R4

13 3 1
                                    

Nadal nie interesuję się tym, co dzieje się na zajęciach. Pomimo to jestem ciekawa, co powie o sobie Julian. Jakoś nie wyobrażam sobie, jak z jego ust wypływa spontaniczny tekst typu:
Cześć, jestem Julian. Mam osiemnaście lat i wolę sypiać z facetami, bo laski mnie nie kręcą.

Mógłby jeszcze dodać, że chętnie schrupie nowego psychologa.

– Jestem Julian – początek taki sam.– I jestem gejem...

Nie, to nie wszystko. No dalej.

- I...– No dalej, powiedz im.

– Bycie gejem to nie problem - stwierdza Evan.– Czegoś nam nie mówisz...

Na chwilę zapada cisza. Słychać tylko tykanie zegara zawieszonego na dawno niemalowanej ścianie.

– Ja...– zaczyna Julian.

Jestem pewna, że nie dokończy. Nie jest silny. Nie ma odwagi.

On jest słaby na zewnątrz. Ty gnijesz od środka.

Zbywam podświadomość i podsłuchuję wypowiedź przedostatniego członka kręgu.

– Ja... Ja nie chciałem... To... Ona...

Słyszę trzask spadającego krzesła i szybkie kroki Juliana. Idzie na górę. Ma zamiar skoczyć z dachu.

– Julian, poczekaj!– Evan krzyczy i wybiega za chłopakiem.

Podnoszę głowę i przecieram teatralnie oczy.

– Ominęło mnie coś?– pytam z drwiącym uśmieszkiem.

– Karen, musisz mu pomóc – odzywa się Amy.

Posyłam jej kpiące spojrzenie.

– Jak ci na nim tak zależy, to ty mu POMÓŻ – podkreślam ostatnie słowo.

Zakładam nogę na nogę i opieram się plecami o oparcie krzesła.

– Karen, nie daj mu się zabić – nalega Amy. Reszta patrzy na mnie błagalnie.

– Pięć minut – mruczę.

– Co?

– Eh – wdycham i przewracam oczami.– Juli robi wszystko po pięciu minutach.

Wszyscy patrzą na mnie jak na szaleńca.

A może jesteś szaleńcem, Ka...

Zamknij się! – fukam.

– Hę? – słyszę głos Kate.

– Eee, mówię, że przyjaciółka Juliana zabiła się pięć minut po tym, jak dowiedziała się, że gej jest gejem. Chłopaczyna musiała wziąć se do serca te pamiętne minuty.

– No, to na co czekasz?

– Mam jeszcze trzy.

– Kar, do cholery! – tym razem to chłopcy są na skraju nerwicy.– Tylko ty wiesz jak mu pomóc...

– Dwie – bawię się ich nerwami.

– KAREN, DO JASNEJ CHOLERY! ZRÓB COŚ! BO INACZEJ, ON SIĘ ZABIJE!

– Dobra, idę – kapituluje i patrzę na zegarek.– Mam minutę.

Idę powoli schodami na dach. Liczę sekundy. Trzy... Dwa...

– Jeden! – krzyczę wraz z Julianem.

Otwieram drzwi i widzę, że chłopak stoi na krawędzi. W ręku trzyma papierosy - pewnie ostatni pet przed śmiercią. Wokół przyszłego samobójcy zebrała się grupka osób. W tym pani Margot, dyrektor i Evan. Nie przyglądam się psychologowi zbyt długo.

KarenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz