R12

7 3 4
                                    

– Gdzie ta pierdolona kiecka?!

Mój krzyk słyszy chyba cały Nowy Jork. Ale, jak tu się nie denerwować?! Zostały mi dwie godziny do spotkania, a ja nadal nie mogę znaleźć tej czarnej szmaty! Przeszukuję szafę raz jeszcze (czyt. 68), ale po raz kolejny stwierdzam, że po prostu jej tam NIE MA. Jednakże mój mózg i uparcie, nie daje za wygraną i już mam wykopywać ciuchy ponownie, ale słyszę głos za sobą:

– Może powinnaś pojechać na zakupy?

Wzdrygam się i odskakuję. W efekcie potykam się o własne stopy i ląduję z głuchym łoskotem na dywanie. Przeklinam pod nosem i podnoszę wzrok na osobę stojącą w drzwiach.

– Nadal chodząca niezdara – prycha. – Kiedy w końcu nauczysz się gracji, ofermo?

W progu stoi niska, farbowana brunetka. Jak zwykle ma na sobie krótkie spodenki i obcisłą bluzkę z napisem "weź mnie", która odsłania więcej niż zasłania. Czasem zastanawiałam się, po co nosi cokolwiek, skoro i tak WSZYSTKO widać?

– Czego szukasz w moim pokoju, dziwko? – posyłam jej swoje mordercze spojrzenie.

Lafirynda spuszcza wzrok na swoje czerwone tipsy. Och, wydłub sobie nimi oczka, szmato.

– Jak to, co? – wydyma usta. – Przyjechałyśmy z mamą na tydzień, więc muszę gdzieś się ulokować.

No nie wierzę! Moja matka zaprosiła Lisę i tą jej zdzirowatą córeczkę - Lucy, pod swój dach na cały tydzień?! Pojebało ją?!

Dziewczyna nadal stoi, a jej sylikonowe bomby niemal wypływają spod ciasnej bluzeczki. Marszczę brwi.

– Nie będziesz tu spała – mówię.

– Twoja mama...

– Moja matka, nie ma tu nic do gadania – przerywam jej. – A teraz wynocha!

Na ton mojego głosu, Lucy podskakuje. Z niesmakiem widzę, jak jej bomby wykonują to, co reszta ciała. Dziewczyna waha się, lecz po chwili odwraca się na pięcie i znika mi z pola widzenia. Uff...

Podnoszę się z podłogi i biorę głęboki wdech. Mam półtorej godziny. Zaciskam powieki.

Nie denerwuj się. Masz być gotowa na randkę. Nie możesz przejmować się swoją wytapetowaną kuzyneczką i jej zdzirowatą mamusią. To jest twoje pięć minut.

Nie wiedziałam, że to kiedyś powiem, ale dziękuję. Moja podświadomość podnosi mnie na duchu. Ale... Skąd mam teraz wytrzasnąć tą sukienkę i pasujące do niej szpilki? Wzdycham zrezygnowana. Fakt, mogę iść na zakupy, ale o tej porze kolejki są masakryczne. A innego wyjścia z sytuacji nie widzę. Mogłabym... Nie, to nie ma sensu.

Chcesz poprosić mamę, o pożyczenie sukienki? Cóż, raz kozie śmierć...

Zaciskam usta w wąską linijkę i ruszam prosto do paszczy lwa.

◽◾◾◾◽

Lwa zastaję w jego pokoju. Niepewnie pukam. Staram się to robić najdelikatniej, jak potrafię.

– Wejść!

Biorę głęboki wdech i łapię za klamkę. Naciskam i cichutko dreptam do środka. Okazuje się, że mama właśnie szykuje pościel gościom. Obserwuję jej ruchy. Z gracją wyciąga prześcieradło i kładzie je na łóżku.

– Liso, możesz powiedzieć Lucy, żeby...

W tym momencie spogląda w moją stronę. Przełykam ślinę i cała się spinam. Cholera! Po co ja tu przyszłam?! Mama wydaje się równie zaskoczona, a w jej piwnych oczach widać zdumienie i lęk. Przestępuję z nogi na nogę. Co ja mam jej powiedzieć?! Jak na złość, moja podświadomość nie ma teraz nic do powiedzenia. Jednak Przeszłość to suka!

KarenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz