Rozdział 18

3.6K 172 40
                                    

Obudziły mnie promienie słońca, wpadające przez okno do pokoju. Chciałam wstać, ale uniemożliwiła mi to czyjaś ręka. Obróciłam się na drugą stronę i zobaczyłam śpiącego blondyna. Powoli zdjęłam jego rękę z mojego ciała i wstałam. Wyszłam z pokoju i skierowałam swoje kroki do kuchni Blaise'a.

- Ale tu jest syf. - skomentowałam wygląd kuchni po wczorajszej imprezie.

- O matko! - krzyknęła Pansy, przez co o mało nie dostałam zawału.

- Musimy to posprzątać dziewczyny. - odparła Hermiona i zajęła się sprzątaniem porozbijanych naczyń.

- To ja z Mioną zajmiemy się kuchnią, a Ty Sam z Ginny pójdziecie ogarnąć salon. - zadecydowała Pansy i ruszyła do sprzątania.

- Chodź Ginny. - ruszyłyśmy do salonu, lecz to co tam zobaczyłyśmy wprawiło nas w rozbawienie. Na kanapie spał Harry, którego przytulał Blaise. - Przepraszam Cię Ginny, ale ja nie mogę tu sprzątać.

- Ja chyba też. - wydukała dziewczyna. Z trudem doszłyśmy do kuchni tak, aby się nie zaśmiać. Pansy z Mioną poszły zobaczyć co nas tak rozbawiło i również wróciły całe czerwone ze śmiechu.

Na sprzątaniu spędziłyśmy ponad dwie godziny. Była już dwunasta, a nasi mężczyźni jeszcze nie wstali. Postanowiłam wrócić już do domu. Pożegnałam się z dziewczynami i teleportowałam się do domu. Wzięłam czyste ubrania i poszłam się umyć.

- Samantha zejdź do kuchni! - zawołała mama. Czym prędzej udałam się do pomieszczenia zapytać o co chodzi.

- Tak? - zapytałam rodzicielki, która gotowała obiad.

- Wychodzimy dzisiaj z tatą na kolację. Mam prośbę do Ciebie. Zaopiekujesz się bratem? Powinniśmy wrócić przed północą. - wyjaśniła mama. Od razu się zgodziłam. Przynajmniej mam wymówkę, aby nie iść na kolejną imprezę do Zabini'ego.

O osiemnastej moi rodzice opuścili dom. Zaprowadziłam Leo do jego zabawek, a sama zaczęłam czytać książkę. Po niecałych dziesięciu minutach do drzwi zadzwonił dzwonek. Pomyślałam, że to rodzice czegoś zapomnieli, więc poszłam otworzyć.

- Wiesz, że nie ładnie wychodzić bez pożegnania? - przed drzwiami zobaczyłam kolejno Blaise'a, Harry'ego, Malfoy'a, Pansy, Ginny i Hermionę.

- O nie, nie, nie. - powiedziałam i chciałam zamknąć drzwi, lecz noga blondyna mi w tym przeszkodziła.

- Nie wpuścisz nas do środka? - zapytał czarnoskóry z uniesioną brwią do góry.

- Muszę pilnować brata. - próbowałam się tłumaczyć, lecz na marne.

- Samantha to tylko spotkanie towarzyskie. - wytłumaczył Harry i podreptał do salonu gdzie mały Leo bawił się zabawkami.

- Już widzę jak to spotkanie towarzyskie się skończy. - zaśmiałam się i zaprowadziłam resztę znajomych do salonu.

**************************************

To koniec na dziś! Bardzo, ale to bardzo wam dziękuję za udział w tym oto maratonie. :))) <3

Do następnego! :)))

When I die honey. II [ D.M ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz