Two

17 3 2
                                    

Patrzę na swoje odbicie w lustrze i nie wyrażam żadnych emocji. Jeszcze kilkanaście godzin temu miałam szansę na choć chwilowe zapomnienie. Ale dobrze, że Lily przyszła do tej kawiarni. Przypomniała mi, kim jestem i, że nie mam prawa być szczęśliwa.

Biorę do ręki szczotkę. Zaczynam powoli czesać swoje gęste, ciemne włosy. I myślę. Myślę o Sarze – niegdyś najlepszej przyjaciółce. Teraz gnije, jest zwykłym trupem. Okłamała mnie. Zabrała chłopaka. Zniszczyła naszą przyjaźń. Teraz? Teraz wącha kwiatki od spodu... A jednak była bliską mi osobą. Jedyną, która znała mnie na wylot. Jedyną, której powierzyłam tajemnice. A ona mnie zdradziła.

Nawet nie czuję jak po moim rozgrzanym policzku toczy się samotna łza.

Myślę o Lucku. Miał talent. Uwielbiał koszykówkę. A jednak okłamał... Pomógł Nikowi mnie wykorzystać, a potem oddał mu pieniądze za zakład. Rozumiecie? Moje dziewidztwo za pięć tysięcy... Chuj nie żyje. Zabiła go jego bezmyślność. A jednak, to ja pociągnęłam za spust...

Druga łza kieruje się do mojej brody. Szczotka zaczyna mnie lekko drapać w głowę. Czuję pieczenie.

Myślę o Jimmim. Jego najbardziej mi szkoda. Nie chciałam mu zrobić krzywdy. Ja chciałam tylko przeżyć. Chciałam się wydostać. Taki mechanizm obronny człowieka.

Czuję, jak wraz ze spływającą kroplą, druciki szczotki zachaczają o moją skórę głowy. Rana piecze i boli, ale nie zwracam na to uwagi. Nadal czeszę tę samą część.

Myślę o Niku. Był przystojny. Bogaty. Z ułożonym planem na przyszłość. Ale ten plan nie był choć trochę związany ze mną. Byłam taką zabawą. Chwilą odskoczni od planów. I dlatego Nik, mój ukochany, gryzie teraz ziemię razem z reszą.

Po włosach leci mi ciepła krew. Ból. Czuję przerażający ból. Widzę szkarłatną ciecz. Ale się nie ruszam. Na mój bok opada szczotka. Zwracam uwagę na krew i włosy wplątane w druciki. Smród uderza do moich nozdrzy.
Upadam na kolana przed własnym odbiciem.

Co ja najlepszego narobiłam?! Zabiłam. Zabiłam ich! Jestem potworem!

Chowam twarz w dłoniach upuszczając zakrwawioną szczotkę. Przedmiot odbija się od posadzki wydając głuchy dźwięk. Płaczę. Nie – ryczę. Mam dość.

Nagle mój szloch przerywa dzwonek telefonu. Odbieram.

– No mała, gotowa?

Głos Olivera trochę mnie uspokaja. Ocieram zapłakane oczy.

– Za pół godziny będę na miejscu – mówię zachrypniętym głosem.

Chłopak się rozłącza. Rzucam telefon na łóżko i podnoszę się z podłogi.

Weź się w garść!

Idę do łazienki ogarnąć swoją twarz. Dopiero w łazienkowym lustrze dostrzegam, że wyglądam jak z horroru. Moje włosy są posklejane krwią, z rany sączy się szkarłatna ciecz, mam rozmazany tusz do rzęs i ogólnie wyglądam okropnie.

Szykując się od nowa pozwalam pochłonąć się całkowicie pustce. Czasem lepiej się zresetować... Myję głowę.

I wcale nie myślę.

❕❗❗❗❕

No misiaki! Jest nowy rozdział. Uprzedzam, że dramaty głównej bohaterki jeszcze się nie skończyły. Tak, same smutki, ale chcę pokazać prawdziwe uczucia ludzi. Chcę opisać, jak najlepiej potrafię, prawdziwe szaleństwo.

Proszę o komentarze i gwiazdeczki.

Postaram się napisać jutro jeszcze jakieś danie główne do tej przystawki, którą dodałam dziś. Pa, misiaki :-*

KarenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz