Ashton podjechał pod wskazany adres i biorąc głęboki oddech, wysiadł z samochodu. Stanął przed drewnianą powłoką i zadzwonił do drzwi, czekając aż ktoś mu otworzy. Po chwili drzwi ustąpiły, a zza nich wyłonił się wysoki blondyn, który siłował się z zapięciem guzika od koszuli, szepcząc pod nosem wiązankę przekleństw.
- Witaj, książę - odezwał się Ashton, a na jego twarz wpłynął szeroki, szczery uśmiech.
Luke nie mogąc wydusić z siebie ani słowa, wymamrotał ciche "Ash" i puszczając biały materiał, wtulił się w ciało niższego mężczyzny, który również mocno owinął ramiona wokół jego ciała. Po dłuższym czasie, mężczyźni odsunęli się od siebie, a Hemmings zaprosił Irwina do środka, nie będąc jeszcze gotowym do wyjścia.
- Cześć, Ashton - Liz dosłownie w trzy sekundy pojawiła się koło nich, mimo, że Luke starał się jak najszybciej przejść koło kuchni, aby kobieta ich nie zauważyła.
- Mamo - jęknął wyższy, patrząc prosząco na rodzicielkę. - Nie mamy czasu na pogaduchy.
- Tak, właśnie wychodzicie, a ty masz niedopiętą koszulę, brak krawatu i jesteś w skarpetkach - żachnęła się matka Luke'a, patrząc na nie do końca wyszykowanego syna. - A włosy zdążyłeś ułożyć, chociaż w tym czasie ubrałbyś się już jakieś pięć razy - na ten komentarz, Ashton parsknął pod nosem śmiechem, a Hemmings wywrócił oczami.
- Właśnie idę się ubrać - zakończył ich krótką wymianę zdań chłopak, łapiąc nadgarstek Irwina i ciągnąc go do swojego pokoju.
Gdy znaleźli się w czterech kątach młodszego, zamknął za nimi drzwi i począł znów mocować się z guzikami koszuli, a Ash oparł się o ścianę i przyglądał się zmaganiom wyższego. Gdy koszula była zapięta, Luke chwycił w dłonie krawat, krzywiąc się, bo doskonale wiedział, że nie do końca ogarnął sztukę wiązania go. Po kilku próbach, fuknął pod nosem i chciał rzucić nim na łóżko i pójść bez tego przeklętego kawałka materiału, na co Ashton zaśmiał się, podchodząc do nastolatka i wiążąc prawidłowo ozdobę. Kończąc czynność, wygładził materiał i spojrzał lekko ku górze, napotykając morskie tęczówki, które przyglądały mu się z zaciekłością.
- Masz piękne oczy - szepnął Irwin, bo odległość dzieląca ich twarze nie była duża i Luke z łatwością go usłyszał.
Nastała cisza, która wbrew pozorom nie była niezręczna, a pozwoliła im dokładnie zbadać detale swoich twarzy, gdzie twarz nastolatka pokrywa była dorodnym rumieńcem.
- Ash, może wytłumaczysz mi w końcu, o co ci chodziło z tamtą wiadomością? - Rumieńce wciąż nie opuszczały polików chłopaka, a jego wzrok błądził po kątach pokoju, nie chcąc zetknąć się z orzechem starszego chłopaka.
- Myślałem, że już dawno o tym zapomniałeś - zaśmiał się Ashton, kładąc dłoń na policzku młodszego i zmuszając go, by na niego spojrzał. - Już dawno chciałem ci to powiedzieć, ale trochę się bałem, poza tym to jest raczej sprawa, o której lepiej porozmawiać na żywo. No więc Luke, nie sądziłem, że będę mógł zakochać się w chłopaku, któremu miałem pomóc się pozbierać, a tym bardziej nie mając pojęcia, jak wyglądasz. Jednak urzekł mnie twój zaczepny i gburowaty charakter, który tak jak przypuszczałem był tylko maską, pod którą chowałeś się prawdziwy ty, żeby odstraszyć od siebie ludzi. Jesteś naprawdę cudowną osobą i mimo tego, że miałeś chwilę załamania, zaimponowałeś mi swoją siłą. Nie wiem, w którym momencie zacząłem się zakochiwać, ale wiem, że totalnie skradłeś moje serce i od dawna marzyłem, żebyś był mój. Ilekroć ze sobą pisaliśmy, próbowałem ci wyznać, co do ciebie czuję, ale nie miałem odwagi tego wysłać, przez co wszystkie te wiadomości lądowały w koszu, a ta którą dostałeś, też miała tam trafić. Nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo się martwiłem, gdy wtedy nie dawałeś znaku życia, a kiedy dowiedziałem się, że leżysz w szpitalu po próbie samobójczej, na chwilę straciłem grunt pod nogami. Czułem się winnym, że nie zdołałem ci pomóc i chcąc być przy tobie, wsiadłem w samochód i jak najszybciej pojechałem, by móc złapać cię za rękę i powiedzieć, że jestem przy tobie. Marzę o tym, by być twoim pierwszym, marzę o tym, by móc cię w końcu pocałować, marzę o tym, by pewnego dnia uklęknąć przed tobą i oświadczyć się, ale nie przez głupi układ, a z miłości, którą cię darzę, bo tak. Kocham cię, Luke - Irwin pogłaskał kciukiem policzek Hemmingsa, po zakończonym monologu, który wygłosił, patrząc młodszemu prosto w oczy.
- Nie wiem, co powiedzieć. Zawsze byłem kiepski w mówieniu o tym, co czuję - nastolatek parsknął pod nosem. - Po pierwsze, niczemu nie jesteś winny, Ash, to był mój błąd, że o niczym ci nie powiedziałem, ale bałem się, że jeśli poproszę cię, żebyś przyjechał i mnie przytulił ty mnie odrzucisz. Dziękuję, że przez cały czas byłeś przy mnie i nigdy nie wątpiłeś w moją siłę, nawet w momencie kiedy ja sam w nią zwątpiłem. Nie planowałem się w nikim zakochiwać, nadal nie wiem jak to się stało, że skradłeś moje serce, ale wcale nie chcę, żebyś mi je oddawał. Za każdym razem kiedy pisaliśmy wolałem grać chuja, bo nie wiedziałem czy będziesz w stanie odwzajemnić moje uczucia. Nawet kiedy brałem te pieprzone tabletki myślałem o tobie, próbowałem sobie wyobrazić moment, w którym mi się oświadczasz. Kurwa, jestem beznadziejny w wyznawaniu uczuć, ale chciałbym, żebyś wiedział, że marzę o tym by nosić twoje nazwisko, by po prostu być twój. Kocham cię, Ash, nawet nie wiesz jak bardzo.
Uśmiechy grały na ich twarzach, które z każdą sekundą dzieliła coraz mniejsza odległość. W końcu Ashton położył wolną dłoń na biodrze młodszego, przyciągając ich ciała do siebie, a dłoń na policzku Luke'a wykorzystał by lekko go pochylić i złączyć ich usta w czułym pocałunku.
Nadzieja umiera ostatnia
CZYTASZ
Guardian &Lashton
Fiksi PenggemarLuke: Kim jesteś? Nieznany: Nazywaj mnie swoim opiekunem Uwaga! Mogą pojawić się wulgaryzmy i nawiązanie do samobójstwa. Jeżeli myślisz, że kopiowanie Naszych tworów pozostanie bezkarne - mylisz się. Oprócz nękania przez własne sumienie, pamiętaj, ż...