R1

37 1 0
                                    

– Panno Jonson, czy zechciała by panienka opowiedzieć, o czym tak rozmyśla?

W moich uszach rozbrzmiał piskliwy głosik nauczyciela. W duchu miałam nadzieję, że dociekliwego matematyka trafi szlag. Posłałam mu znudzone spojżenie. W jego postawie widać było pewność siebie. Czułam jak wzrok uczniów przenosi się to na mnie to na nauczyciela. Ten z założonymi rękoma oczekiwał odpowiedzi.

     Skoro tak jest jej ciekawy to go oświecę.

–  Zastanawiam się o czym myśli PAN -zobaczyłam cień zdziwienia na jego twarzy. – Może ma pan w głowie brudne obrazy ze swoją żoną w roli głównej...

Pan Brown był zażenowany moimi słowami. Dlaczego? Aaa, już sobie przypomniałam.

– Ups...zapomniałam... – udałam zakłopotanie. – Przecież pan nie ma żony...– nauczyciel zmarszczył brwi – Już wiem o czym pan myśli! Ma pan przed oczyma dziesięciolatkę... A raczej jej zmasakrowane ciało... Jej twarz, usta wykrzywione w grymasie bólu... Prosiła pana o skrócenie jej cierpień, dlaczego pan tego nie zrobił?

     Mówiłam to ze spokojem i napajałam się przerażonym wyrazem twarzy Browna. Wiedziałam o wypadku, który spowodował kilka lat temu po pijaku, dzięki Oliverowi. Ten ukradł akta nauczyciela, gdy wkradliśmy się do zamkniętej szkoły w środku nocy. To była zabawa... Ale to już inna historia.

Wracając... Brown był zszokowany. I taki też wypadł z sali. Cała klasa zaczęła wiwatować i klaskać. Niektórzy nawet poklepywali mnie po plecach. A ja z cwanym uśmieszkiem na ustach przybiłam sobie mentalnie piątkę.

                  ◾◽◾◽◾
      
– Dlaczego to zrobiłaś?!

Przystanęłam w połowie drogi do wyjścia z sali. Ostatnią godzinę w tej cholernej budzie kończyłam literaturą. Przynajmniej tak było we wtorki. Bo w inne dni musiałam uporać się z terapiami, na które uczęszczałam jeszcze z kilkoma osobami.

Przewróciłam oczami słysząc za sobą głos pani Margot. Odwróciłam się i ujrzałam przed sobą niską, na oko czterdziestoletnią, blondynkę. Ubrana była w elegancką spódniczkę i modny żakiet. Jej biała bluzka została zapięta na ostatni guzik, co z resztą miała w zwyczaju robić również ze swoimi sprawami. Poza jedną.

– Dlaczego to zrobiłaś?! -nauczycielka gtomiła mnie wzrokiem – I skąd wiedziałaś o wypadku?!

A mianowicie: nosiła obrączkę, choć dobrze wiedziała, że mąż ją zdradza. No... Ja też wiedziałam. Moja ciekawość... Ale spokojnie. Nawet jeżeli piekło  istnieje to mam w pełni zapewniony wstęp. Nie muszę nawet mieć osiemnastu lat!

Spojżałam na Margot beznamiętnym wzrokiem.

– O co pani znowu chodzi?– spytałam.

– Dziewczyno! To kolejny nauczyciel w tym półroczu, który złożył wypowiedzenie szybciej, niż zaczął tu pracę! – zaczęła wściekła nauczycielka. –  Jak tak dalej pójdzie to mnie też wywalą!

Margot usiadła na biurku i schowała twarz w dłoniach. Gdy to zrobiła na jej palcu rozbłysła obrączka. Postanowiłam użyć przygotowanego haka. Cóż, przecież nikomu nie powiedziałam, że będę grzeczną dziewczynką. Margot zawsze dziwiła się, co robię innym nauczycielom, że tak szybko z tąd uciekają.

       Chyba nie jestem taka zła skoro chcę jej pokazać co robię z jej kolegami z pracy. Prawda?

– Uważam, że ma pani poważniejsze problemy i to nimi powinna się pani zająć...

Kobieta spojżała na mnie nic nie rozumiejącym wzrokiem. Pochyliłam się ku niej kontynuując:

– Może i kiedyś panią wywalą,ale... Co to by była za emerytura bez kachającego męża i dwójki dzieci?

Margot zatkało. Patrzyła się na mnie jakbym jej powiedziała, że na jej podwórku ukrywają się latające spodki, a strefa 51 tak na prawdę to jej dom.

– Radziłabym pani skorzystać z adwokata i walczyć o prawo do opieki nad dziećmi. Skoro mąż woli się uganiać za lafiryndami to niech sobie lata. Przynajmniej nie będzie pani okłamywana. A dzieci zostaną. Może je pani wychować, zadbać o nie...

– Wyjdź – w jej oczach widziałam łzy. Nie no, myślałam, że jest pani dzielna, pani Margot.– Karen, zostaw mnie samą.

Uśmiechnęłam się lekko i ruszyłam do drzwi. Już miałam wyjść, gdy usłyszałam głos nauczycielki:

– Jutro zajęcia terapeutyczne odbędą się z nowym psychologiem. Postaraj się go nie wystraszyć. Proszę.

Wzdrygnęłam się. Margot wiecznie coś mi kazała, pouczała mnie itp. Ale nigdy o nic nie prosiła...

Z drugiej strony nie dziwiłam się, że mieliśmy mieć nowego psychoterapeutę. Jak sobie przypomnę minę Jimmiego, gdy zwróciłam mu uwagę na ten jego brzuch piwny... Przecież to, że zaleciłam mu trochę skorzystać z siłowni to nic złego... To rada!

I taką też radę udzieliłam Margot. A oni zamiast mi podziękować, tylko mają do mnie pretensje. Każdy chce usłyszeć prawdę, a gdy już się o niej dowiedzą są niezadowoleni.

I nagle zdałam sobie sprawę, że wszyscy traktują mnie jak potwora.

Jesteś pieprzonym potworem i nikt, ani nic tego nie zmieni, Karen...

                ❕❗❗❗❕

Hejka! Jak podoba Wam się nowy rozdział? Karen pokazuje swoją złą stronę. Jak myślicie, ma też troszeczkę dobra w serduszku? Pamiętajcie o pozostawieniu po sobie gwiazdek i komentarzy. Pa, skarby :-*

KarenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz