Rozdział 2

2.5K 115 7
                                    

POV NICOLE

Siedzieliśmy jeszcze przy ognisku, była może godzina 3 nad ranem. Większość stada poszła już spać, natomiast ja i kilka innych osób, w tym Chris, Seth i Stacy, nadal delektowaliśmy się pięknem nocy. Nagle usłyszałam szelest dobiegający z lasu. Na początku pomyślałam że to wiatr, lecz po kilku sekundach zdałam sobie sprawę że nie ma aż tak silnego wiatru, który złamał by patyk. Postanowiłam wstać i sprawdzić kto ukrywa się w lesie. Wstałam i powoli podchodziłam w stronę szelestu gdy nagle Stacy złapała mnie za rękę.

-Nicole!-zawołała łapiąc moją dłoń.-Chodź, gdzie idziesz?

-Siku.-skłamałam.-Zaraz do was dołączę.

-No dobra.-powiedziała brunetka po czym odeszła.

Ponownie usłyszałam szelest. Muszę to sprawdzić...

Weszłam w głąb lasu poszukując sprawcy. Było ciemno i chłodno. 

-Nicole.-usłyszałam za plecami. Skądś znam ten głos...Powoli się obróciłam gotowa do walki.

-Klaus?!-wyszeptałam gniewnym głosem łapiąc mężczyznę za rękę, po czym udałam się z nim w głąb lasu aby nikt nas nie zauważył.-Co ty tutaj robisz?!

-Musiałem przyjechać.-powiedział smutnym tonem.

-Jak mnie tutaj znalazłeś?! I czego chcesz?-powiedziałam gniewnie zakładając ręcę na piersiach.

-Przyjechałem przeprosić. Źle cię potraktowałem i żałuję. Musisz mi wybaczyć...-powiedział a jego oczy lekko wypełniły się łzami.

-Nic nie musze.-powiedziałam podchodząc do mężczyzny na tyle blisko że nasze twarze dzieliły centymetry.-A teraz wynoś się stąd i nigdy więcej tu nie wracaj.

-Nicole...-wyszeptał błagającym tonem.

-Jesteś dla mnie martwy Klaus!-podniosłam głos odchodząc.

Źle mi z tym jak go potraktowałam, lecz on nie potraktował mnie lepiej. Złamał mi serce...a raczej go pozbawił.
Powróciłam do reszty w ciszy.
-Kochani!-powiedział nagle po czym wstał Chris.-Za moją siostrę Nicole.
Wszyscy wznieśli toast po czym ja wszystkich przeprosiłam i zdecydowałam że się położę.

*rano*

Obudziły mnie krzyki. Wstałam i szybko wybiegłam z drewnianej chatki do źródła odgłosów. Zobaczyłam stado, w tym mój brat, walczące z grupką jakichś ludzi. Po chwili, zorientowałam się, że to wampiry. Stacy walczyła z jakąć młodą blonynką, Chris z wysokim szatynem a Seth pomagał rannemu . Od razu wskoczyłam do akcji. Podbiegłam z krzykiem do jednego z wampirów i zadałam mu duży cios w twarz po czym powaliłam go na ziemie. Mężczyzna oddał cios przyduszając mnie. Gdy ugryzłam go w ramię, mężczyzna uciekł. Nie dożyje następnego wschodu słońca. Wszyscy się bili. Wszędzie było pełno krwi...Nagle zobaczyłam jak mój brat przegrywa walkę z jednym z wampirów. Rzuciłam się na niego odpychając go w bok i pomagając bratu wstać. Ten, wbił się w moją szyję a ja jedyne co widziałam to ciemność...

Obudziłam się w swoim łóżku, obok którego stał Chris.

-Nicole...-zaczął. Trzymał mnie za rękę, a drugą ręką gładził mnie po czole.-Wszystko w porządku? Jak się czujesz?

-Co się stało?-zapytałam zdezorientowana. Nie za wiele pamiętałam.

-Napadły nas wampiry.-powiedział smutno.-Straciliśmy kilku naszych...

-Kogo?-zapytałam smutno. Poczułam jak oczy napełniają mi się łzami. Brat nie odpowiadał, patrzył tylko na mnie tępym wzrokiem.-Kogo straciliśmy Chris?!

Always and Forever||K.M- CZĘŚĆ 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz