terrible three

299 19 2
                                    

Miałam wrażenie, że drżę emocji, a całe zmęczenie rozniosło się w jednej sekundzie, gdy przekroczyłam próg domku, jak się okazało wynajmowanego przez moich przyjaciół.
James wniósł do środka jeszcze dwie ostatnie walizki, a ja na pierwszy rzut oka mogłam śmiało powiedzieć, że miejsce wygląda dokładnie tak, jakby nie mógł mieszkać w nim nikt inny.  Wszędzie panował taki chaos..

-Nie zdążyliśmy się jeszcze ogarnąć...- powiedział James,  jakby się tłumaczył

-Od kiedy tu jesteście?

-Od jakieś godziny- odparł i w tym samym czasie usłyszeliśmy, że coś huknęło o podłogę na górze- Wygląda na to, że trwa kłótnia o pokoje. Przy okazji... Pokrzyżowałem im nieco plany, więc mają prawo być źli...

-Dlaczego mi nic nie powiedzieliście?!

W tym samym momencie drzwi na górze trzasnęły, a po schodach zszedł Tristan.

-Nie przeżyje z nim dziesięciu dni- stwierdził- Nie przeżyje z nim dziesięciu godzin!- dodał głośniej -O, Zella!

Uśmiechnęłam się i również uściskałam chłopaka. Tristan był moim starszym kuzynem, ale byliśmy w bardzo dobrych relacjach. Jak wspominałam, można było z nim porozmawiać zawsze i o wszystkim. Był trochę roztrzepany i bardzo głośny, ale też cholernie lojalny wobec przyjaciół.

-Dobrze cię widzieć- powiedziałam-Ale naprawdę czuję się skołowana...

-Mówiłem żeby poczekać do jutra- mruknął Tristan- A jak teraz nie uśnie? McVey, czy ty w ogóle to przemyślałeś?

-Naparzysz jej tych samych ziółek co sobie- James machnął ręką

-Ja ci dam ziółka...Lepiej rozładuj lodówkę- polecił Tristan kiwając głową w kierunku przenośnej lodówki do auta -Dziewczyny!

Byłam niemal pewna, że to wszystko mi się śni, i następnego dnia odkryje, że w domku obok nas mieszka jakaś zwyczajna rodzina z dwójką bardzo hałaśliwych dzieci. A moje zawiedzenie będzie jeszcze większe niż pierwszego dnia po przyjeździe tutaj.

Ale wszystko stawało się jasne...
"Niespodzianka", o której mama wygadała się rano, częste telefony do mojego taty, zapewnienia Brada, że jutro będzie lepiej i urywany telefon z Hayden.

Nie pomyślałam jednak, że moi przyjaciele będą szaleni na tyle, żeby spakować się i przyjechać aż tyle kilometrów aby mnie odwiedzić.

-Jak się tu dostaliście?- spytałam sama zajmując się rozpakowywaniem lodówki

-Prowadziłem- odparł Tristan- Tymi rękami!- dodał wznosząc swoje dłonie do góry jakby dokonały one cudu

-Prowadziliśmy na zmianę- sprostował James, zerkając najpierw na przyjaciela, a potem na mnie-  bo przecież, ani Bradowi, ani Connorowi nie spieszy się do prawa jazdy...

Pokręciłam głową i niemal słyszałam w głowie głos Connora mówiący, że jest za młody na taką odpowiedzialność i w sumie może żyć na łasce Jamesa, który i tak odmawia bardzo rzadko.

Przełożyłam wszystkie chłodzone napoje i jedzenie do sporej lodówki, która stała w kuchni. Ich domek miał taki sam układ jak nasz, więc bez problemu się w nim odnajdywałam.
Byłam w trakcie przekładania energetyków, kiedy James obdarzył mnie znaczącym spojrzeniem, a potem zabrał je ode mnie i umieścił w jakieś polce za naczyniami, upewniając się, że będą dobrze schowane.

-Potem nie będzie mógł spać...- dodał szeptem, a ja kiwnęłma głową

Tristan z natury był pobudzony, nie potrzebna mu była dodatkowa dawka energii.

This Is Our Summer |bws|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz