Blondyn wszedł do budynku przez automatyczne drzwi, rozglądając się po niewielkiej recepcji. Był tutaj drugi raz, a podczas ostatniej wizyty nie był zbyt chętny do oglądania wnętrza. Podszedł do niewielkiej lady, za którą siedziała dość młoda brunetka, jednak Luke nie przyglądał się jej dokładniej.
- Dzień dobry - powiedział niepewnie, zwracając na siebie uwagę kobiety.
- Dzień dobry, w czym mogę ci pomóc?
- Jakiś czas temu odbywał tutaj praktyki niejaki Ashton, bardzo mi pomógł i chciałbym mu podziękować. Stąd moje pytanie, czy on jeszcze odbywa tutaj praktyki? To dla mnie bardzo ważne - nastolatek uśmiechnął się uroczo.
- Niestety ci nie pomogę. Ashton skończył praktyki ponad dwa miesiące temu.
- Dziękuję za pomoc, do widzenia - odwrócił się i ruszył w kierunku wyjścia na parking, gdzie czekał na niego starszy brat.
- I co, młody? Załatwiłeś wszystko? - Jack stał oparty o maskę samochodu, spoglądając w stronę młodszego Hemmingsa.
- Jasne, możemy wracać do domu - Luke pozwolił Jackowi pomóc sobie wsiąść do samochodu i poczekał aż ten schowa jego wózek i zajmie miejsce kierowcy.
- Mama prosiła, żebyśmy zajechali po jakieś zakupy, nie masz nic przeciwko?
- Oczywiście, że nie - młodszy uśmiechnął się do brata.
***
- Jack, pójdę jeszcze po jakieś żelki - Luke zwrócił się do starszego, kiedy ten wybierał makaron.
- Jasne, młody - przytaknął starszy, nie odrywając wzroku od regału.
Luke szedł w stronę odpowiedniego działu, kiedy ktoś zahaczył koszykiem o rączkę jego wózka, nastolatek odwrócił się w stronę sprawcy, obrzucając go zabójczym spojrzeniem. Jego wzrok złagodniał, gdy ujrzał oblicze chłopaka. Stał przed nim wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna o orzechowych oczach. Jego blond włosy były związane w koczka, z którego gdzieniegdzie wystawały pojedyncze loki. Ubrany był w czarne spodnie, opinające jego nogi, tego samego koloru koszulkę, a jego stopy przywdziane były w granatowe adidasy. Pierwszą myślą Luke'a było, że mężczyzna jest naprawdę przystojny.
- O Matko, bardzo cię przepraszam, nic ci nie jest? - mężczyzna omiótł Luke'a wzrokiem, zatrzymując się i przekładając koszyk do drugiej ręki.
- Jest okej - piwnooki uśmiechnął się do nastolatka, słysząc jego słowa.
Luke odwrócił się, zamierzając kontynuować drogę po żelki i myśląc o uroczym uśmiechu mężczyzny, który chwilę temu na niego wpadł.
Tymczasem Ashton, mając przed oczami obraz chłopaka, intensywnie myślał o zatrzymaniu go na chociaż kilka minut dłużej. Blond włosy ułożone w niemal idealnego quiffa, oczy, których kolor przypominał błękitne niebo z jakiegoś powodu zasnute chmurami, przez co straciły tą wesołą iskierkę. W jego dolnej wardze swoje miejsce znalazł czarny lip ring, który nie pozwalał oderwać wzroku od pełnych i idealnie skrojonych ust. Mały nosek zadarty był lekko ku górze, co dawało chłopcu uroku. Niby tak proste ubrania, jak czarne przyległe spodnie i granatowa koszulka z logiem All Time Low wyglądały na nim obłędnie. Wyrywając się z objęć myśli, pozwolił ustom się rozchylić, aby dać słowom z nich zbiec i jakkolwiek zatrzymać, oddalającego się chłopaka.
- Fan? - to pytanie pierwsze przyszło mu na myśl, wskazując na koszulkę chłopaka, gdy przykuwając jego uwagę, zmusił niebieskookiego do ponownego zwrócenia się w swoim kierunku.
- Co? - Irwin zaśmiał się delikatnie na rozgarnięcie nastolatka, wciąż pokazując palcem logo zespołu obecne na t-shircie blondyna.
- Chodziło mi o All Time Low, masz ich logo na koszulce, więc zapytałem, czy jesteś fanem - wytłumaczył z uśmiechem mężczyzna, przyglądając się twarzy młodszego, którego brwi ściągnięte były ku górze.
- Ta, jakoś tak wyszło - Ash rozumiejąc, że chłopak najwidoczniej nie jest skory do rozmowy opuścił w dół kąciki swoich ust, przypomniał sobie, że na zewnątrz czeka na niego Jankes.
- Miłego dnia - piwnooki zrezygnował z dalszego ciągnięcia konwersacji, jeżeli jedna strona nie jest do tego chętna i patrząc, jak blondyn odchodzi w tylko sobie znanym kierunku, podrapał się po karku.
Biorąc jeszcze karmę dla psa skierował się w stronę kas, a po zapłaceniu za zakupy zgarnął Jankesa i myśląc o pięknym chłopcu udał się w drogę powrotną do domu.
CZYTASZ
Guardian &Lashton
FanfictionLuke: Kim jesteś? Nieznany: Nazywaj mnie swoim opiekunem Uwaga! Mogą pojawić się wulgaryzmy i nawiązanie do samobójstwa. Jeżeli myślisz, że kopiowanie Naszych tworów pozostanie bezkarne - mylisz się. Oprócz nękania przez własne sumienie, pamiętaj, ż...