłam na zegarek na telefonie, było po 22.
"Późno."
Zabraliśmy swoje rzeczy i wyszliśmy z autobusu. Tata Jungkooka już na nas czekał, stał oparty o czarny samochód.
Oczywiście wiedziałam jak wygląda bo musiałam sprawdzić to w Google. Znalazłam tylko jeden film na którym mogłam go zobaczyć ale zawsze to jest coś. Lepsze niż nic.
W rzeczywistości był on dużo przystojniejszy. I Jungkook wydawał się być jeszcze bardziej do niego podobny.
- Panie Jeon - przywitałam się grzecznie i ukłoniłam się lekko.
CZYTASZ
WE ARE BULLETPROOF (BTS Jungkook)
FanfictionTori przeprowadza się do Seulu i poznaje tam Jungkooka, członka popularnego koreańskiego boysbandu. Razem przeżyją chwile o jakich nigdy nawet nie marzyli.